Liga Mistrzów. Arsenal przed Barceloną. Płynąc pod prąd

Faworyt jest bezdyskusyjny. Były piłkarz Arsenalu i Barcelony Thierry Henry nie zastanawia się nad tym, kto awansuje do ćwierćfinału, lecz pyta, czy londyńczycy zdołają wywalczyć u siebie wynik, który pozwoli im wciąż marzyć przed rewanżem. Mecz we wtorek o 20:45, relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl.

We wrześniu minie 20 lat, odkąd trener Arsene Wenger objął Arsenal. Ale smaku wyeliminowania Barcelony z europejskich rozgrywek jeszcze nie poznał. Ta osobista misja składa się z dziewięciu spotkań, w których Katalończycy zawsze byli wygrani. Pierwszym dużym sukcesem Wengera było doprowadzenie AS Monaco do półfinału Champions League w 1994 roku. Po drodze Francuzi dwa razy mierzyli się z Barceloną, nie zdobywając ani bramki, ani punktu. Kolejne starcie odbyło się pięć lat później, już z Arsenalem, kiedy Katalończycy wygrali mecz grupowy na Highbury 4:2. Jedną z bramek wbił Luis Enrique, obecny trener Barcelony.

W 2006 r. Wenger osiągnął w Champions League swoje maksimum - finał. Na Stade de France w Paryżu Barca wygrała 2:1, choć do wejścia Andresa Iniesty przegrywała 0:1. Arsenal mierzył się jeszcze z Katalończykami w ćwierćfinale z 2010 r., gdy po rewanżu na Camp Nou, w którym Leo Messi zdobył cztery gole, Wenger wypowiedział słynne zdanie, że jest piłkarzem z PlayStation.

1/8 finału z 2011 r. przyniosła nieprawdopodobne i nieoczekiwane emocje. Na The Emirates Wenger wreszcie cieszył się ze zwycięstwa (2:1). W rewanżu Barça prowadziła 3:1, ale tuż przed końcem Nicklas Bendtner biegł sam na bramkę Victora Valdesa. Gol dałby Arsenalowi awans. Duńczyka dopadł jednak o dwie głowy niższy Javier Mascherano, który w tamtym czasie szukał dopiero swego miejsca w Barcelonie po transferze z Liverpoolu. Argentyńczyk wspomina tę interwencję jako najważniejszą w życiu. Myślał wtedy, że nigdy nie zgłębi tajników tiki-taki, jest skazany na porażkę w rywalizacji o skład z Sergio Busquetsem, będzie musiał odejść. Po zwycięstwie nad Arsenalem trener Pep Guardiola zaczął wystawiać go w środku obrony. I tak z pomocnika został stoperem w zespole wszech czasów. Dziś ma 13 trofeów z klubem z Katalonii.

Wenger wiele razy powtarzał, że Barcelona jest bliska jego sercu, sugerując, iż Arsenal ma być jej angielską wersją. Kiedyś drużyna z The Emirates uwielbiała utrzymywać się przy piłce, grać krótkimi podaniami, dominując rywali. Ale statystyki z tej edycji Ligi Mistrzów wskazują, że Arsenal się zmienił. Pod względem posiadania piłki zajmuje dopiero 13. miejsce wśród 32 drużyn. Jeśli chodzi o liczbę podań wymienianych i ich celności, drużyna Wengera jest w stawce dopiero na przełomie pierwszej i drugiej dziesiątki. Jej gwiazda - odrzucony z Realu Madryt Mesut Özil - ma aż 16 asyst w sezonie, zdecydowanie najwięcej w wielkich ligach Europy (najlepsi w Barcelonie Neymar i Luis Suárez uzbierali po 9).

Thierry Henry przepowiada, że jeśli Katalończycy wyeliminują z gry Özila, Arsenal będzie martwy. Ale zagrożeniem może być jeszcze odesłany z Barcelony Alexis Sánchez. Iniesta definiuje Chilijczyka jako gracza nieobliczalnego. Henry podkreśla jednak, że nie jest kluczowe to, jak Barça zneutralizuje atuty Arsenalu, ale odwrotnie: czy w zasięgu możliwości Anglików jest zminimalizowanie siły ognia Katalończyków? "Messi to myśliwy, który wychodzi na polowanie, by zabijać. Jeśli myślisz, że jest tylko człowiekiem, popełniasz nieświadomie samobójstwo" - to inna z myśli Henry'ego.

Wenger mówi o pracy zespołowej. Porównanie klasy indywidualnej na pozycjach przyniosłoby miażdżącą przewagę gości. Klucz, a właściwie wytrych do marzeń o ćwierćfinale tkwi w perfekcyjnej organizacji gry gospodarzy.

Arsenal miał w tym sezonie mecz, który może być dla niego punktem odniesienia. Jesienią w fazie grupowej pokonał Bayern 2:0. Był przy piłce zaledwie 31 proc. czasu, wymienił trzy razy mniej podań od Niemców (289:797), czaił się do kontry, ale skutecznie. I tak samo zagra pewnie z Barceloną. Wenger przyznaje, że pójście na wymianę ciosów byłoby szaleństwem.

Dla trenera Arsenalu i jego piłkarzy Barcelona to życiowe wyzwanie. Mikel Arteta jako nastolatek dorastał w La Masii, gdzie poznał Iniestę. On, mniej zdolny wychowanek barcelońskiej szkółki, musiał szukać zatrudnienia za granicą. Andres był genialny, więc ma przywilej gry u boku Messiego.

Do stracenia Anglicy mają niewiele. Presja może pojawić się dopiero po zwycięstwie w pierwszym meczu. W ostatniej dekadzie Katalończycy połykali zwykle rywali z Premier League, ością w gardle stawała im tylko Chelsea. To jeszcze jeden argument, by Arsenal zgrupował siły wokół własnego pola karnego i zastosował wariant partyzancki.

Niesamowity Kiko minął wszystkich rywali. A jaki gol Kanadyjki! [STADIONY Z CZUBA]

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Czy Arsenal pokona Barcelonę?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.