Riposta byłego szefa zarządu Odry sprowadziła się do wyjaśnienia zapisów zawartej 19 lutego 2009 roku umowy pomiędzy Odrą a jego klubem Gosław Jedłownik na szkolenie młodzieży w ramach Wodzisławskiej Akademii Piłkarskiej. - Z inicjatywą utworzenia akademii wyszło stowarzyszenie MKS Odra z powodu własnych problemów finansowych - zaczął Kozielski. W tym czasie utrzymywało się ono jedynie z dotacji miejskiej oraz składek członkowskich.
Czeska strona podniosła argument, że na konto spółki MKS Odra SA w tym roku miało wpłynąć z PZPN-u 130 tys. zł z tytułu szkolenia młodzieży. Kwota ta we wrześniu trafiła jednak do Gosława. - Powołałem się na punkt naszej umowy, zgodnie z którym "MKS Odra SA może podejmować starania o pozyskanie środków pieniężnych lub rzeczowych z przeznaczeniem na szkolenie dzieci lub młodzieży dla KS Gosław Jedłownik i w przypadku ich pozyskania zobowiązana będzie do ich przekazania" - tłumaczył Kozielski. Według niego czeski prezes Odry Marek Zdrahal został o tym poinformowany.
Przedmiot polemiki stanowiły też umowy z trenerami Pawłem Sibikiem oraz Piotrem Sowiszem. Padło oskarżenie, że Kozielski zatrudniał ich w Gosławie za pieniądze Odry. Co więcej, obaj mieli nie wywiązać się ze swoich obowiązków.
- Sowisz, który miał pomagać drużynie czwartoligowych rezerw Odry, był tylko na jednym meczu. Za to wystawił spółce fakturę i otrzymał tysiąc złotych. Natomiast Sibik miał prowadzić drużynę Śląskiej Ligi Juniorów, ale ona w ogóle nie powstała, dlatego teraz próbuje rozwiązać umowę, ale jest zbywany - odpowiadał Kozielski.
Ponadto Zdrahal miał dysponować pismem podpisanym przez 23 rodziców młodzieży szkolonej w WAP o przywrócenie ich do struktur Odry w związku ze złą sytuacją organizacyjno-finansową Gosława. - Kilka podpisów zostało sfałszowanych, większość chłopców, gdy dowiedziała się o tym piśmie, następnego dnia prosiła o jego anulowanie - replikował były prezes. Dodajmy, że drużyna czwartoligowych rezerw została wycofana z rozgrywek rzekomo z powodu braku dostatecznej liczby zawodników (11 kontuzji naraz).
Przedstawiciele obecnego zarządu zarzucali także Kozielskiemu brak dokumentów potwierdzających zawarcie ugody z zawodnikami, którzy opuścili klub po spadku.
- Piłkarze ci odeszli, rozwiązując kontrakty za porozumieniem stron, i zrzekając się miesięcznych lub dwumiesięcznych poborów. W ten sposób zaoszczędziliśmy 500-600 tys. zł - informował Kozielski. I udostępnił również spisany "plan naprawczy", który miał sporządzić wspólnie z obecnym szefem rady nadzorczej Andrzejem Surmą.
Kozielskiemu, pomimo odejścia z klubu, zależy na... powrocie do Odry. - Ludzie Zlamala nie potrafią zarządzać. Gdyby klub miał upaść, chętnie przejmę od niego akcje i z pomocą miasta wyprowadzę klub z zapaści - kończy.