Woś nie strzela karnego, Odra znów bez gola i zwycięstwa

- Strzał był precyzyjny, ale za słaby. Bramkarz miał dużo czasu, żeby zareagować. Jest mi przykro, ale jakoś sobie z tym poradzę. Nie będę przecież wychodził na inne mecze z pampersem tylko dlatego, że nie wykorzystałem karnego - skwitował pechowy egzekutor jedenastki, kapitan Odry Wodzisław Jan Woś. Po remisie 0:0 ze Śląskiem Wrocław sytuacja Odry jest krytyczna

Odra Wodzisław nie wygrała w lidze od 15 listopada zeszłego roku. Na wiosnę nie strzeliła jeszcze gola. W starciu ze Śląskiem Wrocław mogła złamać i jedną, i drugą statystykę naraz. Nie powiodło się, bo zabrakło siły... uderzenia. Wodzisławianie bezskutecznie kruszyli wrocławski mur przez 80 minut i kiedy wydawało się, że ich wysiłki wreszcie przyniosły efekt, stres spalił największego rutyniarza w zespole - Jana Wosia.

Kapitan Odry podszedł do karnego podyktowanego za faul na Macieju Korzymie, który parę metrów przed bramką został szarpnięty za koszulkę przez Wojciecha Górskiego. Górski, który w latach 2001-2004 był piłkarzem Odry, zdążył tylko szepnąć coś swojemu bramkarzowi Wojciechowi Kaczmarkowi, a ten po chwili utonął w objęciach kolegów z drużyny.

- Wojtek powiedział mi, w który róg mam się rzucić. Poszedłem w ciemno w prawą stronę - promieniał golkiper gości. Woś przed oddaniem strzału lekko się zawahał. - Całe życie strzelam podobnie. Nie tu tkwił problem. Myślę, że po prostu mocniejszy strzał załatwiłby sprawę. W najważniejszym momencie meczu nie potrafiłem przechylić szali zwycięstwa na naszą korzyść - żałował wielki pechowiec, który - jak się okazało - został wyznaczony do egzekwowania jedenastki dwa tygodnie temu.

- Na jednym z treningów strzelaliśmy karne i nie szło to najlepiej. Trener spytał mnie, czy w razie potrzeby nie byłbym w stanie podjąć wyzwania, a ja się zgodziłem. Czułem się na siłach. Ludzie podejmują przecież w życiu o wiele bardziej ryzykowne decyzje. Któż inny miał to zrobić, jak nie człowiek, który rozegrał blisko 300 spotkań w ekstraklasie? Miałem to zostawić młodziakom na dorobku? - pytał bezradnie Woś.

Koledzy z drużyny byli dla niego wyrozumiali. - W tej samej sytuacji przed rzutem karnym ja miałem strzelić bezpośrednio i byłoby po krzyku - mówił pomocnik Odry Maciej Małkowski, który zanim Korzym został sprowadzony do parteru, trafił z bliska w nogi Kaczmarka.

- Nie mam żalu do Janka, ale do całej drużyny za to, że nie umiemy po prostu wepchnąć tej piłki do bramki! - wściekał się stoper Odry Marcin Dymkowski.

Odra zagrała ze Śląskiem o niebo lepszy mecz niż z ŁKS-em i Legią, ale co z tego, skoro nierozwiązanym problemem drużyny Ryszarda Wieczorka pozostaje brak skuteczności. Pozyskany z Kmity Zabierzów Piotr Bagnicki, poza groźnym strzałem z półwoleja w pierwszej minucie meczu, znów nie wniósł niczego do gry z przodu. Korzystniejsze wrażenie zrobił jego zmiennik Słowak Jaroslav Machovec, prezentujący zdecydowanie większą swobodę w grze od Bagnickiego.

Defensywa Odry, choć uniknęła poważnych wpadek, to jej bocznym obrońcom parokrotnie mogło się zakręcić w głowach od rajdów braci Gancarczyków po obu stronach boiska.

Chociaż piłkarze Odry temu zaprzeczają, ich poczynaniom towarzyszy niepewność i nerwowość. Póki Odra nie wygra, ten stan z pewnością będzie się tylko pogłębiał. - Dla nas meczami prawdy będą te z zespołami ze środka tabeli. One będą decydować o przyszłości tego klubu - uważa trener Ryszard Wieczorek, który mimo mizernych rezultatów osiąganych w Wodzisławiu, został wzięty w obronę przez... trenera Śląska Ryszarda Tarasiewicza.

- To nie jest żadna kurtuazja z mojej strony, ale uważam, że Odra nie jest najsłabszym zespołem w lidze. A takie opinie już się pojawiają. Zupełnym absurdem jest natomiast twierdzenie, że trener Wieczorek może spuścić w jednym sezonie dwie ekipy z ekstraklasy: Górnika oraz Odrę. Przepraszam bardzo. Może ja się nie znam na piłce, ale trener został zwolniony w Zabrzu zaledwie po czterech kolejkach, więc jak można byłoby go obarczać czymś takim? Tym bardziej, że nie sądzę, aby Odra spadła z ligi - przekonywał Tarasiewicz, za co Wieczorek był mu wyraźnie wdzięczny. - Jak coś nie idzie, to ktoś musi być ten winny. I prawdopodobnie dzisiaj to znowu ja będę winny za to, że Janek nie strzelił rzutu karnego - mówił trener Odry.

Wodzisławianom pozostaje życzyć, by Tarasiewicz okazał się dobrym prorokiem.

Odra Wodzisław - Śląsk Wrocław 0:0

Odra: Stachowiak - Kłos, Dudek, Dymkowski, Szary - Woś Ż , Gierczak (53. Kwiek, 82. Markowski), Malinowski Ż, Małkowski Ż - Bagnicki (64. Machovec), Korzym.

Śląsk: Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Fojut (21. Górski), Cap - M. Gancarczyk, Łukasiewicz, Mila, J. Gancarczyk - Szewczuk, Łudziński (85. Sotirović).

Sędziował: Piotr Wasielewski (Kalisz). Widzów: 3200.

Rozmowy pod szatnią

Marcin Dymkowski, obrońca Odry: Po raz kolejny nie potrafimy strzelić gola. Jestem rozczarowany tym wynikiem. Najgorsze jest to, że nie było żadnego paraliżu. Graliśmy bardzo dobre spotkanie, ale zabrakło szczęścia i może umiejętności. To już któryś z kolei mecz, kiedy nie strzelamy karnego i to decyduje o końcowym wyniku. Ale nic, trzeba walczyć dalej. Nie poddajemy się.

Maciej Małkowski, pomocnik Odry: Wmawialiśmy sobie, że ten mecz musimy wygrać. Byliśmy tego naprawdę bliscy. Końcowy wynik w żaden sposób nas nie satysfakcjonuje. Nie jest dobrze, ale starajmy się doszukać pewnych pozytywów. W końcu zagraliśmy na zero z tyłu, stwarzaliśmy sobie sporo sytuacji, graliśmy agresywnie. I w tym należy upatrywać nadziei, że w następnych meczach może być lepiej.

Sebastian Mila, pomocnik Śląska: Szkoda, że nie udało się wygrać. Cały czas chcielibyśmy dopisywać sobie trzy punkty. W meczu z Odrą nie było nam to dane. Ten jeden punkt też jest ważny i zadowalający. Nigdzie nie wyjazdach nie gra się przecież łatwo. Dziwi nas w ogóle taka sytuacja, że stawia się Śląsk, beniaminka ligi, w roli faworytów na wyjazdach. To nieporozumienie. Oczywiście jesteśmy blisko czołówki, ale naszym priorytetem nie do końca jest walka o mistrzostwo czy o puchary. Wolimy zostać na drugim planie.

Wojciech Kaczmarek, bramkarz Śląska: Jestem zadowolony ze swojej postawy, ale szkoda, że nie udało się zgarnąć kompletu punktów. Najważniejsze, że nie straciliśmy bramki, a jeden punkt jest zawsze cenny. Mieliśmy swoje sytuacje do zdobycia gola, ale zabrakło nam odrobiny szczęścia. Wielka szkoda, bo mogliśmy dołączyć do czołówki.

not. feli

Zdaniem trenerów

Ryszard Wieczorek, Odra Wodzisław: Gdybyśmy w taki sam sposób jak dzisiaj podeszli do pierwszego meczu z ŁKS-em, to bylibyśmy bogatsi o punkty. To dziwne, że w pierwszym meczu tej rundy nie było takiej determinacji w grze. Muszę podziękować chłopakom za to, że dziś spięli się maksymalnie. Widać, że bardzo chcieli. Niestety, od jesieni widać, że mamy w lidze pod górkę. Sławek Szary [w meczu z Arką Gdynia - przyp. red.] nie strzelił karnego, dzisiaj nie wykorzystaliśmy drugiego. Mimo to w dalszym ciągu jestem dobrej myśli. Moi zawodnicy zostawili serca i dużo zdrowia na boisku. Nerwowość w grze? Nie mogło być inaczej, bo nie mamy punktów. Mam nadzieję, że udźwigniemy ciężar ciążącej na nas odpowiedzialności.

Ryszard Tarasiewicz, Śląsk Wrocław: Mecz przebiegał tak, jak to sobie wyobrażałem, czyli było mało gry w piłkę, nie brakowało agresji w grze, ale bez nadmiernej złośliwości. Wynik remisowy na wyjeździe nie przynosi nam ujmy. Jest on sprawiedliwy. Cały czas jesteśmy w grze. Dziękuję chłopakom za hart ducha i wiarę, że można osiągnąć w Wodzisławiu dobry rezultat.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.