Michał Listkiewicz przez przeszło 8 lat pełnił funkcję prezesa PZPN. Za jego kadencji przyznano Polsce organizację Euro 2012, jak również wypłynęła na światło dzienne afera korupcyjna, której głównym bohaterem był Ryszard F. pseudonim "Fryzjer".
Z procederem sprzedawania meczów łączono wówczas Listkiewicza, którego główny oskarżony nazywał "Naczelnym Rabinem". Wielu obstawiało, że głowie Związku zostaną mu postawione zarzuty prokuratorskie.
- Nawet zakład taki był. Można było wygrać pieniądze, jeśli się postawiło, że do końca 2007 roku Listkiewicz pójdzie siedzieć.[...]Kiedyś ważna osoba w więziennictwie powiedziała mi, bym śmiało do niej dzwonił, jeżeli znajdę się w potrzebie. Odpowiedziałem, że obym nigdy nie musiał, ale w razie czego poproszę o pojedynczą celę z prysznicem.[...]Dziś z tego się śmieję - wspomina z rozbawieniem były prezes PZPN.
Były międzynarodowy sędzia zapewnia, że jest lojalny wobec obecnego prezesa, Grzegorza Laty. - Co nie znaczy, że wszystko mi się podoba - dodaje. - Dopóki trwa kadencja, dopóty prezesem jest Lato - kwituje dziennikarskie dywagacje.
Na pytanie, czy były piłkarz reprezentacji "Orłów Górskiego" ma szanse na drugą kadencję, odpowiedział: - Zależy od kontrkandydatów. Druga sprawa, jak wypadniemy na Euro. Jeśli zakręcimy się koło strefy medalowej, prezesurę ma w kieszeni.
Zdaniem Listkiewicza istnieją osoby, które w stanie są zagrozić pozycji Laty: - Parę osób ma szansę, nie chcę wskazywać na kolor włosów. Nie tylko mamy siwych i łysych, ale są i rudzi - wymownie dał do zrozumienia, kto chodzi mu po głowie.
W Cracovi chcą piłkarza grającego w Lidze Mistrzów
