Na mecz ligowy do Gdańska Górnik Zabrze jechał jako wicelider ekstraklasy, który wcześniej wygrał trzy ligowe mecze z rzędu.
Tymczasem w sobotnim meczu z Lechią beniaminek stracił aż pięć goli, a większość obserwatorów twierdzi nawet, że wynik 1:5 to był najniższy wymiar kary.
Łukasz Mazur, prezes Górnika: Wyglądało to bardzo smutno. Po meczu byłem całkowicie załamany. Pół żartem, pół serio mówiąc, po spotkaniu musiałem wziąć tabletki na uspokojenie.
- Dotychczas widzieliśmy Górnika, za którego nie musieliśmy się wstydzić. Tym razem było inaczej. Zabrakło sportowej złości. Gdyby nie Adam Stachowiak w bramce, który paradoksalnie zagrał całkiem niezły mecz, mogliśmy stracić kolejne gole.
- W sumie 7:1 dla Lechii. To był cios. Gdańszczanie kompletnie nas obnażyli, pokazali naszą słabość. Inna sprawa, że Lechia to piłkarsko najmocniejszy zespół spośród tych, z którymi graliśmy w tym roku.
- Tragedii nie robimy. To był sygnał ostrzegawczy. Musimy w każdym meczu grać z ambicją, maksymalnym zaangażowaniem. Bez tego nie mamy czego szukać w lidze. Mam nadzieję, że chłopcy przemyślą swój występ i w kolejnych meczach nie będziemy się musieli wstydzić.
- To jest polska liga, w niej każdy może wygrać z każdym. Lech przegrywa z Legią, która gra w dziesiątkę. Wisła drży w Bełchatowie. Tu nikt na sto procent niczego nie przewidzi.