Wszystkie akcje polskiej ligi na Ekstraklasa.tv ?
Oglądając poczynania zawodników w pierwszych minutach, można było mieć wątpliwości, czy w ogóle doczekamy się bramek. Oba zespoły raziły niedokładnością, a ich akcje zazwyczaj kończyły się po trzecim lub czwartym podaniu na połowie przeciwnika. Niespodziewanie w miarę upływających minut z festiwalu nieporadności, zrobił się ciekawy mecz.
Jako pierwsi swoją grę poukładali goście. Po jednej ze składnych akcji Śląska, w polu karnym gdynian znalazł się Tadeusz Socha. Pomocnik wrocławian długo zwlekał ze strzałem, ale ostatecznie przyniosło to korzyść jego drużynie. Sprytnie wykorzystując agresywne wejście Nolla i Budzińskiego dał arbitrowi pretekst do podyktowania jedenastki. Karnego mocnym strzałem pod porzeczkę pewnie wykorzystał Przemysław Kaźmierczak. Tym samym pomocnik zrehabilitował się za niewykorzystaną jedenastkę z poprzedniej kolejki.
Po strzelonym golu, zawodnicy Lenczyka popełnili błąd, za który szkoleniowiec mógł mieć do nich przerwie ogromne pretensje. Goście oddali bowiem rywalom całkowicie pole gry. Arka z łatwością dochodziła do pozycji strzeleckich, a jej najgroźniejszym zawodnikiem był Joseph Mawaye. To właśnie dzięki Kameruńczykowi padła wyrównująca bramka. W 40. minucie świetnie przyjął piłkę w polu karnym i oddał strzał, który Kelemen niepewnie sparował do boku. Z pod opieki obrońców świetnie urwał się Tadas Labukas i mocnym strzałem z ostrego kąta ulokował piłkę w siatce.
Rozkręcająca się z minuty na minutę ekipa gospodarzy postanowiła iść za ciosem. Kolejnego gola zdobyli jednak z pomocą gości, a konkretnie Amira Spahicia. Obrońca wrocławian będąc w szesnastce popełnił błąd w przyjęciu piłki na klatkę piersiową i dotykając ją ręką "załatwił" Arce jedenastkę.
Tę pewnie wykorzystał Labukas, dla którego było to piąte trafienie w tym sezonie. Gdy wydawało się, że Arka zejdzie do szatni z jednobramkowym prowadzeniem, goście po raz kolejny w tym sezonie pokazali jak groźni potrafią być przy stałych fragmentach gry. Już w doliczonym czasie gry centrę Sebastiana Mili strzałem głową na bramkę zamienił Kazimierczak.
Po zmianie stron oba zespoły zwolniły tempo. Mecz się wyrównał, ale znów dały o sobie znać grzechy z początku pierwszej części i sytuacji podbramkowych mieliśmy jak na lekarstwo. Najlepszej okazji do zmienienia rezultatu miał w 66. minucie Tadeusz Socha. Po kapitalnym prostopadłym podaniu od Mili będąc sam przed bramką Witkowskiego trafił jednak prosto w bramkarza gdynian.
Z upływem kolejnych minut obie drużyny sprawiały wrażenie jakby remis w pełni je zadawalał. Kibice na trybunach strasznie się wynudzili, bo bramek, a nawet ciekawych akcji nie zobaczyli.
Tak relacjonowaliśmy na żywo mecz Arka - Śląsk ?