Mistrz z importu. Takiego jeszcze nie było

Wisła została najmniej polskim mistrzem w historii ligi. Po ratunek za granicę rzucili się przed bieżącym sezonem wszyscy, a zwyciężyli ci, którzy wynaradawiali klub najradykalniej. W Krakowie obcokrajowcy kopią piłkę, obcokrajowiec ich trenuje, obcokrajowiec wskazuje tych, których warto importować.

O Wiśle podyskutuj na blogu Rafała Steca ?

Ten ostatni - dyrektor sportowy Stan Valckx - okazał się bezcenny, bo klasowych jak na nasze standardy graczy ściągał za drobne. Na pięciu wydał wyraźnie mniej pieniędzy, niż krakowianie zarobili na sprzedaży braci Brożków, czyli sportowców wypalonych i obniżających morale w szatni. Dobierał niemal idealnie. W Meliksonie podziwiamy rozgrywającego na tle nadwiślańskiej konkurencji wręcz zjawiskowego; w Genkowie Wisła odnalazła snajpera, który potrzebował kilku tygodni na aklimatyzację, aby w ostatnich sześciu meczach ustrzelić sześć goli; Pareiko nie tylko dwoma obronionymi rzutami karnymi obalił wzmacniane w nas od dekady przeświadczenie, że wiślackie słupki przyciągają wyłącznie bramkarskie ciamajdy; Jaliens i Siwakow również weszli do podstawowego składu. Słowem, holenderski dyrektor ma na razie skuteczność stuprocentową, w jego profesji niespotykaną.

Wisła mistrz, ale słaby. Piłkarze mają o co walczyć w ostatnich kolejkach!

 

Każdy z wymienionych przyleciał z innego kraju, dorastał w innej kulturze piłkarskiej, mówi innym językiem. W Krakowie też zastali plątaninę obcych sobie światów, więc szatnię zaludniają gracze z 16 krajów, którzy w dodatku przed chwilą się poznali. Niełatwo scalić defensywę, formację szczególnie potrzebującą dobrej komunikacji, z Estończyka, Słowaka, Honduranina, Holendra i Niemca - dopiero sobie przedstawionych.

Trener Robert Maaskant podołał. Nadał drużynie tożsamość, uczy ją zaskakiwać rywala rzutami rożnymi i wolnymi, natchnął uśpionego skrzydłowego Kirma. Nawet w przegranych meczach dostrzegalny był wiślacki styl - obiecujący widowiskową przyszłość, oparty na maksymalnie wydłużanym utrzymywaniu się przy piłce i podaniach po ziemi. Krakowianie nacierają metodycznie, czasem tylko szalony solowy wypad urządza sobie Patryk Małecki - skrzydłowy przydatny ze względu na swoją dezorientującą przeciwnika nieobliczalność, a także niezbędny ze względu na pochodzenie. W Wiśle wychowywał się od 13. roku życia i kosmopolityczną do zawrotu głowy drużynę czyni bliższą kibicom.

Prawdziwej wartości nowego mistrza - pozwalającej ocenić szanse na ładny występ w europejskich pucharach - nie poznaliśmy, bowiem usłużna konkurencja wysilała się, aby drogę po tytuł usłać mu kwiatami. Polskiej lidze ewidentnie przybyło klasowych piłkarzy, ale nie przybyło klasowych drużyn. Trudno odróżnić lepsze od gorszych, pod Wisłą kotłują się twory chimeryczne, niepewne siebie, nadwrażliwe na ciosy. Wywołują wrażenie, że podium zostanie obsadzone przez przypadek.

Totalnie odpolszczona Wisła ma tożsamość, lecz nie zawsze miała jakość. Z jej wad zdaje sobie sprawę Maaskant. Nie buja w obłokach, najwyraźniej zauważa marność bijącą z naszych boisk, przede eliminacjami Ligi Mistrzów zapowiada inną kadrę i inną taktykę.

Jeśli jego rodak Valckx znów nakupuje perfekcyjnie, to w walce o awans do klubowej elity krakowianie faworytami naturalnie wciąż się nie staną. Jednak będziemy mogli śmiało wierzyć, że Ligę Europejską spróbują zaatakować piłkarze nie gorsi od bohaterów poznańskiego Lecha, którzy przecież zwycięstwem nad Manchesterem City i zwycięskimi remisami z Juventusem dali nam jesienią uciechę nie z tej ziemi.

Właściciel musi sięgnąć do kieszeni, aby Wisła coś zwojowała w Europie ?

Czy Wisła awansuje do fazy grupowej Ligi Mistrzów?
Więcej o:
Copyright © Agora SA