Ole, ole, ole, ole! Trybuna Kibica zawsze pełna
W 1/8 finału APOEL Nikozja sensacyjnie wyeliminował po serii rzutów karnych Olympique Lyon, wielu uznało to za cud. W ćwierćfinale cud będzie im jeszcze bardziej potrzebny, aby wyeliminować dziewięciokrotnego zwycięzcę Ligi Mistrzów Real Madryt. Pierwszy mecz we wtorek w Nikozji.
- Przyszedł czas na historyczny mecz dla naszej drużyny. Musimy być wszyscy perfekcyjnie przygotowani, aby dać z siebie wszystko - mówi pomocnik drużyny Nektarios Alexandrou.
Budżet APOEL-u to około 13 milionów dolarów. To 1/45 budżetu Realu i 1/10 tego co Real wydał, aby kupić z Manchesteru United Cristiano Ronaldo. Najdroższym transferem Cypryjczyków było kupno napastnika Ailtona, który kosztował 1,3 miliona dolarów. Sam Ronaldo w tym sezonie w Primera Division zdobył 35 goli, APOEL całą drużyną w lidze cypryjskiej uzbierał 39 trafień.
Wszystko przemawia przeciwko APOEL-owi. Ale tak samo było też przed rozpoczęciem Ligi Mistrzów, gdy w grupie Cypryjczycy trafili na FC Porto, Szachtar Donieck i Zenit Sankt Petersburg. Awansowali, a potem sprawili kolejną niespodziankę w dwumeczu z Lyonem.
- Główną przyczyną tych sukcesów jest pewność i wola walki moich zawodników, aby osiągnąć coś, czego tutaj jeszcze nikt nie zrobił. Jesteśmy małym europejskim klubem, ale mamy wielkie serce - mówi trener Ivan Jovanović.
Największym atutem APOEL-u jest ich boisko. Wygrali tam większość meczów, rywale nie mogą sobie poradzić z duchotą jaka panuje w Nikozja. Drużyna jest też bardzo zdyscyplinowana w defensywie, traci mało bramek.
Pewny łatwego zwycięstwa nie jest dyrektor Realu Emilio Butragueno: - Ludzie na Cyprze bardzo pasjonują się futbolem i potrafią stworzyć wspaniałą atmosferę. Musimy uważać, mam nadzieję, że uda się wywieźć stamtąd dobry rezultat.
W barwach gospodarzy zabraknie tylko Gustavo Manduki, który pauzuje za kartki. Po za nim trener Jovanović może skorzystać z wszystkich zawodników. W Realu zabraknie Lassana Diarry, Angela Di Marii, Jose Callejona, Ricardo Carvalho i Xabiego Alonso.
Tak bankrutują wielkie piłkarskie kluby. Glasgow Rangers nie są pierwsi ani ostatni ?