Liga Mistrzów. Tiki-taki mecz o przetrwanie

- Zgotujemy Realowi piekło, zapłoną nawet monachijskie drzewa - zapowiada prezes Bayernu Karl-Heinz Rummenigge przed rewanżem półfinału Ligi Mistrzów. Pep Guardiola może we wtorek przeżyć najboleśniejszą porażkę w karierze. Relacja na żywo z meczu Bayern - Real Madryt od 20:45 w Sport.pl oraz aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Jeszcze przed chwilą świat patrzył na futbol oczami 43-letniego trenera. Słuchał opowieści o znaczeniu posiadania piłki, był zafascynowany tiki-taką, która Barcelonę doprowadziła do dwóch Pucharów Europy, a reprezentację Hiszpanii - do mistrzostwa świata i dwóch mistrzostw Europy.

Tak złego momentu jak tej wiosny idea Guardioli jeszcze nie przeżywała.

Zaczęło się od Barcelony, która w ćwierćfinale LM zdecydowanie dłużej była przy piłce (66 i 64 proc.), ale przegrała z Atlético Madryt. W rewanżu, choć musiała strzelić gola, by doprowadzić do dogrywki, uderzała na bramkę rzadziej od rywali. Jej pomysł na rozerwanie obrony ograniczał się do wrzutek w pole karne, po których piłka lądowała na głowach obrońców Atlético.

Tydzień temu podobnie wyglądała gra Bayernu. Monachijczycy przegrali w Madrycie 0:1, choć mieli piłkę przez 64 proc. czasu gry. Wykonali też o 427 podań więcej od Realu, ale nie przekładało się to na zagrożenie pod bramką Ikera Casillasa. Tak naprawdę Hiszpan tylko raz musiał ratować zespół - w końcówce, po strzale Mario Götzego. Guardiola i Philipp Lahm narzekali, że Bayernowi zabrakło wykończenia akcji. Problem w tym, że przy drużynie dobrze zorganizowanej w defensywie, która potrafi szybko przechodzić z obrony do ataku, tiki-taka coraz częściej wygląda na taktykę jałową. Nie daje pewności w obronie, jest bezsilna w ataku. Franz Beckenbauer już w marcu kpił, że niedługo piłkarze Bayernu zaczną wymieniać podania nawet na linii bramkowej. - Staniemy się drużyną nie do oglądania, zupełnie jak Barcelona - mówiła legenda klubu z Bawarii.

Beckenbauer narzeka, bo rok temu monachijczycy zdobyli mistrzostwo, puchar kraju oraz Puchar Europy, grając inaczej. W LM rzadziej byli przy piłce (średnio 54 proc. czasu), częściej faulowali i zdobyli aż osiem goli po rzutach rożnych i wolnych (w tym sezonie żadnego). - Wiem, że Niemcy wolą drużyny grające z kontry, takie jak Real czy Borussia. Ale Bayern zatrudnił mnie, wybrał moją wizję futbolu - broni się trener Bawarczyków. Po jego zmianach zespół łatwo obronił mistrzostwo, 17 maja zmierzy się z Borussią w finale Pucharu Niemiec. O klęsce nie ma mowy, na razie drużyna wciąż walczy na wszystkich frontach.

Ale jeśli dziś w Monachium Bayern zagra przewidywalnie, bezproduktywnie pod bramką i nie zdoła odrobić strat, Guardiola przeżyje najboleśniejszą porażkę w karierze.

Kiedy w 2010 i 2012 r. Barcelona odpadała w półfinałach LM, również uchodziła za faworyta rozgrywek. Ale tamte porażki wydawały się wypadkami przy pracy, nikt nie podważał wówczas skuteczności tiki-taki. W Monachium też nikt nie podnosił głosu, dopóki Bayern miażdżył rywali. Od kwietnia regularnie jednak gubi punkty, przegrał aż trzy mecze - tyle, ile przez poprzedni rok. Być może piłkarzy rozluźniło zdobycie mistrzostwa, być może zespół rozłożyła kontuzja Thiago Alcântary (wrócił do treningów, ale dziś nie zagra), w którym Guardiola widział centralną postać zespołu.

Niezależnie od wszystkiego, dziś hiszpański trener musi albo przywrócić wydajność tiki-tace, albo zmodyfikować styl gry.

Real jest bowiem w komfortowej sytuacji, na Allianz Arenie może zagrać tak, jak lubi. Bardzo prawdopodobne, że trener Carlo Ancelotti będzie chciał, by jego zawodnicy znów skoncentrowali się na kontrach. W końcu awans da im każdy remis, a nawet jednobramkowa porażka, pod warunkiem że strzelą gola (0:1 będzie oznaczało dogrywkę, 1:2, 2:3 itd. premiuje Real).

W Monachium budowanie szybkich ataków może Madrytowi przychodzić nawet łatwiej niż tydzień temu, gdy nie w pełni formy byli Cristiano Ronaldo i Gareth Bale. Pierwszy wracał po trzech tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją, drugi zagrał tylko kwadrans po chorobie. Dziś Ronaldo jest już w pełni sił, w sobotę strzelił dwa gole Osasunie. Bale mecz opuścił, ale dziś ma być zdrowy.

Faworytem bukmacherów do awansu są goście. Ale trzeba pamiętać, że zespoły Guardioli w fazie pucharowej LM zawsze lepiej grały u siebie niż na wyjeździe. Barcelonie zdarzało się na obcych boiskach remisować (ze Stuttgartem, z Lyonem i Milanem) i przegrywać (z Arsenalem), ale w rewanżach na Camp Nou zazwyczaj demolowała rywali. W ćwierćfinale tej edycji Bayern tylko zremisował w Manchesterze 1:1, ale w Monachium łatwo wygrał 3:1. - Doskonale wiem, że zdobycie dziesiątego Pucharu Europy jest obsesją Realu. Ale to nie oznacza, że Hiszpanie będą pragnęli zwycięstwa bardziej niż my. Chcemy zostać pierwszą drużyną, która wygra Champions League dwa razy z rzędu, zgotujemy Realowi piekło na boisku - zapowiada Arjen Robben. Jeśli Bayern nie odrobi strat, piekło prawdopodobnie przeżyje Guardiola.

Zobacz wideo

Typują bukmacherzy

Źródło: William Hill

Copyright © Agora SA