Liga Mistrzów. Dajcie mi tego Bawarczyka, czyli berlińskie Gran Derbi?

Gdyby wsłuchać się w głosy ekspertów, broniący tytułu Real Madryt jest już jedną nogą w Berlinie. Totalna wojna rozgorzeje między Barceloną i Bayernem, który dwa lata temu rzucił Katalończyków na kolana - pisze Dariusz Wołowski, dziennikarz Sport.pl i autor bloga ?W polu karnym?.

Jeszcze przed losowaniem barcelońskie gazety nie miały wątpliwości. Gracze Barcy chcą trafić na Bayern Monachium żądni zemsty za półfinał sprzed 24 miesięcy. Wtedy Barcelona schodziła z piedestału, bawarskich siedem kuksańców bolało ją więc podwójnie. Kontuzjowany Leo Messi snuł się po Allianz Arena, by na Camp Nou nie mieć już po co postawić nogi na boisku. Bawarczycy marzyli, by grać tak jak Barcelona, tamten półfinał nawet dla nich był żenujący. Mimo wszystko nie zrezygnowali z zatrudnienia Pepa Guardioli, naczelnego kapłana tiki taki.

Dziś Bayern chwilami gra bardziej po barcelońsku niż sam pierwowzór. Luis Enrique, kumpel Guardioli z boiska, wrócił do klubu, by zmienić jego pepostyl. Z pewnością nowemu trenerowi Barcy bliżej do Juupa Heynckesa niż do Guardioli. Mimo iż są przyjaciółmi z boiska - do dziś w prasie pojawia się zdjęcie sprzed kilkunastu lat, a na nim trzech młodych ludzi. Pierwszym był Pep, jeszcze z bujną czupryną, drugim Enrique obcięty na zero, trzecim pewien początkujący trener, który miał kiedyś powiedzieć o sobie "The Special One".

Luis Enrique i Pep Guardiola wymienią teraz dziesiątki wzajemnych uprzejmości. Ale kiedy 6 maja ich piłkarze wyjdą na Camp Nou, konfrontacja będzie miała cechy wojny bratobójczej. Katalończycy dobrze pamiętają kopa, którego dostali w 2013 roku, nikt inny ich tak nie upokorzył na oczach całej Europy. Gracze Barcy silniejsi Neymarem, Luisem Suarezem i odrodzonym Messim zagrają zapewne bardziej skoncentrowani niż w Gran Derbi. Szans na rywalizację z Realem mają więcej, w perspektywie berliński finał, który może zmienić się w najważniejszy mecz Katalończyków z Kastylijczykami w 103-letniej historii.

Real ma do stolicy Niemiec drogę łatwiejszą. Juventus chcieli wylosować wszyscy, chciałby z nim grać nawet sam Massimiliano Allegri, gdyby było to możliwe. W 2003 roku, gdy włoski potentat był w półfinale Champions League ostatni raz, też mierzył się z galaktycznymi. Tyle że różnica między tamtymi drużynami niemal nie istniała. Dziś, to Real ma 70 proc. szans na awans, nawet bez Luki Modrica. Przed rokiem w fazie grupowej ograł Juventus. W tym roku lepsi od Bianconerich byli Rojiblancos z Vicente Calderon, których Real szczęśliwie ma już za sobą. A więc teoretycznie rywal w półfinale jest łatwiejszy, niż był w drodze do niego.

12 miesięcy temu w finale Champions League w Lizbonie były derby Madrytu. W Berlinie może dojść do Gran Derbi, o ile Bayern nie pokrzyżuje planów hiszpańskim kolosom. 10 miesięcy temu Hiszpania oddała tytuł mistrza świata Niemcom, gdyby jednak w stolicy Niemiec doszło do starcia Barcelony z Realem, można by to traktować jako wysublimowaną formę rewanżu.

Czytaj więcej na blogu "W polu karnym".

Real upolował "zebrę", Bayern to 7up, a Barcelona to Coca-cola Zero

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.