Ekstraklasa. Komentarz: Jak PZPN pilnuje sędziowskiej obiektywności

Przed decydującą fazą rozgrywek ekstraklasy władze sędziowskie PZPN wzmagają czujność. Dokładają wszelkiej staranności, aby nikt z kibiców nie miał wątpliwości, że sędziowie będą obiektywni - nie pomogą jednym, nie zaszkodzą innym. Czyli nie będą "drukować". Akurat w tej dyscyplinie Polska ma, niestety, fatalne doświadczenia - pisze dziennikarz "Gazety Wyborczej" Artur Brzozowski.

Wideo, bramki i skróty z ekstraklasy w serwisie Ekstraklasa.tv ?

Przed przedostatnią kolejką sezonu arbitra meczu Arki Gdynia z Legią Warszawa zmieniano trzy razy. Wszystko przez to, że tzw. obsadowy z PZPN najpierw wydelegował do Gdyni arbitra z Bytomia. Choć z tabeli jasno wynikało, że o uniknięcie degradacji walczy Arka, ale też i Polonia Bytom. Więc sędzia z Bytomia prowadzący mecz klubu z Gdyni to była niefortunna decyzja.

Zmieniono ją, desygnując innego sędziego - z Bydgoszczy. A następnego dnia dokonano trzeciej roszady - tego z Bydgoszczy ostatecznie zastąpił pan z Łodzi.

Szefowie sędziów tak zadbali o przejrzystość i sprawiedliwość rywalizacji drużyn broniących się przed degradacją, że chyba zapomnieli, iż walka toczy się też o awans do europejskich pucharów. I na mecz Ruchu Chorzów ze Śląskiem Wrocław delegowali arbitra z Białegostoku.

Śląsk i Jagiellonia mają szanse na wicemistrzostwo Polski, a mimo to spotkanie wrocławian prowadził pan z Białegostoku, który w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach pokazał żółtą kartkę kapitanowi gości Sebastianowi Mili. Kartka ta eliminuje Milę z ostatniego meczu sezonu i zdecydowanie osłabia zespół przed starciem decydującym o wicemistrzostwie Polski.

Widać, że dla szefów sędziów z PZPN sensowne wyznaczenie arbitrów do prowadzenia meczów ekstraklasy to chyba zbyt trudne zadanie. Nie twierdzę, że ów arbiter jest fanem Jagiellonii i kartkę pokazał, aby osłabić rywala. Uważam jednak, że Polskie Kolegium Sędziów obniżyło i tak już niski poziom zaufania do swojej organizacji.

Miroslav Radović: ? Za późno się obudziliśmy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.