Liga Mistrzów. Dlaczego UEFA ulegnie najbogatszym klubom?

- To zły pomysł, ale absolutnie potrzebny - mówią w europejskiej piłce na propozycje stworzenia alternatywnych do Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej rozgrywek. W ostatnim czasie dyskusje i prace nad tym, by futbol w Europie zmienił swoje oblicze tylko nabrały tempa. UEFA otwarcie wspiera działania najbogatszych klubów, gdy cała reszta drużyn i lig zostaje z tyłu.

Zanim zaczęło się wszystko, co złe - chuligaństwo na trybunach i poza stadionem, fatalna gra i wysokie porażki - sam moment odegrania hymnu Ligi Mistrzów był na meczu Legii Warszawa z Borussią Dortmund czymś wyjątkowym. Na chwilę ucichła większość kibiców, jakby starając się zabrać z tej chwili jak najwięcej dla siebie. Po dwudziestu latach przerwy od ostatniego występu polskiego klubu w LM właśnie za tym najbardziej fani tęsknili: melodią świadczącą o tym, że jest się częścią europejskiej elity.

Występy w Lidze Europejskiej nie dają takich odczuć ani piłkarzom, ani kibicom. Można się jedynie zastanowić, czy w przyszłości i w nowych rozgrywkach, które zostaną stworzone - np. dyskutowana ostatnio liga atlantycka - hymn również będzie czymś wyjątkowym.

Od końcówki sierpnia wiemy, że w 2018 roku połowa uczestników fazy grupowej LM będzie pochodziła z czterech czołowych lig i to bez konieczności kwalifikacji. Zmieni się również system liczenia punktów rankingowych. Punkty zdobywane przez ligi nie będą już liczyły się do współczynnika poszczególnych klubów (chyba że dorobek zespołu jest niższy niż 20 procent współczynnika krajowego). Wagę będzie odgrywać również "czynnik historyczny", czyli dodatkowe punkty za triumfy w Lidze Mistrzów oraz w Lidze Europy. UEFA przedstawiając zmiany mówiła o "ewolucji, a nie rewolucji".

Efekt "Super"

Jednak to, że dojdzie do jeszcze szerzej zakrojonych zmian jest pewne. Po pierwsze, dyskusje na temat Superligi, zamknięcia LM czy ukłonie w kierunku rynku azjatyckiego nie są wyłącznie spekulacjami i plotkami, o tym mówią najważniejsze osoby w europejskim futbolu. Kilka dni temu szef UEFA Aleksandar Ceferin stwierdził, że z Europy do Nowego Jorku jest podobny dystans, jak między Portugalią i Azerbejdżanem: dlaczego więc nie rozegrać finału jednego z pucharów właśnie w Stanach Zjednoczonych? - Dla kibiców to żaden problem - powiedział prezydent europejskiej federacji.

Po drugie, o czym pisał na łamach Sport.pl Michał Kiedrowski , z wielu powodów rynek piłkarski w Europie prawdopodobnie dobrnął do ściany. Żaden z najbogatszych klubów nie może pozwolić sobie na to, by tworzona i pompowana od lat bańka pękła, więc szukają nowych rozwiązań. Ukłon w stronę Azji i Ameryki Północnej to jedna sprawa, ale redefinicja rozgrywek daje jeszcze więcej możliwości. Nowy twór to od razu większe zainteresowanie, chęć sprawdzenia produktu, który najlepiej od razu jest nazwać "Super".

Zły, ale potrzebny pomysł

Dlatego, gdy w Polsce dyskusja powoli zwraca się ku temu, jak rozstrzygną się wybory na prezesa PZPN - wygra Zbigniew Boniek czy Józef Wojciechowski? - w Europie dzieją się sprawy ważniejsze. Pierwszym krokiem, który pokazuje, jak realne jest zagrożenie podporządkowania sobie całej Europy przez kilkanaście klubów były ustępstwa na które poszła UEFA reformując jeden ze swoich najbardziej dochodowych produktów. Drugi sygnał to ostatnia decyzja Europejskiego Stowarzyszenia Lig Piłkarskich (EPFL), które w piątek wycofało porozumienie z UEFA ws. terminów rozgrywek. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, czy po prostu przywrócenia EPFL do dyskusji nad przyszłym kształtem Ligi Mistrzów i podziałem środków, to w kolejnym sezonie może okazać się, że w terminach europucharów są rozgrywane np. Bundesliga czy Premier League.

Po trzecie, jak zdradził w rozmowie ze Sport.pl Dariusz Marzec , prezes Ekstraklasy oraz członek zarządu EPFL, pomysł stworzenia alternatywnych rozgrywek do Ligi Mistrzów był już dyskutowany na walnym zgromadzeniu stowarzyszenia. - W Danii rozważymy, co jest najlepsze i najbardziej wartościowe dla naszego futbolu, ale jeśli UEFA nie zmieni swojej decyzji, to może okazać się, że takim rozwiązaniem jest liga atlantycka - mówił Claus Thomsen, szef tamtejszej ligi. - To oczywiście zły pomysł, ale absolutnie potrzebny, jeśli UEFA odrzuci podstawowe zasady sportowej rywalizacji europejskiej piłki.

- Jestem przeciwny zabijaniu lig krajowych, to jest poza dyskusją - zapewniał kilka dni temu Ceferin. Jednak pokazał również po której stronie stoi mówiąc, że "wspieramy wielkie kluby, one nie chcą zmian bez udziału UEFA. Miałyby problemy, gdyby odcięły się od lig i federacji. Gdyby to byłoby tak łatwe, to już dawno by tego dokonały".

Zbierajcie wspomnienia

Łatwe to na pewno nie jest, ale z pewnością UEFA wiele spraw upraszcza: choćby przez reformę UEFA, która tak naprawdę tylko oddali od siebie najbogatszych i całą resztę. - Będzie (dla nich) mniej miejsc, a do tego czterdzieści federacji będzie miało kluby, które wznawiają rozgrywki na przełomie czerwca i lipca - tłumaczy Marzec. To podstawowa kwestia, która przenosi się na występy i wyniki: mocniejsze kluby startują później, mają więcej czasu na odpoczynek, budowę zespołu. Dlatego dysproporcja między ambitnymi drużynami chcącymi dobić do elity a prawdziwą elitą jest coraz większa także na boisku i będzie tylko rosła.

To nierówna walka, bo najbogatsi dostrzegają, że mniejszych coraz mniej potrzebują. Więcej zarobiliby i zainteresowaliby szersze grono odbiorców grając częściej między sobą, niż z Legią, BATE Borysów, Dinamem Zagrzeb, a nawet klubami z poziomu wyższego, choć w ich skali nadal tylko średniego. Kibice nic na to nie poradzą, już są równani znaczeniem do poziomu tych oglądających mecze np. Realu Madryt na innym kontynencie. Mogą tylko obserwować, jak puszczona ze szczytu śnieżka rozrasta się i rozpędza. Do tego kolekcjonować wspomnienia z meczów przeciwko potęgom - zwłaszcza tym, które mają jakąkolwiek stawkę - póki jeszcze jest do tego okazja.

Przyszłe stadiony europejskich gigantów zachwycają

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA