Liga Mistrzów. Milan rozstrzelał Arsenal

Mediolańczycy uderzali często i strzelali piękne gole, gracze Arsenalu z trudem dobiegali do pola karnego rywali i rzadko dokopywali piłkę do bramki. Zwyciężyli Włosi 4:0 i są o krok od ćwierćfinału Ligi Mistrzów

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Gdy jesienią odpadły zespoły z Manchesteru - City i United - jasne było, że największe szanse na zatrzymanie demolujących rywali Barcelonę i Real Madryt mają Bayern Monachium i Milan. Mistrzowie Włoch, którzy ostatnio dwumecze z reprezentantami Premier League regularnie przegrywali, mogli się spodziewać, że spotkanie z Arsenalem będzie dla nich poważnym egzaminem.

Skończyło się na łatwej kartkówce.

Oglądający mecz na San Siro dziennikarz "Guardiana" pisał na Twitterze, że po pierwszej połowie bramkarz Wojciech Szczęsny miał pretensje do Aleksa Songa. Defensywny pomocnik z Kamerunu nie potrafił zatrzymać gospodarzy, którzy z każdą minutą budowali coraz groźniejsze akcje. Niechlujstwem razili tylko na początku. Wtedy bezmyślnie zagrywali do otoczonego przez kilku przeciwników Zlatana Ibrahimovicia lub wybijali piłkę w aut.

Szybko jednak zobaczyli, że rywali nie trzeba się bać. Trudno powiedzieć, czy "Kanonierzy" grali gorzej, gdy mieli piłkę, czy wtedy, gdy ją tracili. Na San Siro wyglądali, jakby obca była im zorganizowana gra w obronie i umiejętność budowania ataków. Pierwszy raz przegrali w LM czterema golami, przed przerwą oddali ledwie dwa strzały.

Milan - zdziesiątkowany przez kontuzje - próbował częściej i strzelił piękne gole, które przez lata będą hitem Youtube'a. Uderzenia Kevina-Prince'a Boatenga nie zatrzymałby ani Victor Valdes z Barcelony, ani Iker Casillas z Realu Madryt. Robinho trafił po fantastycznym rajdzie Ibrahimovicia.

Zobacz wzloty i upadki Milanu z przeszłości ?

Szwed biegł samotnie kilkadziesiąt metrów, bo odpowiedzialny za tę stronę boiska Bacary Sagna myślał, że jest spalony, a gdy chciał gonić rywala, ten nacierał już na pole karne.

Trener londyńczyków Arsene Wenger już po przerwie wprowadził Thierry'ego Henry'ego, dla którego był to ostatni mecz przed powrotem do New York Red Bulls. Francuz przez półtora miesiąca grał świetnie, w sześciu meczach zdobył trzy bramki, ale ani razu nie zagrał więcej niż 30 minut. W środę drużynie nie pomógł, zostawia drużynę na czwartym miejscu w Premier League, ostatnim, które daje awans do Champions League. Ale w takiej formie jak w środę Arsenal na utrzymanie tej pozycji nie ma szans.

Milan niemal zapewnił już sobie awans do ćwierćfinału. Trudno sobie wyobrazić, by za dwa tygodnie na Emirates przegrał czterema golami. Na prawdziwy sprawdzian będzie musiał poczekać do spotkania w Monachium, Barcelonie albo Madrycie.

Zczuba.tv: Zobacz bramki z meczu Milan - Arsenal >

Tak bankrutują wielkie piłkarskie kluby. Glasgow Rangers nie są pierwsi ani ostatni ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.