Liga Mistrzów. Koło Krychowiaka

Z Ligi Europy Sevilla dostała się do Ligi Mistrzów, z Ligi Mistrzów wróciła do Ligi Europy. Drużyna Grzegorza Krychowiaka nie awansowała do 1/8 finału, na otarcie łez bijąc finalistę z minionego sezonu.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Wygrany finał Ligi Europy z Dnipro Dnipropietrowsk był dla Krychowiaka wydarzeniem życiowym. Jego klub obronił trofeum, on został pierwszym Polakiem zdobywającym europejski laur na oczach swojej publiczności. Na Stadionie Narodowym w Warszawie Krychowiak zdobył gola na 1:1, a więc odwrócił losy rywalizacji. Premią ekstra było prawo do gry w Champions League w kolejnym sezonie. W lidze hiszpańskiej nie udało się go wywalczyć, choć drużyna pobiła swój rekord punktowy wylądowała na piątym miejscu.

Mimo sukcesu Unai Emery nie był pewny przyszłości. Plotkowano, że ma ofertę z Milanu, niektórzy dziennikarze fantazjowali nawet o Realu Madryt. W końcu przekonano go, by został w Sevilli. Triumfalnie ogłosił, że klub z Andaluzji wraca do Champions League po pięciu latach przerwy, żeby w niej zostać na dłużej. Niestety działacze klubu i tak musieli wyprzedać kilku graczy: Aleixa Vidala do Barcelony, Carlosa Baccę do Milanu, z drużyny odszedł Stephane M'bia, bo Trabzonspor lepiej płacił.

Dla Krychowiaka oznaczało to dużą zmianę, z Kameruńczykiem rozumiał się doskonale, jego miejsce zajął Steven N'Zonzi. Współpraca układała się różnie. Sevilla człapie w połowie tabeli Primera Division mając już 6 pkt straty do czwartej pozycji. Wczoraj w meczu z Juve Krychowiak i N'Zonzi wypadli dobrze. Tyle, że zwycięstwo 1:0 było już tylko na otarcie łez. Finalistę z Berlina kosztowało pierwsze miejsce w grupie. Gola zdobył sprowadzony z Turynu Fernando Llorente, oczywiście strzałem głową.

Cztery wcześniejsze mecze w LM Sevilla jednak przegrała. Zaczęła rozgrywki od zwycięstwa nad Borussią Moenchengladbach, potem była bezdyskusyjna klęska w Turynie, ale trzeci mecz mógł być przełomem. Drużyna Krychowiaka prowadziła na Etihad w Manchesterze, ale w 90. min straciła gola na 1:2. Polak był w furii, on i koledzy obiecywali zemstę na City u siebie na Ramon Sanchez Pizjuan. Gładka porażka sprawiła, że cała energia oraz nadzieja wyparowały z drużyny Emery'ego.

Przed ostatnią kolejką zespół z Andaluzji mógł już tylko uratować miejsce w Lidze Europy. Z dna tabeli była szansa awansować najwyżej na trzecie miejsce. Udało się, City wygrało grupę pokonując Borussię. Bardzo mu na tym zależało, bo w ostatnich dwóch latach trafiało w 1/8 finału na Barcelonę. To za wysokie progi dla zespołu Manuela Pellegriniego. Teraz Barcę może trafić dopiero w ćwierćfinale.

Juve spadło na drugie miejsce i obok PSG, które w grupie A przegrało wyścig z Realem będzie najgroźniejszą drużyną w drugim koszyku.

Z pewnością pierwszy kontakt z Ligą Mistrzów nie była dla Krychowiaka zbyt udany. Polak zdobył doświadczenia, ale przekonał się, że marząc o laurach, być może musi opuścić Sewillę. Tak, czy siak zespół z Andaluzji ocalił przygodę z europejskimi rozgrywkami. Wraca do Ligi Europy, której wygrał dwie ostatnie edycje.

Na pewno nie jest to klęska jak dla Manchesteru United. Trzeci na liście najbogatszych klubów świata wydał na transfery po 130 mln w ostatnich dwóch latach i przepadł w grupie z CSKA, Wolfsburgiem i PSV. Sevilla miała rywali z najwyższej półki, więc musiałaby sprawić niespodziankę. Możliwości finansowe klubu z Andaluzji są znacznie mniejsze niż mistrzów Włoch, a szczególnie wicemistrzów Anglii.

Sportowo Emery nie trafił jednak z formą drużyny. Przecież nawet w tym ciężkim sezonie budowana od nowa Sevilla, dręczona plagą urazów ma na rozkładzie w lidze Real i Barcelonę.

Podyskutuj z autorem na jego blogu.

Gdyby Zbigniew Boniek ubierał się jak Grzegorz Krychowiak [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA