Liga Mistrzów. Czy "najpewniejszy siebie piłkarz na świecie" zacznie grać na miarę talentu?

Istnieją dwa sposoby na to, by trafiać na czołówki gazet i przyciągać ogromne zainteresowanie kibiców. Jednym z nich są świetne występy na boisku piłkarskim, lecz Nicklas Bendtner zazwyczaj wybiera opcję drugą, przez co o Duńczyku mówi się głównie wskutek wydarzeń pozaboiskowych. Tym razem dokonał zniszczeń w swoim apartamencie, wyważając drzwi w siłowni i został aresztowany przez policję. We wtorek jego Arsenal zagra z Olympique Marsylia w Lidze Mistrzów. Mecz o 20:45. Relacja na żywo w Sport.pl.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Bendtner został ukarany za zniszczenie mienia, po czym zwolniono go z aresztu. Za swoje zachowanie przeprosił. Duńczyk ma jednak niezwykłe doświadczenie we wpadaniu w niecodzienne kłopoty. Niedawny areszt nie był jego pierwszym. Jeszcze podczas wypożyczenia do Sunderlandu wraz z klubowym kolegą, Lee Cattermolem, miał uszkodzić kilka pojazdów na parkingu w Newcastle.

Zaledwie kilka dni przed tym zdarzeniem wdał się w dziwaczną sytuację w kopenhaskiej pizzerii. Jego karta kredytowa została odrzucona i nie miał jak zapłacić za posiłek, więc wdał się w kłótnię z obsługą lokalu, żądając darmowego posiłku. - Nie wiecie, kim jestem? Mógłbym kupić całą pizzerię! - krzyczał. - Był kur***** arogancki, zachowując się, jakby władał tą pizzerią. Ludzie stali i patrzyli się na siebie, nie mogąc uwierzyć w jego zachowanie - relacjonował zdarzenie jeden z klientów.

Bendtner nie wpoił sobie do serca zasady mówiącej o tym, że alkoholu trzeba używać z umiarem i nigdy nie wsiadać za kierownicę po jego spożyciu. W marcu tego roku został wykluczony przez duńską federację na pół roku po tym, jak w Kopenhadze jechał pod prąd w stanie nietrzeźwości. Dodatkową karę wymierzył mu sąd, zabierając prawo jazdy na 3 lata i wlepiając prawie 100 tys. funtów kary. Finanse nie są jednak jego problemem, skoro w Arsenalu od lat zarabia 50 tys. funtów na tydzień. Jeden z duńskich sklepów po tym incydencie zaczął sprzedawać "zestaw Bendtnera", czyli figurkę piłkarza, zabawkowy samochód oraz magnes na lodówkę w kształcie piwa.

Do kar pieniężnych jest już przyzwyczajony. Podczas Euro 2012 w oznace radości po strzeleniu bramki Portugalii podniósł koszulkę, ujawniając bokserki z nazwą "Paddy Power", czyli jednej z firm bukmacherskich. UEFA nie pozwala na taką formę reklamy, zmuszając duńskiego napastnika do zapłacenia 80 tys. funtów, zawieszając go dodatkowo na jeden mecz. Bendtner tłumaczył się, że to jego szczęśliwa bielizna i nie wiedział o złamaniu jakichkolwiek przepisów. Pieniędzy na opłacenie kary nie musiał wyciągać z własnej kieszeni; bukmacher zdecydował się zapłacić grzywnę.

Niespełniony talent

Na nieszczęście dla Bendtnera jego postawa na boisku pozostawia wiele do życzenia. W Arsenalu znajduje się od 2005 roku. W 164 meczach dla londyńskiego klubu strzelił 45 bramek. Regularnie jest wypożyczany do innych klubów - Birmingham City, Sunderland czy Juventus - w nadziei, że odnajdzie formę, by móc powalczyć o miejsce w składzie "Kanonierów" lub chociaż zwrócić na siebie uwagę innego klubu. Duńczyk mógł przejść chociażby do Eintrachtu Frankfurt, lecz problem stanowiła jego wysoka pensja. Żaden klub na świecie nie zaoferuje mu ponad 50 tys. funtów tygodniówki.

Wypożyczenie do Turynu przed poprzednim sezonem dawało nadzieję na to, iż wdzięczny za otrzymaną szansę powróci do gry na swoim poziomie. Tak się jednak nie stało, po dość udanym Euro 2012 (2 bramki w 3 meczach) znacznie przytył. Władze kluby zmusiły go do diety. To nie dało oczekiwanych efektów. Wystąpił w 11 spotkaniach, nie strzelając żadnej bramki. Na pocieszenie może powiedzieć o sobie, że jest mistrzem Włoch. Idolem turyńskich fanów nigdy się nie stał. Jeszcze w marcu tego roku, czyli ponad pół roku po transferze, okazało się, że oficjalny sklep Juventusu nie sprzedał żadnej koszulki z jego nazwiskiem!

Takie zdarzenia nie odciskają na nim żadnego piętna, nie przejmuje się nimi. Jego naturę najlepiej wyjaśnia test psychologiczny na postrzeganie samego siebie. Duńczyk zdobył w nim 10 punktów na... 9 możliwych. Przeprowadzający badanie francuski psycholog Jacques Crevoisier był zszokowany, nigdy wcześniej nie widział takiego wyniku. - Gdy Bendtner zmarnuje okazję, zawsze jest szczerze przekonany, że to nie jego wina. Do pewnego stopnia jest to problem. Z drugiej strony, ten facet ma niesamowitą zdolność do podnoszenia się po upadkach - tłumaczy Crevoisier.

Bendtner wszystko to potwierdza. Jeszcze gdy był nastolatkiem i dopiero wchodził w świat wielkiej piłki, mówił o sobie tak. - Czuję się bardzo pewny we wszystkim, co robię, obojętnie, czy to tenis, badminton, piłka nożna czy cokolwiek innego. Po prostu wychodzę i myślę, że dam radę, co w większości przypadków się udaje. Pewność siebie jest bardzo ważna. Dobrze mieć poczucie, że wychodząc na boisko, mogę zawładnąć światem.

Kibice Arsenalu nie podzielają jednak jego opinii o samym sobie. Wielu z nich chciałoby, by jak najszybciej opuścił klub z Emirates i nigdy więcej się w nim nie pojawiał, chociażby po wypowiedzi, że pod koniec letniego okna transferowego chciał odejść z Arsenalu i był "rozczarowany", gdy to się nie udało. Trzy kluby były nim zainteresowane do samego końca, lecz od Arsene'a Wengera dowiedział się, że nigdzie nie odchodzi. Był już gotowy do odejścia mimo spodziewanej obniżki zarobków, lecz wbrew własnej woli musiał zostać.

Szanse na to, że Bendtner znajdzie się na czołówkach gazet i ustach kibiców dzięki swojej grze, ciągle istnieją. W październiku udowodnił, że nie zapomniał, jak się strzela bramki, dwukrotnie pokonując Gianluigiego Buffona w meczu z Włochami. Duńczyk ma 25 lat, co daje mu jeszcze trochę czasu na wydoroślenie. Przed laty miał plan, by w tym wieku być wśród najlepszych napastników na świecie. I jest nim. We własnym umyśle.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.