Ekstraklasa. Wróżenie z fusów

Po rundzie zasadniczej żaden z zespołów naszej ligi nie był w stanie wywalczyć sobie wyraźnej przewagi nad rywalami. System rozgrywek wymyślony przez Ekstraklasę sprawił, że po 30 rozegranych kolejkach zabawa zaczyna się na nowo.

Apatia Legii

Przy tak niewielkiej różnicy punktowej pomiędzy czterema pierwszymi zespołami, każde spotkanie pomiędzy nimi będzie kluczowe dla końcowego układu tabeli. Dotychczasowe wyniki przemawiają na korzyść Legii, która ma bardzo korzystny bilans z drużynami z grupy mistrzowskiej. Okoliczności w jakich te rezultaty zostały osiągane nie nakazują upatrywać w warszawianach jednoznacznego faworyta. W starciach z Lechią czy Lechem gracze Legii wygrywali szczęśliwie i jeśli goniące stołeczny zespół drużyny będą w stanie powtórzyć swoje dobre występy, nic nie stoi na przeszkodzie, by odwróciły losy spotkania na swoją korzyść. Zwłaszcza Lech, który w rundzie wiosennej dysponuje najlepszym atakiem i najlepszą obroną, może pokusić się o pełną pulę w starciu z warszawianami. Za poznaniakami przemawia przede wszystkim styl ich gry, oparty na dużej intensywności i szybkości w wymienianiu podań. Legia wypada pod tym względem apatycznie nie tylko na tle Lecha, ale także Lechii i Jagiellonii, od każdego z tych zespołów mając wyraźnie mniejszą liczbę pojedynków na mecz. Pozostaje jednak wątpliwość, jak te intensywniej grające drużyny będą w stanie znieść dodatkowe siedem kolejek. Być może to w nich objawi się zmęczenie sezonem, co przyniesie mniej aktywną grę. Z drugiej strony ciężko nie oprzeć się wrażeniu oszczędzania sił w wielu meczach rundy zasadniczej na te decydujące starcia.

Test Korony

Podział na dwie grupy spowodował, że co najmniej trzy zespoły mogą potraktować końcówkę sezonu treningowo. Nie grozi im ani spadek, ani odrobienie kilkupunktowej straty do miejsca gwarantującego puchary. Ciężko podejrzewać, by do walki o udział w rozgrywkach europejskich mogła włączyć się Wisła, przeplatająca solidne mecze wpadkami, ewentualnie szczęśliwymi wygranymi. Cały czas pomysłu na siebie szuka Bruk-Bet, pod każdym nowym trenerem wyraźnie modyfikując swój styl gry. Z kolei Korona to autorski pomysł Macieja Bartoszka. Zespół ten bazuje na agresywnej grze, kiedy rywal ma piłkę, i na szybkim wyprowadzaniu własnych akcji. Żaden inny zespół ligi wiosną tak często nie atakował przeciwników, gdy ci konstruowali ataki. Kielczanie są również zespołem, który atakował najczęściej (średnio aż 111 razy na mecz) i tym, który odbierał piłkę rywalom najdalej od własnej bramki. Ten wyróżniający się na tle Ekstraklasy styl gry może jeszcze napsuć krwi nawet zespołom walczącym o ostateczny triumf.

Słabi ze słabymi

Na dole tabeli sytuacja wygląda na równie skomplikowaną, co na jej szczycie. Skazywana na pożarcie Łęczna plasuje się w środku klasyfikacji rundy wiosennej, bazując przede wszystkim na dużej liczbie indywidualnych akcji. Częściej od nich dryblingów szukają tylko gracze Legii i Lechii. Piłkarze z Lubelszczyzny nie są przy tym zbyt efektywni, ale ich przebojowość nierzadko pozwala na stwarzanie sytuacji. Nawet jeśli ze strony Smudy taka taktyka jest ryzykowna, póki co się Łęcznej opłaca. Niezłą wiosnę zaliczył też Ruch Chorzów, choć tu czkawką mogą odbić się zawirowania finansowe i zmiana trenera. Jeszcze mniej ciekawie wygląda sytuacja cieniujących wiosną Arki i Piasta. Choć podobnie słabą rundę ma Zagłębie, ciężko wyobrazić sobie, by zespół dysponujący większym od rywali potencjałem miał bić się do ostatnich kolejek o utrzymanie. W niecodziennej sytuacji jest Śląsk, który nieźle punktował przede wszystkim z drużynami z górnej połówki tabeli. Kiedy większy nacisk musiał być położony na prowadzenie gry przeciwko głęboko broniącemu się rywalowi, zaczynały się kłopoty. A wygląda na to, że w większości przypadków tak mecze wrocławian będą wyglądać.

Zawinił system

Głównym problemem w przewidywaniu tego, co się wydarzy w rundzie finałowej jest mała liczba spotkań. Nawet jeden mecz słabszej dyspozycji czy przypadkowo stracona bramka mogą mieć fundamentalne znaczenie dla końcowej klasyfikacji. Żaden zespół nie był w stanie sobie wywalczyć bezpiecznej przewagi, by móc pozwolić sobie na wpadki, zaś tabela w newralgicznych miejscach jest po podziale punktów bardzo płaska. W efekcie zdarzyć się może wszystko, choć niekoniecznie jest to zasługa podobnego poziomu drużyn ligowych, co raczej sztucznego wyrównywania go przez system rozgrywek. Co sprzyja przypadkowym rozstrzygnięciom.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.