Finał Ligi Mistrzów. Real - Atletico. Bratobójcza gra pomników Madrytu

W stolicy futbolowej Europy gorączka narasta. Atlético i Real odwołują się do swoich symboli, które mają im pomóc w zwycięstwie. Madrycki finał Ligi Mistrzów za trzy dni, w sobotę o 20:45. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

Neptun spogląda na mnie groźnym wzrokiem. Jakby wyczekiwał w napięciu, co się wydarzy w sobotę. Wyrzeźbiony według projektu Ventury Rodrigueza pomnik z białego marmuru śledzi historię Madrytu od końca XVIII wieku. W tamtym czasie powstały trzy podobne pomniki, one zdobią dziś fontanny Kybele i Apolla. Motywy zaczerpnięto z mitologii, by uświetniały najbardziej kultową aleję stolicy - Paseo del Prado.

W 1898 roku Neptun został przeniesiony na plac Canovas del Castillo, sąsiadując ze słynnym muzeum Prado. W czasie oblężenia Madrytu podczas wojny domowej jego okazały trójząb był obiektem gorzkich żartów. W mieście panował głód, wymęczeni madrytczycy opowiadali, że Neptun modli się, by dano mu w końcu coś do zjedzenia, lub zabrano z ręki ten nieszczęsny "widelec".

Bóg mórz jedzie w rydwanie w kształcie muszli, ciągnięty przez koniki morskie. Kilkaset metrów wyżej stoi "krewniaczka" Neptuna, zaprojektowana 5 lat wcześniej przez tego samego artystę bogini płodności i urodzaju Kybele. Porusza się na rydwanie zaprzężonym w dwa lwy - według mitologii to Hippomenes i Atlanta skazani przez Afrodytę na wieczną harówkę. Pierwotnie Kybele wznosiła się na Paseo de Recoletos, ale w 1985 r. przeniesioną ją jak Neptuna w nowe miejsce. Dziś otoczona jest gmachami Pałacu Buenavista, Banku Hiszpańskiego, czy Pałacu Linares. Trudno znaleźć w stolicy Hiszpanii bardziej prestiżowe miejsce.

Przez prawie 250 lat Neptun i Kybele istnieli w harmonii. Aż podzielili ich kibice Atletico i Realu. Gdyby Kybele mogła przemówić, opowiedziałaby te wszystkie brewerie wyprawiane przez fanów królewskiego klubu po zwycięstwach. Kiedyś urwali jej fragment dłoni, bo zwyczaj był taki, że zawieszali na niej barwy Realu. Władze Madrytu zabroniły imprez pod fontanną na jakiś czas, a już na pewno wspinaczki na pomnik.

Ale przecież Madryt dumny jest z Realu. Najbardziej utytułowanego i najbogatszego klubu świata. "Los Blancos" zdobyli aż 10 razy tytuł najlepszej drużyny Europy. Atletico ma im czego zazdrościć, toteż gdy dwa lata temu, gdy odzyskali mistrzostwo Hiszpanii stoper Diego Godin zaśpiewał: "Niech się dowiedzą Biali, kto rządzi w stolicy". Niestety dla Atletico na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście dni później oba madryckie kluby spotkały się w Lizbonie, w finale Ligi Mistrzów. Atletico prowadziło do 93. min, gdy gol Sergio Ramosa odwrócił losy rywalizacji. Kapitan "Królewskich" jeszcze tej samej nocy dotarł pod fontannę Kybele i zaśpiewał "Niech się dowiedzą Indianie, kto rządzi w stolicy".

Pod pomnikiem zebrało się wtedy ponad 2 miliony ludzi. Stałem w takim tłumie, że fontanny nikt z nas nawet nie mógł widzieć. Usłyszeliśmy śpiew, a właściwie ryk piłkarzy Realu dzięki mikrofonom rozstawionym wzdłuż ulic. Madryt od wielu dni szykował się do świętowania. Stalowe rusztowania, podesty wzniesiono wokół Neptuna i Kybele, bo nikt nie mógł wiedzieć, kto wygra.

Na ratuszu przy Puerta del Sol zawieszono wtedy herby Realu i Atletico oraz pojednawczy napis: "Wygra, kto wygra, Madryt już wygrał". Po porażce herb Atletico ustąpił jednak miejsca transparentowi gratulującemu "Królewskim" 10. triumfu w najważniejszych rozgrywkach.

Czy można się dziwić, że Atletico czuje chęć odwetu? Neptun wyczekuje w napięciu najbliższej soboty. Wtedy, w maju 2014 roku po raz pierwszy w finale Pucharu Europy spotkały się dwie drużyny z tego samego miasta. Wszyscy w świecie piłki spodziewali się, że jeśli do tego dojdzie, to o najcenniejszy tytuł zagrają mediolańczycy z Interu i Milanu. Tymczasem stolicą futbolowej Europy został Madryt. Kto by jednak przypuszczał, że zaledwie dwa lata później Real i Atletico dotrą do finału jeszcze raz. I zagrają na mediolańskim San Siro, gdzie grają na co dzień Inter i Milan.

24 miesiące temu w Lizbonie Real wygrał po dogrywce najważniejsze w historii derby Madrytu. Wydawało się, że Atletico już się po tym ciosie nie podniesie. A jednak. Znów jest w finale.

Patrzę na Neptuna i czuję gniew. Gniew tysięcy fanów Atletico, którzy 24 maja 2014 roku przeżyli gigantyczne rozczarowanie. We wtorek była rocznica, przypominała ją cała prasa madrycka. Atletico przez pokolenia było w cieniu Realu. Tak głębokim, że przez 14 lat nie potrafiło z nim wygrać nawet pojedynczego meczu. "Królewscy" chłostali lokalnego rywala jak chłopca do bicia, aż wrócił Diego Simeone, jego były piłkarz. Argentyńczyk był częścią wielkiego Atletico, które w 1996 roku zdobywało mistrzostwo Hiszpanii i Puchar Króla.

Jako trener stworzył jeszcze lepszą drużynę. Walczącą o każdy milimetr boiska. Od 2011 roku, gdy prowadzi Atletico, biedniejszy klub z Madrytu zaczął dominować w derbach. Ale w Lidze Mistrzów wciąż wygrywa Real, przed rokiem było to samo, w ćwierćfinale. Kilkadziesiąt dni wcześniej Atletico wygrało z nim w lidze hiszpańskiej aż 4:0, ale gdy przyszło do rywalizacji w Europie, lepsi byli "Królewscy".

Taki sam marmurowy gniew jak w oczach Neptuna, zobaczymy w sobotę u Simeone. Argentyńczyk wie jednak, że chęć odwetu nie jest dobrym doradcą. Finały gra się z gorącym sercem i zimną głową. - Nie będziemy się mścić, ani rehabilitować za Lizbonę. W futbolu przeszłość trzeba zostawić w spokoju. Ale wykorzystać nową szansę - mówi trener Atletico.

Przeszłość klubu bywała bolesna, przegrał dwa finały Pucharu Europy (1974 i 2014), dwa razy prowadził, by na koniec płakać. Stąd pewnie Neptun ma tak surową minę.

Realowi kibicowała zawsze zamożna część miasta, Atletico robotnicy. Jego były piłkarz Adelardo opowiadał mi, że wokoło stadionu Calderon nad rzeką Manzanares mieszkali kiedyś ludzie mający dłonie jak bochny chleba. Dziś wszystko się pozmieniało, wokół rzeki wyrosły parki i nowa, zielona część Madrytu.

Historia rywalizacji obu klubów jest zawiła. Fani zarzucali sobie nawzajem wsparcie dyktatora Franco. Gdy Madryt dręczył głód, który dotknął nawet Neptuna, ówczesny prezes Realu ukrył się w polskiej ambasadzie w obawie przed represjami reżimu. Generałowie Franco przekształcili Atletico w klub wojskowy (Atletico Aviacion). Fakt jednak, że słynny prezes Realu Santiago Bernabeu walczył w wojnie domowej po stronie Franco. Potem dyktator "polubił" Real, bo Bernabeu zbudował najlepszą drużynę Europy. Władza chętnie podczepiała się pod jego sukces.

W sobotę Neptun i Kybele znów będą po przeciwnych stronach barykady. A przecież mają wspólne źródło, marmur z którego powstały pochodzi z miejscowości Montesclaros, a kamień z Redueni z okalających Madryt od północy gór Guadarrama.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.