Nowy trener Odry Wodzisław woli pracę niż wywiady

- Trzynasty rok słyszę to samo: Odra na pewno spadnie. I co? Za każdym razem eksperci, którzy stawiają krzyżyk na wodzisławskim klubie, rozczarowują się. Dostrzegam w tym zespole dość potencjału, by pozostać jeszcze i następny rok w ekstraklasie - mówi Marcin Brosz

36-letni szkoleniowiec w sobotę zaliczył na ławce trenerskiej Odry Wodzisław swój debiut ekstraklasie. Nie wypadł on tak, jak Brosz tego oczekiwał. Ostatnia w tabeli Odra zremisowała 2:2 z przedostatnią Jagiellonią, przy czym goście więcej niż własnym umiejętnościom zawdzięczają sędziemu, który podarował im rzut karny. - Zadowolony być nie mogę, bo przecież nie wygraliśmy. Błąd sędziego, kilka naszych błędów indywidualnych i niestety komplet punktów nam uciekł. To już jednak za nami - mówi trener Odry.

Stroni też od głębszych ocen gry swojego zespołu. - W tej chwili nie będą one miarodajne. Jeśli zaprezentujemy się podobnie za tydzień, wtedy będzie można mówić o pewnej konsekwencji, a nie jednorazowym wyskoku. Świetny występ Bueno? Nie sztuką jest błysnąć w jednym spotkaniu. Na pochwały pracuje się przez całą rundę - uważa Brosz.

Przypomnijmy, że pochodzący z Knurowa szkoleniowiec podejmował pracę w dziwacznych okolicznościach. Czescy udziałowcy w Odrze jednego dnia torpedowali jego kandydaturę (mieli swojego faworyta), by następnego jednak na nią przystać. - Nie mam prawa im niczego zarzucać, a wręcz odwrotnie, na plus oceniam to, że brano pod uwagę różne warianty. To dowodzi tego, że wszystkim bez wyjątku zależało na dobru klubu. Moja nominacja mogła być ogłoszona nawet trzy dni później, byle tylko była przemyślana i zaakceptowana przez wszystkie strony - twierdzi.

Obecny na ostatnim meczu właściciel 20 proc. akcji spółki Odra SA. Czech Zdenek Zlamal, który tydzień wcześniej skrytykował poprzednika Brosza - Roberta Moskala, tym razem pozytywnie wypowiadał się o grze Odry. - Wyglądało to zupełnie inaczej. Drużyna operowała piłką o wiele spokojniej niż w meczu z Wisłą. Było widać pewien system gry - chwalił biznesmen z Moraw.

Co na to Brosz? - Dobrze, że ktoś mnie rozlicza z wykonanej pracy. Gorzej byłoby, gdyby nikt się tym nie interesował. Nie mam żadnego problemu z tym, że ludzie przyglądają się temu, jak działam. To daje mi dodatkową motywację - przekonuje.

Jeszcze większą motywację trener Odry będzie miał w najbliższą sobotę, kiedy Odra zmierzy się na wyjeździe z Polonią Bytom, a więc klubem, w którym zaczynał on pracę trenerską. - Piękne, choć zwariowane czasy... - mówi Brosz.

- Sporo zawdzięczam prezesowi Damianowi Bartyli oraz Cezariuszowi Zającowi, którzy na mnie postawili. Z dużą przyjemnością i uznaniem patrzę na to, w jakim miejscu jest obecnie bytomski klub. Ja jednak muszę teraz dbać o Odrę - uśmiecha się szkoleniowiec, który do pomocy wziął sobie młodszego z braci Dudków, Dariusza - byłego gracza Odry.

- Skąd ten pomysł? A któż lepiej znał wodzisławskie realia? Jako człowiek z zewnątrz potrzebowałem dużego wsparcia, a Darek zdecydował się zaraz, bez najmniejszego namysłu - wyjaśnia czwarty już w tym sezonie szkoleniowiec Odry. Wskazówek dotyczących zespołu udzielał mu także ustępujący szkoleniowiec. - Przekazał mi wiele cennych uwag. On naprawdę bardzo dobrze życzy Odrze. Natomiast nie udało mi się skontaktować z trenerem Wieczorkiem, który drużynę zna najlepiej. Zakładam, że spotkamy się po zakończeniu rundy - przewiduje Brosz.

Szybko zbija natomiast argument o złym przygotowaniu fizycznym drużyny do sezonu właśnie przez Wieczorka. - Jasną odpowiedź dali sami piłkarze w sobotę. Pokazali, że potrafią walczyć do ostatniej minuty. W dziewięciu biegali nie gorzej niż Jagiellonia w jedenastu - zauważa.

Brosz potwierdza również plotkę, jakoby kiedyś stwierdził, że nie czekał na oferty z ekstraklasy, bo zawziął się, że sam wprowadzi drużynę do elity. - Takie cele stawia sobie chyba każdy trener - przyznaje zdziwiony i dodaje: - Z Podbeskidziem dwa razy byłem blisko. Dlaczego się nie udało? Nie sądzę, że był to jakiś efekt wypalenia. Raczej sytuacja zbliżona do tej dzisiejszej w Odrze. Po prostu pewnych rzeczy nie przewidziałem i to był mój błąd - odpowiada tajemniczo Brosz, który generalnie od pewnego czasu unika mediów.

- Wolę skoncentrować się na swojej pracy niż na udzielaniu wywiadów. To rozprasza. Lepiej, żeby za mnie mówiły wyniki drużyny. A Odrę stać nawet na środek tabeli - uważa szkoleniowiec.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.