Tak, oczywiście, zadawanie takich pytań w momencie, gdy rozpoczyna się dopiero faza pucharowa, jest stanowczo przedwczesne. Bukmacherzy stawiają na Bayern, Real i Barcelonę, a i szans ubiegłorocznego pogromcy Chelsea z półfinału, Atletico, nie sposób przekreślić. Najpierw wypada przejść żądne rewanżu za poprzedni dwumecz PSG. Trzeba pamiętać o walce na frontach krajowych: wyścigu po mistrzostwo kraju, meczu finałowym o Puchar Ligi. Kadra wciąż pozostaje szczupła: wyobraźmy sobie, że nagle kontuzje złapią Fabregas czy Costa, a może bardziej jeszcze ktoś ze środkowych obrońców. A jednak mówimy o zespole Jose Mourinho: człowieka, który po prostu wie, jak to robić.
Powodów, dla których w Chelsea należy widzieć faworyta rywalizacji z PSG, jest sporo. Wątpliwości co do stanu zdrowia Cabaye'a, Marquinhosa, Auriera, Moury czy Pastore. Powrót do drużyny Fabregasa (choć Mourinho przestrzegał przed meczem, że przyjechał do Paryża chory) i zawieszonego w rozgrywkach krajowych Costy. Generalnie: świeżość, jaką piłkarze mogli osiągnąć dzięki wolnemu weekendowi (po odpadnięciu z Pucharu Anglii, którego mecze piątej rundy rozgrywano w minioną sobotę i niedzielę) - PSG w tym czasie męczyło się z Caen, kończąc mecz w dziewiątkę z powodu kontuzji i ostatecznie tylko remisując, mimo wcześniejszego dwubramkowego prowadzenia. W końcu: fakt, że pierwszy mecz odbywa się w Paryżu, co pozwoli gościom przyjąć wielokrotnie sprawdzoną przez Mourinho strategię na przeczekanie ataków w celu przeprowadzenia w odpowiednim momencie morderczej kontry. Podobnie jak przed rokiem, bramka na boisku rywala może być kluczem do awansu.
Tak, Mourinho to potrafi, a historia jego starć - zarówno ligowych, jak pucharowych właśnie - dostarcza podobnych przykładów aż nadto. Ubiegłoroczny mecz w Premier League z Liverpoolem, w którym potknięcie Stevena Gerrarda otworzyło Dembie Ba drogę do bramki. Słynny dwumecz prowadzonego przezeń Interu z Barceloną, w którym przewaga rywala w posiadaniu piłki sięgała 70 proc. - podobne wspomnienia można przywołać właściwie z każdego miejsca pracy Portugalczyka. Pamiętamy zresztą, że Ligę Mistrzów wygrywał już i z Porto, i z Interem, a z Chelsea czy Realem zdarzało mu się odpadać pechowo (starcia z Liverpoolem, w tym to z kontrowersyjnym golem Luisa Garcii; karne z Bayernem - i tu, i tu drużyna, która wygrywała z piłkarzami Mourinho, wygrywała też Ligę Mistrzów). Perspektywa trzeciej wygranej w Champions League, na czele drużyny z trzeciego kraju i po pięcioletniej już przerwie, z pewnością go napędza.
Przed rokiem z Paris Saint-Germain wcale nie było łatwo - ostatecznie sukces w meczu rewanżowym przyniosła dość rozpaczliwa metoda wstrzeliwania w pole karne gości długich piłek i walki w powietrzu ("są tysiące sposobów gry i każdy z nich może być idealny, zależnie od sytuacji" - tłumaczył Mourinho). Dawny piłkarz Chelsea, obecnie występujący w PSG David Luiz zwracał jednak uwagę w wypowiedziach przed dzisiejszym meczem, że drużyna, którą ma obecnie do dyspozycji jego były szef, jest dużo mocniejsza niż przed rokiem.
Wtedy piętą achillesową Londyńczyków było strzelanie bramek - dziś Diego Costa ma 17 goli w 24 zaledwie występach (tyle miał najlepszy strzelec drużyny, Hazard, przez cały ubiegły sezon), a jednym z najjaśniejszych punktów tegorocznych rozgrywek Premier League jest współpraca Hiszpana z również sprowadzonym tego lata jego kolegą z reprezentacji, Fabregasem (ma już 18 asyst, a do tego 4 gole w 28 meczach). W klubie zostali znakomici gracze ofensywni: Hazard, Oscar czy Willian, niespełniających oczekiwań Schurrle i Salaha zastąpił podczas zimowego okienka transferowego Cuadrado. W środku pola Fabregasa asekuruje i pomaga rozpoczynać akcje kolejna rewelacja sezonu: defensywny pomocnik Nemanja Matić (w ubiegłorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów nie mógł reprezentować Chelsea, z racji wcześniejszych występów w Benfice). Za Luizem nikt nie tęskni, skoro na środku obrony może grać młody Francuz Kurt Zouma, na wczorajszej konferencji w Paryżu skromnie odsuwający od siebie porównania z Desaillym. Nawet obsada bramki to dla Mourinho kłopot bogactwa: ma znakomitego Courtois, ale kiedy młodemu Belgowi przydarzył się błąd w meczu z Manchesterem City, bez problemu mógł go zastąpić Petrem Cechem, który w ostatnich spotkaniach pokazał, że wciąż jest bramkarzem, jakiego pamiętamy od lat: niezawodnym i kiedy trzeba ratującym skórę kolegom (statystyki z tego sezonu pokazują, że wpuszcza bramki rzadziej od Belga).
Mourinho odpiera wprawdzie komplementy Luiza, mówiąc, że Chelsea nie jest wcale lepsza niż przed rokiem, tylko po prostu inna: zmieniła styl gry na bardziej, by tak rzec, wysublimowany dzięki obecności Fabregasa. "Bez niego tracimy kontrolę nad meczem, mamy mniej posiadania piłki, ale nadal jesteśmy dobrze zorganizowani i szybko przechodzimy z obrony do ataku" - zastrzega jednak Mourinho. Oprócz dwóch Hiszpanów, Courtois czy Cuadrado, w drużynie pojawił się także Filipe Luis - trener Chelsea przekonuje więc, że stabilność kadry i lepsze zrozumienie koncepcji trenerskich zdaje się przemawiać za paryżanami. A że żaden z dziennikarzy się na takie historyjki nie nabiera, dlatego portugalskiego trenera także w Paryżu pytano o szanse na wygranie całych rozgrywek, zupełnie jakby pokonanie drużyny Laurenta Blanca było formalnością.
Tym razem Mourinho postanowił odpowiedzieć enigmatycznie: że Liga Mistrzów to przestrzeń dla niespodzianek i że w tym momencie kandydatów do wygranej jest szesnastu. Ale znamy go przecież na tyle dobrze, żeby wiedzieć, iż możliwość niespodzianek minimalizuje podczas pracy na boisku treningowym. Żeby dać przykład właśnie z ubiegłorocznej rywalizacji z PSG, kiedy na Stamford Bridge Chelsea musiała odrabiać straty: słynny sprint Mourinho wzdłuż całej długości boiska po golu Demby Ba nie miał na celu dołączenia do świętujących piłkarzy, tylko przekazanie im instrukcji na ostatnie minuty. Na samo spotkanie opracował zaś kilka odmiennych strategii, które zawodnicy z konsekwencją realizowali: nawet kiedy na boisku w zespole gospodarzy grało już trzech napastników, do których adresowano wspomniane długie piłki, realizowali schematy przećwiczone wcześniej na treningach (inne na grę przy wyniku 1:0, inne przy dwubramkowym prowadzeniu; także ewentualność, że PSG strzeli bramkę, została omówiona i przećwiczona). Raz jeszcze wypada zacytować Michaela Coxa, autora bloga Zonal Marking, który pisze, że "przygotowanie do meczów, skupienie na detalu i zdolności komunikacyjne czynią Mourinho tak efektywnym taktykiem bardziej niż same decyzje taktyczne".
Przy całej masie przypadków (niechże mu będzie: niespodzianek), z których utkany jest mecz piłkarski, to właśnie w ich przewidywaniu i niezdawaniu się na los trener Chelsea pozostaje wyjątkowy. Nisko broniące się zespoły pokonuje w tym roku nie tylko dzięki dryblingom Hazarda, ale także kreatywności Fabregasa i skuteczności Costy. W meczach o wielką stawkę jednak, nawet jeśli ma do dyspozycji piłkarzy tak błyskotliwych, ustawia swoją drużynę defensywnie i także od największych gwiazd wymaga ciężkiej pracy w walce o odbiór piłki. Choćby i miały w ślad za tym pójść docinki o parkowanie autobusu, José Mário dos Santos Félix Mourinho pozostaje niewzruszony. Pragmatyczny jak zawsze, rzadko dający się przechytrzyć, najpierw trzyma gardę, potem wyprowadza cios, a w końcu śmieje się ostatni.
Finał tegorocznej Ligi Mistrzów przypada 6 czerwca w Berlinie. Mourinho chce tam być.
Reklama Nike Performance POLY Bluza rozpinana space blue/volt Nike Performance MERCURIAL VEER Piłka do piłki nożnej white/black Nike Performance ELASTICO FINALE III IC Halówki blue lagoon/total crimson/black