Liga Mistrzów. Grzegorz Krychowiak, czyli (prawie) wszystko pod kontrolą

Debiut Grzegorza Krychowiaka w podstawowym składzie skończył się rozczarowującym remisem z Arsenalem (1:1), ale to nie Polak był najsłabszym ogniwem PSG.

Czterdzieści trzy sekundy i kilkanaście podań zajęło Paryżanom strzelenie pierwszego gola. Organizatorzy więc nie żartowali, gdy na wyjście piłkarzy na boisko rozwinęli na jednej z trybun ogromny transparent z napisem "Dziś się zaczyna". Łatwo zgadnąć, o co chodzi - w PSG nie mówi się w tym sezonie o niczym innym, jak o triumfie w Lidze Mistrzów. Ale co świetnie się zaczęło i powinno trwać, rozkojarzonej drużynie w końcu wymknęło się spod kontroli.

Dla Grzegorza Krychowiaka był to debiutancki występ w pierwszym składzie. Pierwsze podanie, pierwsza akcja drużyny i pierwszy gol kolegi - trudno o lepsze rozpoczęcie przekonywania do siebie wymagających kibiców PSG. A przekonywać musiał, ponieważ fani obawiali się, że Polak zajmie miejsce ich ulubieńca, Blaise'a Matuidiego. Jednak i dla niego, i dla Marco Verrattiego, i wychowanka Adriena Rabiota Unai Emery znalazł miejsce na boisku. Matuidiego, z racji jego szybkości, ustawił na skrzydle.

Przede wszystkim dało to Paryżanom kompletną kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Do przerwy grali komfortowo, zdyscyplinowanie i na luzie, co chwilę wychodząc z łatwością spod niemrawego pressingu gości. A Polak wpisał się to po kilkunastu minutach, które potraktował rozgrzewkowo - bardziej truchtał i ustawiał innych, niż samemu dokładał się do wysiłku drużyny.

Emery nie lubi mówić o ustawieniach, dla niego ważniejsze są role. I widać było, że ta dla Krychowiaka ma być odpowiedzialna, choć mało spektakularna. On poruszał się wszerz boiska, między liniami obrony i pomocy. Zabezpieczał środkowych defensorów, gdy ci wyprowadzali piłkę, pozwalał Verrattiemu i Rabiotowi szaleć w ataku. Przy piłce dawał drużynie po prostu jedną z opcji w budowaniu akcji - zagrywał w poprzek lub do tyłu, mniej niż jedna trzecia jego podań miała miejsce na połowie Arsenalu.

Nie zaliczył takich statystyk, z których pamiętamy go w Sevilli - nie było tuzina odbiorów i przechwytów, ledwie kilka zebranych drugich piłek. Może to przez brak tej szybkości, którą w poprzednich latach często zaskakiwał Krychowiak swoich rywali. A może już zmiana wynikająca z innego otoczenia w jakim się obraca. W PSG mało jest tak agresywnej gry, jaka cechowała Sevillę, więcej jest po prostu odpowiedniej organizacji defensywy. Tym wyróżniał się Krychowiak - czasem wystarczyło pięć metrów truchtu w lewo, by Arsenal musiał cofnąć piłkę do obrony i budować atak na nowo.

Gdy w 78 minucie PSG traciło gola, na boisku obok Krychowiaka biegał już Thiago Motta. Wprowadzenie dodatkowego defensywnego pomocnika jednak zaburzyło strukturę drużyny, a Polakowi zabrakło tej asekuracji kolegi, by przy pierwszej konkretnej akcji Arsenalu zablokować dobitkę Alexisa Sancheza. Ale już od dobrych kilkunastu minut PSG sprawdzało bardziej, jak głęboko może się cofnąć bez straty gola. A zaraz po wyrównaniu Emery zrobił ofensywną zmianę - Javier Pastore zastąpił Krychowiaka. Lekcja okazała się bolesna, bo po drugiej stronie boiska swoje szanse seryjnie partaczył Edinson Cavani. Gdyby wykorzystał choć jedną, nie byłoby tematu straty punktów.

A tak Paryż dobrze zaczął, ale skończył tak, jak w ostatnich meczach ligowych - rozczarowując. Może to zbyt defensywna i pasywna taktyka drużyny po przerwie, może to stracone okazje Cavaniego, ale te punkty trzeba będzie odrabiać w Londynie. Czy z Krychowiakiem w pierwszym składzie? Przy takiej rywalizacji odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie dostaliśmy. Ważniejsze, że po raz pierwszy wychodząc w podstawowym składzie czuł się jak na swoim.

Dziesięciu najdroższych piłkarzy Ligi Mistrzów. Jest Lewandowski!

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.