Liga Mistrzów. Borussia nadal niepobita, ale ślepa pod bramką

Starał się Robert Lewandowski, świetne szanse marnował Mario Goetze i mistrzowie Niemiec tylko zremisowali 0:0 w Máladze. Rewanż ćwierćfinału Ligi Mistrzów we wtorek.

Tylko przez chwilę wydawało się, że trener Manuel Pellegrini znalazł sposób na powstrzymanie Lewandowskiego. Sposób, z którego korzystają wszyscy rywale reprezentacji Polski - odcięty od podań napastnik Borussii Dortmund jest zupełnie bezużyteczny, więc wraca po piłkę i brakuje go w polu karnym.

W Máladze Polak w ten sposób grał tylko na początku. Potem wszystko, co najlepsze w ofensywie Borussii, zaczynało się od niego. Odgrywał piłkę - nogami i głową - skrzydłowym, sam mijał rywali, oddawał strzały. Był obok bramkarza Romana Weidenfellera najlepszym piłkarzem gości i nazwalibyśmy go jedynym ofensywnym, który nie zawiódł, gdyby nie koszmarne pudło tuż po przerwie.

Kevina Großkreutza trudno było dojrzeć na boisku, akcje podrywającego trybuny w Bundeslidze Marco Reusa kończyły się stratami. Brakowało rajdów prawym skrzydłem, zazwyczaj przeprowadzanych przez Jakuba Błaszczykowskiego. W środę kapitana reprezentacji Polski nie było jednak nawet w rezerwie, bo nie zdążył wyleczyć kontuzji pachwiny, której doznał na rozgrzewce przed meczem z San Marino.

To kolejny dowód na to, jak bardzo strata jednego kluczowego piłkarza osłabia dortmundczyków. Znów zobaczyliśmy, że trener Jürgen Klopp zarządza najuboższą kadrą w elicie. Borussia do ćwierćfinału LM dotarła na nogach tylko 20 piłkarzy. Żaden zespół walczący o półfinał nie wystawił ich tak mało, nawet Pellegrini z wyprzedającej się na gwałt Málagi skorzystał z 24 zawodników.

Nie wyliczalibyśmy jednak kadrowych słabości dortmundczyków, gdyby przytomniej przed bramką zachowywał się w środę ten, po którym Niemcy spodziewają się najwięcej. Ba, gdyby Maria Götzego można było ogłosić bohaterem wieczoru, Borussia byłaby już pewna awansu do półfinału.

21-letni rozgrywający zmarnował trzy świetne szanse na gole. Za każdym razem miał przed sobą tylko Wilfreda Caballero, dwa razy trafiał w niego, raz chybił.

Łatwość, z jaką goście dochodzili do sytuacji strzeleckich, to największa niespodzianka wieczoru. Zdobycie bramki w Máladze to zadanie potwornie trudne, w Champions League nie podołały mu Panathinaikos, Zenit, Milan i Porto - dwa razy na La Rosaleda trafił co prawda Anderlecht, ale dopiero w ostatniej kolejce fazy grupowej, gdy pewni pierwszego miejsca gospodarze grali rezerwowymi.

W środę czyste konto Hiszpanie zawdzięczają nie szczelnej defensywie, lecz nieskuteczności mistrzów Niemiec. Borussia oddała aż 20 strzałów, w tym 7 celnych. Gospodarze uderzali 17 razy, ale świetnych okazji mieli zdecydowanie mniej. Oni powinni być szczęśliwi, że przetrwali. Ich najważniejszym zmartwieniem przed rewanżem będzie zawieszenie za kartki defensywnych graczy - stopera i kapitana Weligtona, a także pomocnika Iturry.

Borussia pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w rozgrywkach i faworytem rewanżu, ale we wtorek każdy bramkowy remis da awans Hiszpanom. Dobrą wiadomością dla piłkarzy Kloppa jest to, że w Dortmundzie wygrała wszystkie mecze w LM, a poza La Rosaleda defensywa Málagi nie jest już tak szczelna. Nie powstrzymała napastników w St. Petersburgu, Mediolanie i Porto. A trudno sobie wyobrazić, że gwiazdy Borussii znów partaczą w LM na potęgę.

Tu grają przyszłe polskie gwiazdy NBA

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.