Dudek: Stawiam na Bayern

- W Niemczech dostali lanie od Borussii, to ich ostatnia szansa na trofeum. Będą mniej osłabieni od londyńczyków. Fenomen Chelsea polega na doskonałej atmosferze w szatni, ale era jej starszych piłkarzy się kończy - mówi Jerzy Dudek, zdobywca Ligi Mistrzów z 2005 r. w barwach Liverpoolu

Ole, ole, ole, ole! Trybuna Kibica zawsze pełna

Robert Błoński: Przed półfinałami typowałeś, że w finale obejrzymy El Clásico. Tymczasem Barcelona odpadła z Chelsea, a Real z Bayernem.

Jerzy Dudek: Hiszpanie byli faworytami ekspertów i kibiców. Znam tylko jedną osobę, która postawiła inaczej. Futbol znowu jednak okazał się nieprzewidywalnie piękny. Na dziesięć takich konfrontacji, jakie mieliśmy w półfinałach, Chelsea i Bayern miały prawo wygrać tylko raz. Zdarzyło się to teraz, bo Barcelona i Real nie znalazły na nie sposobu. Były chyba zbyt pewne siebie. A ich największe gwiazdy - Ronaldo i Messi, dzień po dniu nie wykorzystały karnych. Chelsea i Bayern były bardziej zdeterminowane i dostały nagrodę.

Który finalista jest bardziej zaskakujący?

- Chelsea. Przez 180 minut dzielnie odpierała ataki Barcy, dla której to był bardzo nieszczęśliwy dwumecz. Świetnie bronił bramkarz Petr Czech, czasem koledzy wybijali piłkę z linii bramkowej. W rewanżu Anglicy grali w dziesiątkę, bo czerwoną kartkę dostał Terry, i chyba wymyślili nowy system gry: sześciu w linii z tyłu i trzech pomocników przed nimi. Ale to zdało egzamin. Przed konfrontacją Realu z Bayernem życzyłem awansu "Królewskim", ale nie odbierałem szans Niemcom.

Kto wygra finał?

- Moim faworytem jest Bayern. Ale delikatnym. Uważam, że ma większe możliwości. W lidze i Pucharze Niemiec dostali lanie od Borussii Dortmund. Finał Ligi Mistrzów to ich ostatnia szansa na trofeum w sezonie. Chelsea wygrała Puchar Anglii, ale na finał straciła ważniejszych piłkarzy niż Bayern.

W Chelsea odsunięci za kartki są obrońcy Terry i Ivanović. Pauzują też pomocnicy Ramires i Meireles. W Bayernie zabraknie obrońców Badstubera i Alaby oraz defensywnego pomocnika Gustavo.

- Na finał Champions League anulowałbym żółte kartki. Pauzowaliby tylko ci, którzy wcześniej wylecieli za czerwoną.

Oba zespoły będą osłabione w obronie. Czy to daje nadzieję na finał z więcej niż jednym golem?

- Z reguły im bardziej rozkleja się defensywa, tym gra się jeszcze ostrożniej. Starają się ograniczyć ryzyko popełnienia błędów do minimum. Te osłabienia są, moim zdaniem, korzystniejsze dla Bayernu. Niemcy i tak byli w obronie słabsi od Chelsea. Ich błędy naprawiał bramkarz Neuer. Za to są lepsi w ataku i mogą wykorzystać słabość Anglików z tyłu. W finale mogą mieć więcej argumentów.

Większość piłkarzy Chelsea, m.in.: Czech, Cole, Essien, Mikel, Lampard, Malouda, Drogba i Kalou, to twoi przeciwnicy z czasów, gdy grałeś w Liverpoolu.

- Fenomenem "The Blues" jest doskonała atmosfera w szatni. Ona daje im siłę, wyniki i długowieczność. Na początku sezonu trenerem został André Villas-Boas, który wcześniej przez siedem lat współpracował z José Mourinho. Próbował zaprowadzić swoje porządki, chciał być nowym Mourinho, ale okazał się tylko tańszą wersją rodaka. Piłkarze Chelsea nie kupili jego metod, bo doskonale znają oryginał. Dlatego Villasa-Boasa zastąpił Roberto Di Matteo. Zmiana wykrzesała z weteranów być może ostatnią iskrę energii. Era starszych piłkarzy Chelsea dobiega jednak końca. Już nie wystarczy samo doświadczenie. W futbolu decyduje przygotowanie fizycznie, a graczom Chelsea zaczyna brakować sił.

Starsi piłkarze nie zaakceptowali Villasa-Boasa. Terry z Lampardem i Drogbą rządzą szatnią Chelsea?

- Patrząc na to, ile czasu ci zawodnicy są w klubie, coś musi być na rzeczy. Ich relacje z dyrektorem sportowym czy prezesem są bardziej serdeczne i zażyłe, niż się przyjmuje. Terry świetnie czuje drużynę Chelsea, jest za nią odpowiedzialny. Di Matteo nie dawał gwarancji sukcesu. Przejął drużynę w ciężkim momencie i potrzebował wsparcia starszych piłkarzy. Zaangażowanie poza boiskiem zabiera jednak koncentrację na meczu. Może Terry miał za dużo na głowie i dlatego w półfinale kopnął jednego z rywali bez piłki, za co wyleciał z boiska. W kluczowej chwili zabrakło mu wyobraźni. Londyńczykom wciąż jest ciężko się otrząsnąć po Mourinho.

Villasa-Boasa zwolnili piłkarze?

- Za głęboko próbował wejść w buty Mourinho. To, że przez jakiś czas siedział obok niego, nie znaczy, że jest tak samo znakomitym szkoleniowcem. W tak wielkim klubie nie ma czasu na rewolucję, muszą być wyniki. Za ich brak cenę płaci trener. Chelsea czeka odmłodzenie zespołu. Ważne, jakimi metodami się je przeprowadzi. Jeden zmieni skład elegancko, z klasą, rozmawiając z piłkarzami, traktując ich jak partnerów, a drugi na zasadzie "tak ma być".

W Chelsea był konflikt piłkarzy z trenerem, w Bayernie ponoć nie znoszą się Francuz Ribery z Holendrem Robbenem.

- Więcej w tym kreowania rzeczywistości niż prawdy. Arjen to kontrowersyjny zawodnik, jest boiskowym egoistą. W tym samolubstwie bywa nieznośny, irytuje kolegów. Ale z drugiej strony obaj są liderami, odpowiadają za grę ofensywną. O Bayernie mówi się w Niemczech "FC Hollywood", ale oprócz nich dwóch nie widzę wielu zawodników światowej klasy. Może Neuer i Schweinsteiger. Hollywoodzkiego szlagieru nie nakręci się z czterema gwiazdami, do hitu potrzeba kilkunastu.

Za rok zwycięzca tej Ligi Mistrzów znów nie powtórzy sukcesu.

- Dotąd nie udało się to nikomu, i teraz chyba też tak będzie. Przed sezonem, jako kibic Realu, obawiałem się, że tę passę przełamie Barcelona, ale się nie udało. Obronić ten tytuł jest trudniej niż jakikolwiek inny. Dla obu tegorocznych finalistów sam awans do decydującej potyczki jest wielkim sukcesem. Obaj znają smak porażki - dwa lata temu Bayern przegrał z Interem, a trzy lata wcześniej Chelsea z Manchesterem United. W sobotę jedna z tych drużyn poczuje smak zwycięstwa.

UEFA ogłosiła sędziego finału Ligi Mistrzów ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.