Liga Mistrzów. Błaszczykowski zdrowieje. Zdąży na mecz z Realem?

Jest szansa, że wrócę na rewanż z Realem Madryt za dwa tygodnie - mówił kapitan reprezentacji Kuba Błaszczykowski.

Na początku października w ligowym meczu z Hanowerem wykręcił prawą stopę tak mocno, że został zniesiony z boiska i trafił do szpitala. Kontuzja wyeliminowała go z meczów kadry z RPA i Anglią. W Borussii opuścił najbardziej prestiżowe wydarzenie sezonu - derby z Schalke. Zabraknie go w środowym hicie Ligi Mistrzów z Realem. Pierwsze diagnozy mówiły, że do gry wróci w połowie listopada i może nie zdążyć na sparing kadry z Urugwajem (14 listopada). - Nienawidzę oglądać mecze z trybun czy ławki. Kiedy nie mogę grać, wolę już usiąść przed telewizorem. Oglądanie na stadionie kosztuje mnie więcej nerwów i sił niż granie. Być może nerwy niedługo się skończą. W czwartek zdjąłem specjalny but stabilizacyjny. Do niedzieli miałem po jednym treningu stabilizacyjnym dziennie, teraz będą dwa. Ominęło mnie coś wyjątkowego. Na mecz z Anglią czasem czeka się całe życie - stwierdził Błaszczykowski podczas promocji portalu Bundesliga.com/pl w Dortmundzie.

W trzech ostatnich meczach zespół Waldemara Fornalika zdobył pięć punktów. - Była szansa na zwycięstwo w Czarnogórze, z Anglią też nie musieliśmy stracić gola - mówił Błaszczykowski. - Z pięcioma punktami nikt na mundial nie pojechał. Trzeba pójść za ciosem i wygrywać wiosną.

Ale prawdopodobnie decydujące mecze odbędą się w październiku - na Ukrainie i w Anglii. - Nie pompujmy balonu, nie mówmy, że jest ekstra - apelował Błaszczykowski. - Po 1:1 z Rosją na Euro drużynę zasypano komplementami, a po porażce z Czechami zdaniem dziennikarzy okazało się, że nie mamy reprezentacji. Dwa miesiące temu pisaliście: "Piłkarze wejdą na głowę nowemu selekcjonerowi". Teraz cieszycie się, że zespół ma selekcjonera z prawdziwego zdarzenia. Apeluję o chłodną głowę. Nie oceniam pracy Waldemara Fornalika, jestem od grania. Łatwiej spytać selekcjonera, czy jest zadowolony, jak realizujemy jego założenia taktyczne i czy na boisku robimy to, czego wymaga.

Ostatni mecz o punkty Polska gra na Wembley 15 października 2013 r., czyli 40 lat bez dwóch dni od remisu, który dał Polsce sensacyjny awans na MŚ. - Lubimy wspomnienia, ale wolałbym, żebyśmy mówili: "Gramy niemal równo rok po remisie na Narodowym". Chciałbym, żebyśmy przed meczem z Anglią mieli szanse na awans. A jeszcze bardziej bym chciał, żebyśmy na Wembley pojechali już pewni występu na mundialu - kończy Błaszczykowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.