Liga Mistrzów. Wieczór, który odmienił zwariowane życie Lewandowskiego

- Bayern wydaje się najbardziej logicznym wyborem dla Lewandowskiego - mówi Andrzej Juskowiak, były napastnik reprezentacji Polski, obecnie komentator Eurosportu i TVP.

Robert Błoński: Przyjemnie komentowało się środowy mecz Borussia - Real.

Andrzej Juskowiak*: Bardzo. Spodziewałem się co prawda, że Robert strzeli bramkę, bo w Bundeslidze trafiał w 12 ostatnich meczach. To nie przypadek, jest w wyśmienitej formie. Ale czterech trafień się nie spodziewałem. Przecież to był półfinał Ligi Mistrzów. Jeden wieczór odmienił jego, i tak już zwariowane, życie. Po takim występie powiedziano i napisano o nim więcej dobrego niż przez te wszystkie tygodnie niekończącej się sagi o odejściu z klubu.

Strzeliłeś kiedyś cztery gole w meczu?

- Na takim poziomie jak Robert nigdy, bo nigdy nie grałem w półfinale Champions League. Hat-tricki się zdarzały, także w Bundeslidze czy reprezentacji, ale wyczyn Roberta wydaje się niepowtarzalny. W grupie zdarzają się mecze, w których brakuje koncentracji czy odpowiedniej mobilizacji. W półfinale żartów nie ma. Pepe czy Varane chcieli powstrzymać Roberta, ale nie potrafili. Fenomenalnie zachowywał się w polu karnym. Szczególnie przy trzeciej bramce, kiedy przewidział, co może się zdarzyć po strzale Schmelzera, gdzie może polecieć piłka. Doskonale ją przyjął, odwrócił się i błyskawicznie strzelił. Pepe, który w El Classico podeptał Messiego, w środę nie zdążył nic zdziałać. W telewizji wydawało się, że to łatwa sytuacja. Ale żeby strzelić takiego gola, trzeba być szybkim, sprawnym, skoncentrowanym i mieć chłodną głowę. Robert wiedział, co chce zrobić, i potrafił to wykonać.

W sezonie 2009/10 byłeś jego trenerem w Lechu. Bardzo się zmienił od tamtego czasu?

- Kiedy na treningach strzeleckich był skupiony, wyglądało, że umie wszystko. Wiele razy potrafił idealnie powtórzyć zagranie. Gdy bywał rozkojarzony, zdarzało mu się nie wykorzystywać prostych sytuacji. Zbyt szybko nabierał przekonania, że to, co najtrudniejsze, czyli np. minięcie obrońcy, ma za sobą. A trzeba było jeszcze trafić do bramki. Kiedy już było jasne, że idzie do Bundesligi, ćwiczył indywidualnie z Andrzejem Kasprzakiem, trenerem od przygotowania fizycznego. I pojechał do Borussii w miarę przygotowany. Wtedy jeszcze bał się strzałów z lewej nogi. Powiedziałem, że w Bundeslidze nie będzie czasu przekładać piłki na prawą. Zaczął ryzykować i w pełnym biegu uderzać słabszą nogą. Dziś nie widać różnicy. W Dortmundzie zrobił ogromny postęp, bo codziennie ćwiczy ze znakomitymi piłkarzami. Później takich samych albo niewiele lepszych spotyka w meczu.

Jest mocny fizycznie, nie przewraca się w walce z obrońcami.

- Wynika to z jego ogromnej pewności siebie i świadomości wysokiej klasy oraz umiejętności. Nabrał doświadczenia i cwaniactwa, doskonale wie, jak się ustawić, żeby rywal go nie przewrócił. Staje do niego bokiem, zmusza do walki bark w bark, rzadko pozwala obrońcom wskakiwać sobie na plecy. Doskonale gra tyłem do bramki, nauczył się szybkiej gry. W poważnym meczu potrafi zagrać na takim luzie jak podczas gierki treningowej. Te cztery gole to wyłącznie jego zasługa. Śmieszy mnie, jak wiele osób przypisuje sobie zasługi w odkryciu talentu Roberta. Ja się cieszę z tego, że w niczym nie przeszkodziłem.

Po sezonie prawdopodobnie trafi do Bayernu.

- Nie ma w Europie piłkarza, który nie chciałby teraz grać w tym klubie. Dla mnie to logiczny wybór. Robert zna ligę, specyfikę, wymagania i zawodników. Skoro w Dortmundzie potrafił strzelić ponad 20 goli w sezonie, to tym bardziej będzie w Bayernie. Do Monachium trafił też Mario Götze, jeden ze współtwórców jego goli w Borussii. Bayern ma też innych kreatywnych piłkarzy - Robbena, Ribery'ego czy Müllera, więc Robert nie będzie narzekał na brak okazji. O miejsce powalczy z Mario Mandżukiciem, bo Mario Gomez wydaje się za wolny do szybkiej gry Bayernu. Klub z Monachium to gwarancja trofeów w każdym sezonie, rosnąca europejska potęga. Jeśli nie rozsadzi go jakaś zawierucha, może długo utrzymywać się na topie. Grają tak, że rywale - z Barceloną na czele - wyglądają tak, jakby nie potrafili prosto kopnąć piłki. Bayern jest blisko drugiego z rzędu finału Champions League. To drużyna z rozwiniętym genem zwycięstwa. Kiedyś małe dzieciaki marzyły o grze w Manchesterze, Barcelonie czy Realu - te nazwy przyciągały chłopców ganiających za piłką. Ale np. w Madrycie nie poradzili sobie tak wielcy piłkarze jak Sneijder, Robben, van der Vaart czy Huntelaar. Bayern nie jest tak podporządkowany i uzależniony od jednostki jak Real od Ronaldo czy Barca od Messiego. Zastanawiam się tylko, czy Borussia puści Roberta do Monachium - w Lidze Mistrzów zarobiła 50 milionów euro, na Goetzem - 37. Może wydać zgodę na transfer do każdego klubu, tylko nie do Bayernu. Robert ma jeszcze roczny kontrakt. Z niewolnika nie ma pracownika, ale umowę trzeba respektować.

Czy Robert rozwinie się w Bayernie?

- Jak ktoś strzela Realowi cztery gole w półfinale Champions League, to trudno oczekiwać, że za rok strzeli pięć. Ważne, by Robert utrzymał dyspozycję, regularnie trafiał. Trudniej utrzymać się na szczycie niż na niego wejść. Lewandowski to piłkarz, który żyje od meczu do meczu, granie jest dla niego jak powietrze. Jest świetnie wytrenowany, szybko się regeneruje po wysiłku. Borussia, przed transferem z Lecha, badała wszystko, ale jedno z pierwszych pytań - po szybkości i wydolności - było o regenerację. W Bayernie raczej nie będzie grał w każdym meczu. Mandżukić odpoczywa w lidze, gole strzelają Gomez albo Pizarro, a Chorwat gra w Champions League. Pasuje do stylu Bayernu, niesłychanie pracuje w obronie - ma 21 fauli w tej edycji Ligi Mistrzów, najwięcej ze wszystkich zawodników. A jest napastnikiem.

Czy Bayern i Bundesliga to dla Roberta prawdziwe wyzwanie sportowe?

- Właśnie dwa najlepsze niemieckie kluby rozbiły dwa najlepsze zespoły z Hiszpanii. Strzeliły im osiem goli. Bundesliga się rozwija, kluby grają efektownie, skutecznie, 1:0 nikogo nie cieszy. No i przede wszystkim to jest liga bezpieczna finansowo, bez długów i astronomicznych kontraktów. W Bayernie, gdzie przychodzi trener Josep Guardiola, Robertowi będzie najłatwiej o sukcesy,. Ten klub stać na każdego piłkarza świata, świetnie, że wybrał Roberta.

Przeskok z Dortmundu do Monachium będzie ogromny?

- Borussia na pewno nie jest klubem tak medialnym jak Bayern. Trener Jupp Heynckes powiedział ostatnio, że w Niemczech większą odpowiedzialność za słowa ponosi tylko kanclerz Angela Merkel. Trener Bayernu jest na drugim miejscu, współpraca z mediami jest bardzo ważna. Robert sobie i z tym poradzi.

Na koniec: jak wytłumaczyć polskim kibicom, żeby w czerwcowym meczu z Mołdawią w Kiszyniowie nie oczekiwali od Roberta czterech goli?

- W 1998 roku w Kiszyniowie strzeliłem Mołdawii trzy gole w meczu eliminacyjnym, więc w razie kłopotów chętnie pomogę. A mówiąc poważnie, to nie warto porównywać gry Roberta w klubie i kadrze. Z Realem miał piłkę w polu karnym tyle razy, ile w trzech czy czterech ostatnich meczach reprezentacji. Nie mamy tak dobrych ofensywnych zawodników, jakich ma Borussia. Robert ma inne zadania, dużo biega poza polem karnym. W Borussii nauczył się szybkiej gry na jeden kontakt, zawsze ma do kogo odegrać, w reprezentacji musi przyjąć piłkę, zaczekać na kolegę i dlatego za chwilę ma obrońcę na plecach. Nasza reprezentacja nie gra tak płynnie i szybko jak Borussia. Zarzuty, że Robert stara się mniej niż w klubie, są dla mnie bez sensu. Po prostu nasza kadra nie potrafi grać i funkcjonować tak jak perfekcyjnie zbudowana przez trenera Juergena Kloppa maszyna z Dortmundu. Robert jest jej ważnym elementem, doskonale pasuje, ale tam wszystkie elementy konstrukcji są dopasowane. O każdym zawodniku BVB można powiedzieć, że umie grać w piłkę, że jest w stanie dać drużynie coś ekstra, a nie tylko wykopać w aut. W reprezentacji Robert nie ma takiego wsparcia, jakie dostaje w klubie.

*król strzelców igrzysk w Barcelonie (1992), trener Roberta Lewandowskiego w Lechu

Zobacz wideo

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.