Półfinał Ligi Mistrzów. Real Madryt czy Manchester City?

Cristiano Ronaldo jest ponoć gotowy. Bez Karima Benzemy i Casemiro Real poszuka drogi do finału Ligi Mistrzów. Wystarczy wygrać w Madrycie z Manchesterem City.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Stoper Eliaquim Mangala przekonuje, że bezbramkowy remis na Etihad Stadium był dla City korzystny. - Zagramy wysokim pressingiem, by na Bernabéu strzelać gole - obiecuje przed rewanżem trener Manuel Pellegrini. Nic innego powiedzieć im nie wypada, osiem dni temu Manchester ani razu nie zagroził Keylorowi Navasowi. Od porażki uratowały go ręce Joe Harta. Real był drużyną lepszą, dojrzalszą, groźniejszą nawet bez kontuzjowanego Cristiano Ronaldo.

Dziś najskuteczniejszy strzelec w historii Pucharu Europy (93 bramki) chce powiększyć swoją legendę. W tej edycji zdobył już 16 bramek, zaledwie jedną mniej od jego własnego rekordu sprzed dwóch lat. - Niczego nikomu nie muszę udowadniać, liczby mówią same za siebie - stwierdza Ronaldo. Przykład najdroższego piłkarza na świecie pokazuje ciernistą drogę, którą w tym sezonie przebyli "Królewscy".

Miesiącami wyrzucano 31-letniemu Portugalczykowi, że traci błysk, szybkość, witalność, a swój stygnący instynkt strzelecki wyżywa na słabeuszach. Gdy na początku roku Rafaela Ben~teza zastępował Zinédine Zidané Real i Ronaldo stali pod ścianą. Strata w lidze była duża, zespół odpadł z Pucharu Króla, Francuz zaczął pracę od dwóch wysokich zwycięstw - 5:0 i 5:1 - komentatorzy szukali odniesień do "piątki" na jego plecach, z czasów gdy biegał po boisku Santiago Bernabéu.

Pierwszy mecz wyjazdowy z Betisem pokazał jednak, że co prawda "lekarz" się zmienił, ale królewska drużyna wciąż cierpi na te same przypadłości. Klamka zapadła 27 lutego, gdy Real przegrał derby z Atlético - wszystko wskazywało na drugi z kolei sezon bez trofeum. Sfrustrowanemu Ronaldo wyrwało się zdanie, które mogło rozbić jedność każdej szatni ("Gdyby wszyscy byli na moim poziomie, bylibyśmy liderem").

Ponure nastroje na Santiago Bernabéu pogłębiał triumfalny marsz Barcelony. Sergio Ramos rzucił nawet, by Katalończycy cieszyli się wielką chwilą, bo nie wiadomo, kiedy się skończy. To były słowa prorocze, drużyny Luisa Enrique nie ma już w Lidze Mistrzów. Real jest o dwa mecze od szczytu. Od 27 lutego przegrał tylko raz, w ćwierćfinale w Wolfsburgu - bez konsekwencji. W rewanżu Ronaldo odwrócił losy rywalizacji hat trickiem, ironiczne szepty zmieniając w okrzyki zachwytu. Real znalazł się na fali wznoszącej: psychicznie, fizycznie i pod każdym względem.

Zidane'owi pomógł przypadek. Florentino Pérez stawiał go na czele drużyny, by znalazł miejsce w jedenastce nie tylko dla trio BBC, ale też innych ofensywnych graczy, jak James i Isco (kosztowali klub 110 mln euro). Ben~tez za często sięgał po Casemiro. Nieprzypadkowo jednak "Zizou" robił licencję trenerską nie w Hiszpanii, gdzie mieszka, ale w ojczyźnie. Szkoła francuska zakłada, że przestrzeń przed stoperami powinna być chroniona przez trzech defensywnych pomocników. Kłopoty, gole tracone na potęgę skłoniły "Zizou" do zmiany wizji gry Realu. Przywrócił Casemiro do łask i odtąd drużyna ma lepsze statystyki w defensywie niż w czasach José Mourinho. Brazylijczyk, Luka Modrić i Toni Kroos tworzą drugą linię zdecydowanie bardziej wszechstronną. W pierwszym meczu z Manchesterem City obrona Realu dopuściła do zaledwie pięciu strzałów na bramkę Navasa. W derbach Atlético oddało ich 18! A przecież uchodzi za zespół defensywny.

Problem polega na tym, że Casemiro doznał urazu w ostatnim meczu z Sociedad i wczoraj nie trenował. Tak jak Benzema. Obu nie ma w kadrze na rewanż. A nie jest też pewne, czy euforyczne doniesienia o zdrowiu Ronaldo nie są zasłoną dymną. Miał przecież grać na Etihad, ale w końcu usiadł na trybunach. Wydaje się, że taki wieczór jak dziś jest stworzony dla niego.

Real ma w zanadrzu tajną broń. Garetha Bale'a. Plaga urazów sprawiła, że Walijczyk nie zdobył bramki w tej edycji Ligi Mistrzów, ale w lidze w pojedynkę wygrał Realowi dwa ostatnie miecze. Dziś to może być jego dzień.

City postara się zdławić rosnącą, madrycką falę. Do gry wraca Yaya Touré, za to kontuzjowany jest David Silva. Czy drużyna Pellegriniego znajdzie argumenty godne finału? Niewiele na to wskazuje. Co prawda Mangala przypomina, że miliardowy projekt klubu obliczony jest na triumf w rozgrywkach, ale obecna drużyna jest na to chyba za słaba. Latem Pellegriniego zastąpi Guardiola i wielu piłkarzy będzie musiało szukać innego pracodawcy. Czy mecz z Realem może to zmienić? Wciąż prawdopodobny jest czarny scenariusz, że Katalończyk obejmie drużynę, która nie zagra w kolejnej edycji Ligi Mistrzów.

BUKMACHERZY TYPUJĄ*

Zobacz wideo

Mistrzostwo Leicester było mniej prawdopodobne niż to, że Bono zostanie papieżem. 8 największych bukmacherskich sensacji

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.