Ośmiokrotny mistrz Białorusi, który w poprzedniej edycji Lig Mistrzów wywalczył jedynie dwa remisy, tym razem po dwóch kolejkach ma komplet punktów. O ile jeszcze zwycięstwo nad mistrzem Francji można uznać za niespodziankę, to już pokonanie wicemistrza Niemiec i finalisty ubiegłorocznej LM jest już prawdziwą sensacją.
Innego zdania jest jednak prezes białoruskiego klubu mającego swoją siedzibę w 150-tysięcznym Borysowie. - Nasza wygrana nie powinna być traktowana jako całkowita sensacja. Nasi trenerzy i piłkarze to prawdziwi profesjonaliści i patrioci. Cały nasz personel oraz wszyscy piłkarze bardzo kochają futbol tak samo jak swoją ojczyznę - powiedział Kapski.
- Nasza wyjściowa jedenastka składa się z dziesięciu białoruskich piłkarzy i tylko jednego cudzoziemca. To bardzo rzadki przypadek w europejskim futbolu. Myślę, że to bardzo ważne, gdy piłkarze rozumieją dla kogo grają i kto ich wspiera - zaznaczył prezes w propagandowym tonie.
Sukces odniesiony przez BATE jest tym większym powodem do dumy dla białoruskich kibiców, gdy weźmiemy pod uwagę budżet klubu. Osiem milionów euro wydaje się niewielką sumą w porównaniu do mistrza Rosji, który dysponuje aż 280 milionami. Z kolei najbogatszy polski klub ma w tym sezonie do dyspozycji dwadzieścia mln. euro.
Najbardziej spektakularnym transferem BATE było zatrudnienie najlepszego białoruskiego piłkarza Alexandra Hleba. Jego doświadczenie wyniesione z Arsenalu i Barcelony pozwoliło mu w krótkim czasie zostać przywódcą zespołu.
- Gdy podpisywaliśmy kontrakt z Hlebem, niektórzy ostrzegali mnie, że piłkarz z tak wielką charyzmą może zburzyć atmosferę w szatni zespołu - przyznaje trener Wiktor Gonczarenko. - Jednak wszystko ułożyło się w najlepszy możliwy sposób. Hleb zjednoczył cały zespół wokół siebie i jest teraz prawdziwym liderem - dodaje szkoleniowiec, który zaznacza, że w kolejnym grupowym meczu z Valencią, chce przedłużyć zwycięską passę zespołu w Lidze Mistrzów.