W tym meczu było wszystko. Mnóstwo pięknych akcji, szybkie tempo, dużo
walki, no i przede wszystkim gole. Grad goli. Pierwsze zaczęło strzelać City. Ale zanim zaczęło strzelać, to wypada wspomnieć, że już w 8. minucie żółtą kartkę zarobił Kamil Glik i za trzy tygodnie nie będzie mógł zagrać w rewanżu.
Ale we wtorek w Manchesterze nikt o rewanżu nie myślał. Liczyło się tylko tu i teraz. Jedno wielkie szaleństwo, jakby jutra miało nie być.
Strzelanie w 26. minucie rozpoczął Raheem Sterling. Potem nastąpiło kilka minut, które wstrząsnęły Manchesterem - Radamel Falcao i
Kylian Mbappe Lotin dali gościom prowadzenie. Już wtedy mogło się wydawać, że szczyt emocji został w tym meczu osiągnięty.
Ale nie, jednak nie. W drugiej połowie było ich jeszcze więcej. Zaczęło się od faulu na Falcao - w 50. minucie - po którym sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany, ale uderzył źle - za lekko, zbyt czytelnie - Wilfredo Caballero nie miał żadnych problemów, by obronić jego strzał.
"The Citizens" odpowiedzieli w 58. minucie. Konkretnie Sergio Aguero, który z ostrego kąta z dużą pomocą bramkarza Monaco - nie złapał piłki lecącej prosto w jego ręce - doprowadził do wyrównania. Zrobiło się 2:2, ale niespełna 180 sekund później znowu prowadziło Monaco. Drugiego gola - dodajmy, że pięknego gola, podcinką - strzelił Falcao.
To była ostatnia bramka dla Monaco. Dla Manchesteru padły jeszcze trzy - w 71. minucie wyrównał Aguero, w 77. minucie podwyższył John Stones, a w 82. wynik meczu - na 5:3 dla City - ustalił Leroy Sane.
Rewanż w Monako 15 marca.
Strzelali nie tylko w Manchesterze. Sześć goli w meczu Bayer - Atletico!
Karny, bramka samobójcza. A w sumie to aż sześć. Działo się nie tylko w meczu Manchester City - AS Monaco, ale też w drugim wtorkowym spotkaniu, w którym Bayer Leverkusen podejmował Atletico Madrtyt.
CZYTAJ WIĘCEJ >>