Borussia - Real. Dortmundzka klątwa bramkarzy

Roman Weidenfeller, podobnie jak jego wielcy poprzednicy w bramce Borussii, ma ogromny wkład w powrót niemieckiej drużyny na szczyty europejskiego futbolu. Jego fantastyczne interwencje w dwumeczu z Malagą pomogły wygrać rywalizację ćwierćfinałową Ligi Mistrzów, ale jednocześnie pozwoliły bramkarzowi wpisać się w historię klątwy golkiperów z Dortmundu, którzy nie potrafili przebić się do reprezentacji Niemiec.

Stefan Klos, na co dzień poważny i pełen spokoju, po końcowym gwizdku spotkania z Juventusem szalał wraz z kolegami na murawie Stadionu Olimpijskiego w Monachium. Niewysoki bramkarz miał ogromny wkład w zdobycie pierwszego w historii klubu Pucharu Mistrzów. Wyeliminowanie AJ Auxerre i Manchesteru United na drodze do finału zakończyło się utratą tylko jednego gola w czterech meczach, a w finale z Juventusem Klos skapitulował kolejny raz po golu Alexa Del Piero. Wcześniej fantastycznie bronił jednak strzały Vladimira Jugovicia i Christiana Vieriego.

Cztery lata wcześniej Juventus wygrał z Borussią dwumeczowy finał Pucharu UEFA. Niespełna 22-letni Klos puścił w sumie sześć goli, nie miał jednak wówczas przed sobą fantastycznych obrońców z Matthiasem Sammerem i Juergenen Kohlerem na czele. Ten drugi zresztą grał wówczas w składzie Juve, podobnie jak inna późniejsza gwiazda BVB - Andreas Moeller. Wracając do Klosa, na drodze do finału spisywał się on doskonale w meczach m.in. z Celtikiem, Romą i Auxerre. W tym ostatnim półfinałowym starciu obronił m.in. decydujący rzut karny, po którym Borussia awansowała do finału.

Pomiędzy tymi dwoma finałami Borussia z Klosem w bramce zdobyła dwa tytuły mistrzowskie oraz dwa Superpuchary Niemiec. Pół roku po monachijskim finale Klos zachował czyste konto w wygranym przez niemiecką drużynę meczu o Puchar Interkontynentalny z Cruzeiro Belo Horizonte. Rok później uwielbiany bramkarz BVB odszedł do Glasgow Rangers. Po dziewięciu latach zakończył tam karierę jako kapitan z czterema tytułami i trzema pucharami krajowymi na koncie.

Mimo tak fantastycznych osiągnięć Klos nie zagrał choćby jednego (!) meczu w dorosłej reprezentacji Niemiec. Dlaczego? Widocznie "Mannschaft" nie potrzebował niezbyt wysokiego jak na bramkarza zawodnika Dortmundu. Zdążył on zagrać jedynie 17 spotkań w młodzieżówce oraz dwa mecze w drużynie olimpijskiej, która nie awansowała na turniej w Barcelonie. W latach 90. w seniorskiej kadrze rządzili Bodo Illgner i Andreas Koepke, a w odwodzie był jeszcze młody Oliver Kahn. Tak więc Klosowi nie pozwolono nawet zadebiutować w reprezentacji, która w ciągu tych 10 lat zdobyła mistrzostwo świata i zagrała w dwóch finałach Euro (w tym jednym wygranym). Klos był jednak dopiero pierwszym golkiperem z Dortmundu, nad którego losem zawisła ta klątwa.

Jensowi się udało... ale był już wtedy gdzie indziej

Po odejściu Klosa władze klubu z Westfalen Stadion zdecydowały o sprowadzeniu z Milanu 30-letniego Jensa Lehmanna. Były bramkarz znienawidzonego przez fanów BVB Schalke 04 miał za sobą jedną, i to bardzo nieudaną, rundę na San Siro, podczas której zagrał tylko w pięciu spotkaniach. W Dortmundzie Lehmann wrócił jednak do wysokiej formy i z budowanym za ogromne pieniądze zespołem zaczął odnosić sukcesy na krajowym i europejskim podwórku.

W 2001 Borussia stanęła na trzecim stopniu podium, dzięki czemu w kolejnym sezonie naszpikowana takimi gwiazdami jak Marcio Amoroso, Jan Koller czy Tomas Rosicky drużyna zagrała w Lidze Mistrzów. Tam nie udało się wyjść z grupy, jednak z Lehmannem w bramce Niemcy dotarli aż do finału Pucharu UEFA. Po drodze bramkarz Borussii puścił zaledwie jedną bramkę w siedmiu kolejnych meczach - z FC Kopenhaga, Lille, Slovanem Liberec i Milanem. W rewanżu na San Siro Lehmann poległ już trzy razy po golach Inzaghiego, Contry i Serginho, ale i tak drużyna prowadzona przez Sammera zdołała awansować do finału. Mecz z Feyenoordem na jego stadionie zakończył się porażką 2:3, a 2/3 meczu Borussia grała w osłabieniu po czerwonej kartce dla Koehlera.

Tak jak w Borussii Lehmann nie dawał swojemu zmiennikowi Wolfgangowi De Beerowi zbyt wielu nadziei na grę, tak sam długo nie miał nadziei na miejsce w bramce drużyny narodowej. Mimo że zadebiutował w kadrze już w 1998, to pierwszym bramkarzem został dopiero osiem lat później przed mundialem w Niemczech. Wcześniej jako zawodnik BVB regularnie przegrywał rywalizację ze swoim rówieśnikiem z Bayernu Monachium Oliverem Kahnem. Lehmann siedział na ławce, gdy Niemcy dotarli do finału MŚ w 2002 oraz gdy odpadali w fazach grupowych Euro w 2000 i 2004. W międzyczasie grał w meczach towarzyskich i epizodycznie w eliminacjach. W 2003 roku przeniósł się do Arsenalu i dopiero po trzech latach gry w Londynie wywalczył bluzę z numerem jeden w kadrze. Mimo że to jego prowadzący reprezentację Juergen Klinsmann wskazał jako pierwszego golkipera, to na sam koniec niemieckiego mundialu - w meczu o trzecie miejsce - w bramce stanął kończący karierę Kahn. W 2008, już jako świeżo upieczony gracz Stuttgartu, Lehmann zagrał już cały turniej Euro zakończony zdobyciem srebrnego medalu.

Roman potwierdza regułę

Odejście Lehmanna do Arsenalu zbiegło się w czasie z kryzysem finansowym oraz sportowym w klubie z Dortmundu. W składzie coraz gorzej spisującej się drużyny pojawił się młody Roman Weidenfeller sprowadzony niedawno z Kaiserslautern. Począwszy od najgorszego od ponad 20 lat sezonu 2007/2008 Borussia zaczęła się jednak piąć coraz wyżej w niemieckiej hierarchii, a konsekwentna polityka klubu stawiającego na wychowanków oraz sprowadzonych młodych zawodników zaczęła przynosić efekty. Finał Pucharu Niemiec w 2008, piąte miejsce w 2010 roku - to była dopiero zapowiedź ogromnych sukcesów, jakie miała wywalczyć drużyna z Weidenfellerem w bramce.

Zawsze uchodził on za solidnego bramkarza, który miewał występy wybitne, jednak brakowało mu tego błysku, który widzimy u światowej klasy golkiperów. Jednak gdyby nie jego pewna postawa w dwóch kolejnych sezonach, drużyna Juergena Kloppa mogłaby nie osiągnąć tak wiele - dwa tytuły na krajowym podwórku oraz Puchar Niemiec, a w obecnym sezonie Liga Mistrzów, w której Borussia dotarła już do półfinału. Gdyby jednak nie fantastyczne parady Weidenfellera w dwumeczu z Malagą i innych poprzedzających spotkaniach, to na pewno ekipa z Dortmundu nie zaszłaby aż tak daleko.

Przypomnijmy, że w tegorocznej Lidze Mistrzów 32-letni bramkarz zachował czyste konto w aż czterech meczach (z Ajaxem, Szachtarem, City i Malagą). Jego rewelacyjna postawa pomogła wygrać mecze z Realem i Malagą - w obu tych spotkaniach na jego bramkę oddano po pięć celnych strzałów. W sumie skapitulował trzy razy, ale wybronił bardzo groźne uderzenia Cristiano Ronaldo, Angela Di Marii, Mesuta Oezila, Joaquina, Jeremy'ego Toulalana i Eliseu. Jego spokój i opanowanie udzielają się młodszym obrońcom, zresztą Weidenfeller jako jeden z najstarszych graczy w zespole jest drugim kapitanem. Opaskę zakłada wówczas, gdy na ławce siedzi Sebastian Kehl, a dzieje się tak nierzadko.

Jak się łatwo domyślić, Weidenfeller nie ma obecnie najmniejszych szans na grę w reprezentacji Niemiec. Dotychczas rozegrał on tylko trzy mecze w drużynie młodzieżowej, i to wówczas, gdy był jeszcze piłkarzem Kaiserslautern. W 2005 roku rozegrał jeden mecz w kadrze B i była to jak na razie jego ostatnia przygoda z niemieckim "Mannschaftem". Od 2010 niepodważalną pozycję jako numer jeden ma Manuel Neuer z Bayernu, a jego zmiennikami są Marc-André ter Stegen z Borussii Moenchengladbach i Tim Wiese z Werderu Brema. Golkiper z Dortmundu nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze Joachima Loewa na Euro 2012, w której było aż czterech bramkarzy.

Niemiecki selekcjoner zapowiedział już zresztą, że dopóki on będzie prowadził kadrę, to Weidenfeller nie zostanie do niej powołany. Powodem są ponoć słowa, jakie bramkarz Borussii wypowiedział w 2011 roku, sugerując, że Loew jest homoseksualistą. Tak czy siak, Weidenfeller jest już trzecim z rzędu wybitnym bramkarzem BVB, który nie gra w reprezentacji Niemiec. Pozostaje więc tylko pytanie, czy w decydujących meczach Ligi Mistrzów pójdzie śladem Klosa, który zdobył już najcenniejsze trofeum w klubowym futbolu, czy też śladem Lehmanna, który po awansach do finałów nie zdołał zdobyć ani Pucharu UEFA w 2002, ani Pucharu Mistrzów w 2006 roku.

Więcej o:
Copyright © Agora SA