Real jak osiem sklepów Ikei. Czy piłka to naprawdę wielki biznes?

Ilekroć czytam czy słyszę, że piłka nożna to wielki biznes, a piłkarskie kluby to prężne światowe korporacje, to nie mogę powstrzymać się od uśmiechu. Czy autorzy takich słów zerknęli kiedykolwiek w wyniki finansowe innych firm? Przecież wielki Real Madryt ma przychody na poziomie ośmiu polskich sklepów Ikei.

W ubiegłym tygodniu firma Deloitte opublikowała raport o przychodach najbogatszych klubów świata. Jak zwykle raport tchnie optymizmem. Piłkarscy krezusi mieli przychody wyższe niż rok wcześniej. Na czele jest Real Madryt z przychodami 549,5 mln euro, dalej jest Manchester United - 518 mln, Bayern - 487,5 mln, Barcelona - 484 mln i PSG - 474,5 mln. Świetne wyniki, zwłaszcza że każdy klub odnotował wzrost przychodów. Szkoda tylko, że Deloitte nie publikuje, jakie zyski lub straty przynoszą kluby. Jeśli bowiem mamy traktować piłkarskie przedsiębiorstwa jak prawdziwy biznes, to kluczowa informacja.

Jeden sklep jak trzy Legie

Te znakomite dane piłkarskich klubów warto zestawić z wynikami przedsiębiorstw z innej branży. Akurat przez przypadek trafiłem na stronę prezentującą wyniki oficjalne finansowe Ikei. Wielka światowa korporacja ma 315 sklepów na całym świecie. Osiem z nich jest w Polsce. Będzie więcej, bo trzy są w budowie.

Według raportu w samej tylko Polsce Ikea ma przychody w wysokości 2 mld 380 mln zł. W przeliczeniu na euro to 570 mln. To znaczy, że osiem sklepów w Polsce generuje przychody większe niż wielki Real Madryt, posiadający ponoć setki milionów kibiców.

Można przy tym odwołać się tutaj do naszego piłkarskiego podwórka. Według raportu Deloitte z ubiegłego roku Legia ma przychody na poziomie 94,9 mln zł. Jeden sklep Ikei - licząc średnio - ma ponad trzy razy wyższe.

Ikea warta więcej niż cała piłka nożna

Idźmy dalej tym tropem. Cała Ikea miała 29,9 mld euro przychodów (od września 2013 do sierpnia 2014) i przyniosła 3,3 mld euro zysku.

Tu warto odnieść się do innego raportu Deloitte'a - opublikowanego pół roku temu - na temat przychodów europejskiego futbolu. Wynik z niego, że cała piłkarska Europa ma przychody w wysokości 19,9 mld euro. Biorąc pod uwagę fakt, że reszta świata dla biznesu piłkarskiego ma marginalne znaczenie - może poza ligami w Meksyku (500 mln euro przychodów), Brazylii (ok. 930 mln) i Japonii (400 mln) - oznacza to, że piłka nożna jako całość nie dorównuje swoimi przychodami jednej Ikei, która wcale nie jest największym przedsiębiorstwem świata. Daleko jej przecież do przychodów amerykańskiego Wal-Marta (476 mld dol. przychodu) czy np. europejskiego Shella (451 mld dol.).

Biznes wielki czy mały?

Żeby mieć lepszy obraz, czy piłkarski biznes jest wielki czy mały, można go porównać z biznesem z podobnej branży - szeroko pojętej rozrywki - np. World Wrestling Entertainment. To największa firma zajmująca się tzw. profesjonalnym wrestlingiem, czyli zapasami. Jej widowiska nie mają jednak wiele wspólnego ze sportem. To wyreżyserowane spektakle. Rozrywka to mało wyrafinowana, ale ma swoich wielbicieli. Na świecie jest ich ponoć 36 mln w 150 krajach. I ta firma działająca w niszowej branży ma przychody w wysokości 508 mln dolarów, czyli 444,3 mln euro, czyli dwa razy więcej niż statystyczny klub Premier League i cztery razy więcej niż statystyczny klub Bundesligi.

Chyba ten piłkarski biznes nie jest jednak tak wielki, jak niektórzy chcieliby go widzieć.

Na koniec kilka ciekawych porównań:

- trzy zawodowe amerykańskie ligi sportowe: NFL, MLB i NBA generują nieznacznie większe przychody niż wszystkie europejskie kluby piłkarskie,

- magazyn Forbes co roku wycenia 20 najdroższych klubów piłkarskich. W ubiegłym roku kosztowałby w sumie 21 mld dolarów. Według wyceny tego samego "Forbesa" amerykańska sportowa telewizja ESPN warta jest 50,8 mld dolarów,

- jeśli rzeczywiście 20 najdroższych klubów piłkarskich wartych jest 21 mld dolarów, to udziałowcy Apple'a mogliby za jeden roczny zysk (uwaga, nie chodzi o przychody!) kupić je wszystkie i jeszcze zostałoby im 18 mld dolarów w kieszeni.

- Texas Longhorns z akademickiej ligi futbolu amerykańskiego w 2013 mieli 166 mln dolarów przychodu, czyli 12,7 mln na mecz (grali 13 meczów). Real Madryt miał przychód średnio 9 mln dolarów na jednym meczu (razem z komercyjnymi sparingami w sezonie 2013-2014 miał 70 spotkań).

Wyjaśnienie

Ponieważ używałem zamiennie słów przychód i dochód w potocznym rozumieniu tych słów, niektórzy czytelnicy mieli problem ze właściwym rozumieniem tekstu. Dlatego wszędzie poprawiłem na jednoznaczny "przychód", aby dla wszystkich wszystko było jasne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.