Liga Mistrzów. Lewandowski nie dał wymówek Borussii

Po dotkliwej porażce z Hamburgiem zdawało się, że Borussia jest niczym Robert Lewandowski - schorowana, słaba, bezsilna. Dziewięćdziesiąt minut w Petersburgu pokazało, że chociaż porównanie jest trafne, to w zupełnie innym kontekście.

Zresztą przed meczem przygotowano wymówki, mimo że to Zenit nie znajduje się w rytmie meczowym, a po losowaniu powszechnie sądzono, że to do Borussii los się uśmiechnął. Problem polegał jednak na tym, że sam zespół z Dortmundu dał kibicom i ekspertom powody do zwątpienia. Nowy rok przyniósł nieznaczne wzmocnienia, nawet powrót do zwycięskiej serii, której trwałość jednak najlepiej pokazał sobotni mecz z Hamburgerem. Znów, jak w listopadzie, wydawało się, że mogą pojawić się spore pęknięcia na dortmundzkim pomniku Kloppa.

Choćby ze względu na chorobę Lewandowskiego, kontuzje Bendera i Hummelsa to ostrożniejsze podejście byłoby nawet wskazane. Przecież w rozmowach przedmeczowych poruszano kwestię pogody w Petersburgu jako ewentualnej przeszkody w dobrej grze. Dodatkowo skupienie się bardziej na Bundeslidze mogłoby lepiej wyjść Borussii, która latem po prostu będzie potrzebowała gwarancji gry w następnej edycji Ligi Mistrzów, by przyciągnąć następcę dla polskiego napastnika, ale też wzmocnić defensywę. Czy w Petersburgu Jurgen Klopp z trenerskiego fanatyka nie powinien stać się pragmatykiem?

To byłoby jednak za łatwe i wbrew zasadom, które tak długo wpajał swoim piłkarzom Jurgen Klopp. Czy to półfinał europejskich pucharów z faworyzowanym Realem Madryt, czy prestiżowy mecz na starcie sezonu z "nowym" Bayernem Guardioli - niemiecki szkoleniowiec nie kalkuluje. Stąd wyjazd do Petersburga posłużył mu nie tyle do potwierdzenia jakości, lecz przypomnienia charakteru Borussii. To może tylko pierwszy mecz fazy pucharowej, może wyjazd tylko do Rosji, ale takimi zwycięstwami buduje się mentalną podstawę sukcesu. Czy jest on wciąż możliwy?

Najlepiej Borussia odpowiedziała na boisku. Nie było kunktatorstwa, ale agresja, otwarte starcia, a w drugiej połowie nawet wymiana ciosów - zwycięska. Przecież słabszą czy w niewielkim stopniu rozbitą drużynę te gole Zenitu - czy może bardziej decyzje sędziowskie? - by zatrzymały, zniechęciły, sparaliżowały. Borussia jednak nie dała sobie czasu na przemyślenie sytuacji czy reorganizację defensywy - Piszczek dalej szarżował po prawym skrzydle, ofensywna trójka wciąż dynamicznie wymieniała pozycje, a Lewandowski rozbijał rywali.

Oczywiście możliwe, że Luciano Spaletti zlekceważył Borussię. Przed meczem na łamach rosyjskiego portalu "Sport Express" rozłożono niemiecką drużynę na czynniki pierwsze, za pomocą grafik i statystyk ukazując jej siłę. Opracowanie było autorstwa analityka Tereka Grozny, który przy jednoczesnym zaznaczeniu, że Zenitowi trafił się bardzo niewygodny rywal, wskazał aspekty, których Rosjanie powinni się trzymać, by pokonać Borussię. Miał przede wszystkim zachować zimną krew w obliczu jakiegokolwiek agresywnego pressingu przeciwnika. Jednak tej odwagi wystarczyło na ledwie trzy, cztery minuty. To obrońcy Borussii wygrywali wszystkie istotne starcia, zaliczyli więcej odbiorów.

- To drużyna, która rośnie dzięki własnej interpretacji futbolu totalnego, nawet jeśli indywidualnie ich potencjał techniczny nie jest najwyższy - pisał dla "La Gazzetta dello Sport" słynny trener Arigo Sacchi. W futbolu także czasem mówi się, że zespół jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo. A po najgorszym meczu w sezonie w Petersburgu Borussia stała się odzwierciedleniem Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik w pierwszej połowie doskakiwał do Lombaertsa i Neto, częściej faulując, niż odbierając piłkę czysto, ale też budując kapitał, który wykorzystał po przerwie - gdy rywal wręcz bał się podchodzić, zostawiał miejsce, pozwalał na kluczowe dla akcji podania i decydujące o wyniku strzały. Jeszcze kogoś dziwi podwyżka zarobków przed jego ostatnim sezonem?

Tak jak Borussia bywała w ostatnich latach współczesną i autorską wersją "futbolu totalnego", tak salony Ligi Mistrzów wyzwalają w Lewandowskim postać "napastnika kompletnego". Dziś nie wyglądał jak piłkarz, którego Guardiola dopiero dostanie do piłkarskiej obróbki w doborowym towarzystwie, ale taki, który potrafi dźwigać na swoich barkach grę całego zespołu. Tak jak jego odejście odbierano jako najgorszą wiadomość dla Borussii, tak najlepszą będą słowa Lewandowskiego o chęci realizacji celów, misji w jego ostatnim półroczu w Dortmundzie. W obliczu takich popisów można śmiało założyć, że nie pozostaną one tylko pustą zapowiedzią rzuconą na facebookową tablicę oficjalnego profilu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.