Ole, ole, ole, ole! Trybuna Kibica zawsze pełna
Jerzy Dudek: Hiszpanie byli faworytami ekspertów i kibiców. Znam tylko jedną osobę, która postawiła inaczej. Futbol znowu jednak okazał się nieprzewidywalnie piękny. Na dziesięć takich konfrontacji, jakie mieliśmy w półfinałach, Chelsea i Bayern miały prawo wygrać tylko raz. Zdarzyło się to teraz, bo Barcelona i Real nie znalazły na nie sposobu. Były chyba zbyt pewne siebie. A ich największe gwiazdy - Ronaldo i Messi, dzień po dniu nie wykorzystały karnych. Chelsea i Bayern były bardziej zdeterminowane i dostały nagrodę.
- Chelsea. Przez 180 minut dzielnie odpierała ataki Barcy, dla której to był bardzo nieszczęśliwy dwumecz. Świetnie bronił bramkarz Petr Czech, czasem koledzy wybijali piłkę z linii bramkowej. W rewanżu Anglicy grali w dziesiątkę, bo czerwoną kartkę dostał Terry, i chyba wymyślili nowy system gry: sześciu w linii z tyłu i trzech pomocników przed nimi. Ale to zdało egzamin. Przed konfrontacją Realu z Bayernem życzyłem awansu "Królewskim", ale nie odbierałem szans Niemcom.
- Moim faworytem jest Bayern. Ale delikatnym. Uważam, że ma większe możliwości. W lidze i Pucharze Niemiec dostali lanie od Borussii Dortmund. Finał Ligi Mistrzów to ich ostatnia szansa na trofeum w sezonie. Chelsea wygrała Puchar Anglii, ale na finał straciła ważniejszych piłkarzy niż Bayern.
- Na finał Champions League anulowałbym żółte kartki. Pauzowaliby tylko ci, którzy wcześniej wylecieli za czerwoną.
- Z reguły im bardziej rozkleja się defensywa, tym gra się jeszcze ostrożniej. Starają się ograniczyć ryzyko popełnienia błędów do minimum. Te osłabienia są, moim zdaniem, korzystniejsze dla Bayernu. Niemcy i tak byli w obronie słabsi od Chelsea. Ich błędy naprawiał bramkarz Neuer. Za to są lepsi w ataku i mogą wykorzystać słabość Anglików z tyłu. W finale mogą mieć więcej argumentów.
- Fenomenem "The Blues" jest doskonała atmosfera w szatni. Ona daje im siłę, wyniki i długowieczność. Na początku sezonu trenerem został André Villas-Boas, który wcześniej przez siedem lat współpracował z José Mourinho. Próbował zaprowadzić swoje porządki, chciał być nowym Mourinho, ale okazał się tylko tańszą wersją rodaka. Piłkarze Chelsea nie kupili jego metod, bo doskonale znają oryginał. Dlatego Villasa-Boasa zastąpił Roberto Di Matteo. Zmiana wykrzesała z weteranów być może ostatnią iskrę energii. Era starszych piłkarzy Chelsea dobiega jednak końca. Już nie wystarczy samo doświadczenie. W futbolu decyduje przygotowanie fizycznie, a graczom Chelsea zaczyna brakować sił.
- Patrząc na to, ile czasu ci zawodnicy są w klubie, coś musi być na rzeczy. Ich relacje z dyrektorem sportowym czy prezesem są bardziej serdeczne i zażyłe, niż się przyjmuje. Terry świetnie czuje drużynę Chelsea, jest za nią odpowiedzialny. Di Matteo nie dawał gwarancji sukcesu. Przejął drużynę w ciężkim momencie i potrzebował wsparcia starszych piłkarzy. Zaangażowanie poza boiskiem zabiera jednak koncentrację na meczu. Może Terry miał za dużo na głowie i dlatego w półfinale kopnął jednego z rywali bez piłki, za co wyleciał z boiska. W kluczowej chwili zabrakło mu wyobraźni. Londyńczykom wciąż jest ciężko się otrząsnąć po Mourinho.
- Za głęboko próbował wejść w buty Mourinho. To, że przez jakiś czas siedział obok niego, nie znaczy, że jest tak samo znakomitym szkoleniowcem. W tak wielkim klubie nie ma czasu na rewolucję, muszą być wyniki. Za ich brak cenę płaci trener. Chelsea czeka odmłodzenie zespołu. Ważne, jakimi metodami się je przeprowadzi. Jeden zmieni skład elegancko, z klasą, rozmawiając z piłkarzami, traktując ich jak partnerów, a drugi na zasadzie "tak ma być".
- Więcej w tym kreowania rzeczywistości niż prawdy. Arjen to kontrowersyjny zawodnik, jest boiskowym egoistą. W tym samolubstwie bywa nieznośny, irytuje kolegów. Ale z drugiej strony obaj są liderami, odpowiadają za grę ofensywną. O Bayernie mówi się w Niemczech "FC Hollywood", ale oprócz nich dwóch nie widzę wielu zawodników światowej klasy. Może Neuer i Schweinsteiger. Hollywoodzkiego szlagieru nie nakręci się z czterema gwiazdami, do hitu potrzeba kilkunastu.
- Dotąd nie udało się to nikomu, i teraz chyba też tak będzie. Przed sezonem, jako kibic Realu, obawiałem się, że tę passę przełamie Barcelona, ale się nie udało. Obronić ten tytuł jest trudniej niż jakikolwiek inny. Dla obu tegorocznych finalistów sam awans do decydującej potyczki jest wielkim sukcesem. Obaj znają smak porażki - dwa lata temu Bayern przegrał z Interem, a trzy lata wcześniej Chelsea z Manchesterem United. W sobotę jedna z tych drużyn poczuje smak zwycięstwa.
UEFA ogłosiła sędziego finału Ligi Mistrzów ?