Odra Wodzisław załatwiona przez sędziego w meczu o życie

Dwa rzuty karne dla Jagiellonii, dwie czerwone kartki dla piłkarzy Odry i w efekcie remis 2:2 w meczu, w którym Odra prowadziła już dwoma golami. W Wodzisławiu gorycz miesza się ze wściekłością, bo wynik tego dramatycznego spotkania, które może przesądzić o spadku Odry z ligi, wypaczyli sędziowie

- Czujemy się okradzeni przez sędziego! Nawet nie pamiętam jego nazwiska. Wiem tylko, że był bardzo słaby - skwitował podział punktów z Jagą załamany pomocnik Odry Aleksander Kwiek. - Przełom był tak blisko, ale niestety, sędzia sprezentował rzut karny Jagiellonii i w ten sposób uciekły nam bardzo ważne trzy punkty. Cóż tu dużo mówić o jego pracy. Była mierna - dorzucił Jacek Kuranty.

- Mnie proszę o nic nie pytać. To sędzia wystąpił dzisiaj w roli głównej i jemu należy dać głos - odmawiał komentarza Marcin Malinowski. Pauzujący z powodu urazu barku bramkarz Adam Stachowiak, który natknął się na trójkę arbitrów w budynku klubowym, nie wytrzymał nerwowo i wyzwał ich od "złodziei".

Rozgoryczeniu graczy Odry trudno się dziwić. Z Jagiellonią grali o życie (starcie ostatniego zespołu z przedostatnim) i w końcu - pod wodzą debiutującego w ekstraklasie nowego trenera Marcina Brosza - mecz ułożył im się jak marzenie. Po 47 minutach prowadzili po golach Brazylijczyka Daniela Bueno 2:0 i byli na najlepszej drodze do tego, by sięgnąć po komplet punktów.

Poza dziesięcioma minutami pierwszej połowy, spokojnie kontrolowali wydarzenia na boisku, a pozbawiona swoich żądeł Jaga (Tomasz Frankowski oraz Kamil Grosicki rozpoczęli mecz na ławce rezerwowych) nie była w stanie zrobić im krzywdy. - Taka taktyka. Trener lubi zaskakiwać. Także i nas. Nikt nie ma patentu na grę i musi liczyć się z tym, że kiedyś odpocznie - wyjaśniał Frankowski.

Początek kłopotów Odry nastąpił przed upływem godziny gry. Jeden z najlepszych w jej szeregach, obrońca Łukasz Pielorz przepychał się z Remigiuszem Jezierskim przed polem karnym, za co wyleciał z boiska. - To była typowa "akcja ratunkowa" - ocenił stanowczo arbiter główny Daniel Stefański.

Pięć minut później tej pewności siebie już mu zabrakło. Remigiusz Jezierski został sfaulowany przez Krzysztofa Markowskiego pół metra przed polem karnym, a tymczasem prowadzący po raz czwarty w ekstraklasie zawody Stefański wskazał na 11. metr. - Nie widziałem tego, czy Jagiellonii należał się rzut karny. W opinii ludzi, którzy widzieli to w telewizji, podobno tego karnego nie było. Przyznaję, iż było tak, że chciałem pokazać rzut wolny, natomiast asystent w takich sytuacjach widzi lepiej i był pewny, że zdarzenie miało miejsce w polu karnym. Tak też mi zasugerował. Podjąłem decyzję, która jest błędna - przyznał Stefański, który opuszczał Wodzisław pod eskortą policji.

Karnego na bramkę pewnie zamienił wprowadzony po przerwie Frankowski. Od tego momentu Odra całkowicie oddała pole gry przeciwnikom i skupiła się wyłącznie na rozpaczliwej obronie korzystnego rezultatu. Do szczęścia zabrakło kilkuset sekund. W 90. min meczu stoper Odry Jacek Kowalczyk w nieodpowiedzialny sposób zagarnął piłkę ręką z głowy Bruno, skazując zespół na drugi rzut karny.

Szczwany lis Frankowski i tym razem nie dał szans młokosowi Michałowi Buchalikowi. - Panowie, jedenaście metrów, bramka szeroka na siedem...Naprawdę nie wypadało mi spudłować - żartował "Franek - łowca bramek". - Wbrew temu, co niepotrzebnie zarzucali nam kibice, okazało się, że jednak mamy charakter i wyrwaliśmy Odrze punkt z gardła. Co prawda po rzutach karnych, ale je też trzeba umieć wykorzystać - dodał.

- Ten jeden punkt to dla nas katastrofa! Szkoda straconej szansy. Jeśli był błąd sędziego, to już drugi w ostatnich trzech meczach na naszą niekorzyść. Wolę powstrzymać się od domysłów - machnął ręką weteran Odry Jan Woś i dodał: - Tak naprawdę to chyba my sami ten mecz zremisowaliśmy. Gdyby tylko jeszcze raz udało nam się ją wybić piłkę na środek boiska, nie byłoby smrodu w polu karnym.... Mecz fajny dla kibiców, ale my dalej jesteśmy w lesie.

Trener Brosz nie traci wiary, że dla Odry już wszystko stracone. - Najważniejsze teraz, to "wyzerować" głowy. Pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie się w klubie żyło tym meczem, ale my musimy o nim jak najszybciej zapomnieć. Ta runda jeszcze się nie skończyła. Przed nami mecz z Polonią Bytom, w którym trzeba zagrać nie gorzej niż dzisiaj - stwierdził szkoleniowiec Odry.

Jagiellonia ustanowiła niechlubny rekord klubowy 31 meczów bez zwycięstwa na wyjeździe. - Nie ma już czego pobić, dlatego na wiosnę trzeba zacząć wygrywać - uznał z przekąsem szkoleniowiec Jagi Michał Probierz.

Odra Wodzisław - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:0)

Bramki: 1:0 Bueno (39.), 2:0 Bueno (47.), 2:1 Frankowski (60. karny), 2:2 Frankowski (90. karny)

Odra: Buchalik - Kłos, Kowalczyk ŻCz, Markowski, Pielorz Cz- Piechniak, Kuranty, Kwiek (76. Radzinevicius), Malinowski, Wodecki (57. Mójta) - Bueno (73. Woś).

Jagiellonia: Szamotulski - Lewczuk, Skerla, Cionek, Norambuena (85. Stano) - Gevorgyan (53. Frankowski), Bruno, Hermes, Jarecki (46. Grosicki) - Jezierski, Reich.

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 2000.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.