Do przerwy nic nie zwiastowało emocji, które przyniosła druga połowa. Słaby, toczony w wolnym tempie mecz przez pierwsze czterdzieści pięć minut oglądali kibice. Choć Polonia Bytom musiała wygrać żeby utrzymać się nad kreską, to piłkarze Roberta Góralczyka nie atakowali ze spodziewaną zaciekłością. Potrafili stworzyć zaledwie jedną groźną sytuację, w której górą był jednak Adam Stachowiak. Górnik, grający odważnie jak na mecz wyjazdowy, miał swoje szanse, a najgroźniejsza z nich to strzał w słupek Roberta Jeża.
To właśnie Słowak był bohaterem drugiej połowy i całego meczu. To właśnie on bardzo precyzyjnym strzałem dał prowadzenie Górnikowi w momencie, kiedy wyraźniej zaczęła przeważać Polonia.
Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale przez kilkanaście minut robili to bardzo nieudolnie. Dopiero faul Michała Pazdana na Błażeju Vascaku w polu karnym dał gospodarzom szansę na wyrównanie. Jedenastkę na gola zamienił Mateusz Żytko, a goście musieli grać w dziesiątkę, bo drugą żółtą kartką we wspomnianej sytuacji ukarany został Pazdan.
Wydawało się, że Polonia przyciśnie i przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ostatnie słowo należało jednak do Górnika, który przeprowadził zabójczą kontrę. Oba zespoły grały już wtedy w osłabieniu, bo z boiska usunięty został również Peter Hricko. Akcja zabrzan zostanie z pewnością na długo zapamiętana, bo została przeprowadzona w stylu
Realu Madryt.
Była 94. minuta meczu. Daniel Sikorski fantastycznym podaniem piętą uruchomił Tomasza Zahorskiego. Ten pognał z piłką skrzydłem i świetnie podał do nadbiegającego z drugiej strony Jeża. Słowak bezbłędnie uderzył i to Górnik wygrał w Bytomiu, a Polonii widmo spadku zajrzało jeszcze głębiej w oczy.