Kibu Vicuna: Więc jaki to będzie finał?
Z Kibu Vicuną nie ma rozmowy nie o futbolu. Ledwo skończył opowiadać o seminarium trenerskim zorganizowanym przez walijski związek piłki nożnej, o swoim wystąpieniu o Legii Warszawa, o rozmowach z Thierrym Henrym, o inteligencji Gary'ego Monka, Patricka Vieiry i... Craiga Bellamy'ego. Zanim zdążyłem zauważyć, że to ja powinienem zadawać pytania, 43-letni asystent Jana Urbana w Legii i Osasunie rozpoczął wykład - wykład, nie zwykłą odpowiedź - o różnicach w grze Barcelony Guardioli z tą Luisa Enrique. I przypomina siedmiu pomocników w wyjściowym składzie, porusza kwestię posiadania piłki i oczywiście ataku pozycyjnego.
- ...jednak najważniejsze jest to, że Barcelona, utrzymując zdolność do ciągłego posiadania piłki, potrafi także świetnie kontrować z własnej połowy i grać długą piłką.
- Tak, ale też przeciwko Bayernowi Monachium w drugim meczu. Trzeci gol był najlepszym przykładem - długie zagranie od Mascherano, Messi przedłuża głową do Suareza, który po sprincie wystawia piłkę Neymarowi. Obecna Barcelona to zespół napastników. Teraz Iniesta czy Rakitić są ich służącymi. Muszą jak najszybciej przekazać piłkę do np. Messiego, a potem następuje gra kombinacyjna Argentyńczyka z Neymarem i Luisem Suarezem. Rola tego ostatniego jest nie do przecenienia. W przeszłości Barcelona miała napastników, którzy szukali wolnej przestrzeni za linią obrony rywala. Ten ruch tworzył więcej miejsca Messiemu, ponieważ obrońcy zwykle cofali się bliżej własnej bramki, reagując na ruch "dziewiątki".
- To, co robi Suarez, jest kluczowe. Nie tylko strzela gola za golem, ale tworzy miejsce Messiemu i Neymarowi.
- To prawda. Obecna Barcelona jest bardziej kompletna, ponieważ teraz dominują również w innych aspektach gry - nie tylko posiadanie, ale i w kontrach, bezpośrednich atakach, wysokim pressingu, broniąc na własnej połowie... Myślę, że to ewolucja ich stylu.
- W życiu potrzebujesz rewolucji - nie możesz stać w miejscu. Jestem przekonany, że następny trener po Enrique, a może i on sam, jeszcze coś do stylu doda, ulepszy go. Filozofia Barcelony opiera się głównie na grze 4-3-3, ale w przyszłości ktoś to może zmienić. Dla nich i tak najważniejsze jest to, jak grają atakiem pozycyjnym. Nie wiem, czy Barcelona wygra w sobotę, ale jeśli popatrzymy na nich i np. na Sevillę, to są dwa zespoły, które pracują nad wieloma różnymi aspektami gry. Za Guardioli wytrenowali do perfekcji dwa, a zwłaszcza opracowanie ataku pozycyjnego - wtedy akcje rozgrywali od jednej strony do drugiej, jak w piłce ręcznej... Teraz jest inaczej. Iniesta i Rakitić są listonoszami, którzy tylko przekazują "list" - piłkę - do napastników, jak najszybciej. Wcześniej to Xavi, Busquets i Iniesta długo rozgrywali, szukali przestrzeni, by nagle zagrać nad obroną i tak padały gole. Jeśli chodzi o największą wadę zespołu Enrique to wymieniłbym ustawianie się obrońców. Chociaż nie widzę zespołu, który za każdym razem dominowałby nad Barceloną, by to odpowiednio wykorzystać.
- To był problem Bayernu. Rozmawiałem o tym z Thierrym Henrym, który powiedział mi, że Guardiola opiera swój zespół na stwarzaniu najlepszym zawodnikom okazji do bezpośrednich pojedynków z jednym rywalem pod polem karnym. Do dryblingu, stworzenia nim przewagi. A Bayern był bez Robbena i Ribery'ego.
- Ich obecność byłaby ważna także dlatego, że Guardiola w tym dwumeczu nie miał na ławce żadnej opcji zmiany stylu gry. Z Robbenem i Riberym wyglądałoby inaczej, choć sądzę, że Barcelona nadal jest byłaby lepsza. Każdy kto oglądał również widział, że obrońcy Bayernu spisali się zbyt słabo. W półfinale najważniejsza nie była różnica jakości między pomocnikami, ale napastnikami Barcelony i defensorami Guardioli.
- To nie takie łatwe, choć gdy ogląda się mecze Barcelony, to można dostrzec, że największy problem zespół ma z rywalami grającymi bardzo fizycznie. Juventus ma trzy typowe "ósemki" - Vidala, Pogbę i Marchisio - które mogą biegać od jednej do drugiej bramki. Nie jestem więc przekonany, że Barcelona zdominuje ten mecz w środkowej strefie. Oczywiście z wysoko grającymi bocznymi obrońcami, Messim schodzącym do środka wcale nie oznacza to przewagi liczebnej Juventusu. Jednak najważniejszy dla losów meczu będzie pojedynek Argentyńczyka z Patricem Evrą.
- Messiego nie da się całkowicie zatrzymać, ale można przystopować. Ale myślisz, że inni nie próbowali tego robić? W niedzielę po finale Pucharu Króla rozmawiałem z Henrym, który powiedział mi tak: "Słuchaj, my sobie rozmawiamy o taktyce, grze w defensywie, ustawianiu się bez piłki, asekuracji... ale wtedy pojawia się Messi i łamie to wszystko". Argentyńczyk bije grę. Pierwszy gol był cudowny. Oglądasz go i zastanawiasz się, czy którykolwiek z zawodników Athletiku popełnił błąd... Nie. Może bramkarz powinien lepiej chronić pierwszy słupek. Ale całość była niesamowita. Może już tyle razy oglądaliśmy podobne gole Messiego, że są one normalnością, ale nie powinny być tak traktowane. Z Juventusem może mieć ten problem, że w pierwszych minutach obrońcy będą starali się go "wyciąć". Ale jak go zatrzymać?
- Można go ograniczyć. Środkowy obrońca będzie grał blisko bocznego, by Messi zawsze miał przed sobą dwóch rywali. Pogba również będzie schodził do boku, by pomóc Evrze, bo w większości wypadków Messi z piłką zbiega do środka. Ale można nad tym pracować, trenować to, rozmawiać o tym... jednak to Messi. Wyjątkowy. A my rozmawiamy o nim, gdy Barcelona ma jeszcze kilku innych wybitnych piłkarzy - Neymara, Suareza, Iniestę. Przypadek tego ostatniego jest ciekawy. Gdy zespół zmienia swój styl gry, to zawsze są wygrani i przegrani. Dla mnie różnicę między Barceloną Guardioli i Enrique wyraża najlepiej właśnie Iniesta. To nadal jeden z najlepszych pomocników na świecie, choć z inną rolą. Nie jest już kluczowym zawodnikiem zespołu, ale jednym z wielu. Dużo biega między obiema "szesnastkami", jak najszybciej podaje do napastników...
- Dla mnie Tevez to nie tylko jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, ale też bardzo inteligentny. Może grać zarówno jako cofnięty napastnik, ale też ofensywny pomocnik. Może wykorzystać wolną przestrzeń za plecami Jordiego Alby, a zwłaszcza Daniego Alvesa. A Morata... Jego rola jest równie ważna. Może Llorente jest lepszy w powietrzu, ale Morata... on gra podobnie do tego, co mówiłem o Suarezie. Jest wysoki, ale tez całkiem szybki. Dla mnie to najlepszy napastnik w Hiszpanii - i to ostatnich dwóch dekad. A ma dopiero 21 lat!
- Gdy wygrywał mistrzostwa Europy do lat 19 był też najlepszym strzelcem turnieju, podobnie później na Euro U-21. A teraz gra w pierwszym składzie swojego klubu i strzela gole w obydwu najważniejszych meczach sezonu - przeciwko Realowi Madryt. Morata jest bardzo ważny dla Teveza, bo tworzy mu miejsce.
- Dla mnie to najbardziej kompletny napastnik w Hiszpanii. Oczywiście Torres miał świetny okres, Raul nie był klasyczną "dziewiątką", podobnie jak Emilio Butragueno... Był też Julio Salinas, ale czy można go porównać z Moratą? Ktoś jeszcze...
- Zdecydowanie. A ja bardzo cenię Costę, który jest świetnym zawodnikiem, ale dla gry z kontry, do atakowania przestrzeni za linią obrony. W reprezentacji Hiszpanii, z Fabregasem, Iniestą, Silvą... jego rola jest zupełnie inna. To tak, jakby część zespołu tańczyła sambę, a on próbował walca. Dla Atletico czy Chelsea jest świetny, ale dla Barcelony czy reprezentacji - nie sądzę. Morata potrafi grać kombinacyjnie, jest bardziej kompletny od Diego Costy. Jego rozwój odbywał się w młodzieżowych reprezentacjach i w Realu Madryt - więc wie, jak łączyć dwa różne style gry.
- Może nie aż tak. Ale Real szuka zawodników na tu i teraz. Mało ich obchodzi, że zawodnik odchodzi do Juventusu i potem trzeba go odkupić. Podobnie było z Carvajalem (który odszedł do Bayeru Leverkusen i później wrócił do Realu - przyp.red.), który również grał w młodzieżowych reprezentacjach, świetnie się zapowiadał, ale nie mógł się przebić. Chociaż gdy rozmawiałem ze znajomymi o Moracie, większość z nich nie była przekonana. Jednak ja, gdy zobaczyłem, że zaczyna grać w poprzednim sezonie, sądziłem, że zostanie pierwszoplanową postacią w reprezentacji na mundial.
***
I zaraz z tematu napastnika Juventusu, reprezentacji Hiszpanii Kibu Vicuna zaczyna dyskusję o różnicy w poziomie ligi hiszpańskiej i angielskiej, a po rozmowie o minimalizmie Mourinho ("Dla mnie to wielki zawód tego sezonu. Grali tak nudno. Z takimi zawodnikami!") płynnie przechodzi na temat powrotu Rafy Beniteza do Realu Madryt ("Nie wiem. Trochę szok. Nie do końca rozumiem ten ruch, biorąc pod uwagę jacy trenerzy byli dostępni na rynku. Benitez będzie miał problem z przekonaniem niektórych zawodników do swojego stylu gry i pracy. Pomoże mu to, że jest pracoholikiem."). Dopiero po kolejnych kilkudziesięciu minutach wracamy do rozmowy o finale Ligi Mistrzów, gdy zaczyna układać szklanki jako pomocników, tłumacząc ustawienie Barcelony i Juventusu, słabe oraz mocne strony obu drużyn w tej strefie. Jednak nawet rozprawiając o tematach taktycznych nie potrafi uciec od kwestii, która zapewne kończy wszystkie wokółfinałowe dyskusje:
- ...ale wtedy piłkę dostaje Messi.