Ekstraklasa. Jagiellonia - Cracovia. Tomasz Frankowski: Probierz jest mistrzem gierek, Jagiellonia może być mistrzem Polski

- Sezon ruszył w lipcu, a Jagiellonia wciąż znajduje się na czele tabeli. Skoro przez tyle czasu utrzymała się na prowadzeniu, to dlaczego miałaby się wyłożyć na ostatniej prostej? - pyta Tomasz Frankowski. Z wychowankiem Jagiellonii, trzecim najlepszym strzelcem ekstraklasy w historii, rozmawiamy przed sobotnim spotkaniem lidera rozgrywek z Cracovią. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 18

Obserwuj @LukaszJachimiak

Łukasz Jachimiak: Im bliżej końca sezonu zasadniczego, tym lepsze wyniki osiąga Jagiellonia. Z pięciu ostatnich meczów wygrała cztery i jeden zremisowała, a po wyjazdowym zwycięstwie nad Zagłębiem 4:3 pewnie można oczekiwać, że w dwóch ostatnich kolejkach obroni pozycję lidera?

Tomasz Frankowski: To prawda, że jest dobrze. I ja już tylko dobrego się spodziewam. Trochę się obawiałem, jak wpłynie na zespół kontuzja Konstantina Vassiljeva, lidera tego zespołu. Tymczasem bez niego Jagiellonia wygrała oba mecze. To pokazuje, że drużyna jest silna, skonsolidowana, w dobrej formie. Życzyłbym sobie, żeby taka była do końca całego sezonu, a i ten koniec już wkrótce, zostało półtora miesiąca.

Pod nieobecność Vassiljeva najwięcej mówi się o Cillianie Sheridanie. Irlandczyk w meczach z Bruk-Betem i Zagłębiem zdobył trzy gole i chyba dał nadzieję, że będzie takim snajperem, jakiego w Białymstoku brakowało?

- Fedor Cernych swoją rolę spełniał nieźle, ale z racji tego, że Sheridan został ustawiony na "dziewiątce", to Cernych gra bardziej na skrzydle. Michał Probierz musiał zmienić ustawienie zespołu, a faktycznie Sheridan szybko się odnalazł. Trzy pierwsze mecze zagrał trochę poniżej oczekiwań, widocznie potrzebował chwili na aklimatyzację. Za to już dwa kolejne spotkania były potwierdzeniem, że chłopak może drużynie pomóc. Zwłaszcza że wziął na siebie odpowiedzialność za strzelanie rzutów karnych. Z Termalicą nie był nominowany do wykonania "jedenastki", a wziął piłkę pod pachę, powiedział, że on strzela, no i poradził sobie z presją, dał zwycięstwo Jagiellonii.

Zwrócił Pan uwagę na to, że trener Probierz musi kombinować z ustawieniem, a on sam cały czas przypomina, że Jagiellonia ma roczny budżet wynoszący 18 mln złotych, podczas gdy druga w tabeli Legia, ma aż 150 milionów. Probierz mówi, że w siedmiu dodatkowych kolejkach po sezonie zasadniczym brak szerokiej kadry przekreśli szanse jego zespołu na mistrzostwo Polski. Zgadza się Pan?

- To może zaważyć, ale nie wcale nie musi. Sezon ruszył w lipcu, mamy kwiecień, odliczając przerwę za nami osiem miesięcy gry, a Jagiellonia wciąż znajduje się na czele tabeli. Skoro przez tyle czasu utrzymała się na prowadzeniu, to dlaczego miałaby się wyłożyć na ostatniej prostej? Wiadomo, że Legia i Lech ławki mają dłuższe, ale nie zawsze grają nazwiska.

Czyli Probierz przede wszystkim zdejmuje presję ze swojego zespołu? Opowiada o graniu w cyklu środa-sobota-środa-sobota, a prawda jest taka, że z dziewięciu kolejek jakie zostały do rozegrania w środku tygodnia odbędzie się tylko jedna.

- Oczywiście, że Probierz prowadzi swoje psychologiczne gierki. Dobrze go z takich zasłon dymnych znamy, jest w nich mistrzem. To jeden z elementów jego pracy. Ma taki styl i to się sprawdza, bo w Jagiellonii działa tak, że trzeba bić mu brawo.

Zdziwił się Pan, gdy już w marcu gratulował Lechowi dubletu?

- Nie słyszałem tej wypowiedzi od razu, dowiedziałem się o niej dopiero jakiś czas po fakcie. Teraz można się zastanawiać czy już nie osiągnął celu, jaki sobie założył mówiąc to, co powiedział. Może wyszło na jego, bo od tego momentu Lech się przyciął i już traci do Jagiellonii sporo.

Sześć punktów, ale po podziale - na który Probierz narzeka chyba najbardziej ze wszystkich trenerów ekstraklasy - znów wszystko będzie w zasięgu jednego meczu.

- Wiadomo, że podział punktów to wielki mankament naszej ligi. Ale co zrobić, trzeba grać. Ja mam nadzieję, że Jagiellonia mimo wszystko obroni swoją pozycję.

Nie wydaje się Panu, że czasem Probierz trochę przesadza w publicznym niedocenianiu potencjału swojej drużyny? Że piłkarze potrzebują nie tylko zdejmowania presji, ale też mocnego stwierdzenia trenera, że wie, na jak dużo ich stać? Pamiętam jak po gratulacjach Probierza złożonych Lechowi Taras Romańczuk przekonywał w "Przeglądzie Sportowym", że i trener, i Jagiellonia wierzą w mistrzostwo.

- Na pewno każdy zawodnik może otwarcie mówić, że chce zdobyć mistrzostwo, nie wierzę, że to spowodowałoby konflikty w zespole. Ale myślę, że trener powinien powiedzieć piłkarzom jak i o co gramy i co mówimy, bo to też element taktyki.

Generalnie na pewno Probierz do swoich ludzi trafia, skoro po 28 kolejkach Jagiellonia jest liderem. Na ile według Pana to dowód świetnej pracy trenera i grupy zawodników dobrych, ale żadnych gwiazd, a na ile dowód słabości ekstraklasy?

- Na pewno Jagiellonia jest regularnym zespołem, punktuje niezależnie od tego czy gra u siebie, czy na wyjeździe. Na ten moment ma minimalną przewagę nad Legią, ale nie łapała takich dołków jak dwukrotnie Legia, kiedy miała trzy-cztery mecze bez zwycięstwa. Jagiellonia już wykonała świetną robotę, jeśli po 30 kolejkach będzie pierwsza, to wewnętrznie w Jadze będą mogli czuć, że są mistrzami Polski i dla mnie też nimi będą. Ale złotych medali nikt im jeszcze wtedy nie da. Jeszcze trzeba czekać i grać, a nie podsumowywać.

Podkreśla Pan regularność Jagiellonii, ale siedem dodatkowych kolejek przyjdzie jej grać z najmocniejszymi rywalami, a w takich starciach nie wypadała najlepiej, by wspomnieć 1:4 z Legią czy 0:3 z Lechią. Legia w takich meczach pokazuje większe doświadczenie i wyższe umiejętności, wygrała po dwa razy z Lechią i Lechem, z Jagiellonią zremisowała i wygrała.

- Wiadomo, że w grupie mistrzowskiej Jagiellonia spotka się praktycznie tylko z tuzami naszej piłki i różnie może być. Ale jednak nie bez powodu punktowo jest na razie najlepsza. Wolę uważać, że podoła zadaniu i utrzyma przewagę, niż bać się na zapas.

Co Pan powie tym - a jest ich dużo - że tylko Legia i Lech mają szansę powalczyć o Ligę Mistrzów, a inny mistrz Polski oznaczałby straconą szansę na awans do fazy grupowej tych rozgrywek?

- Jest w tym trochę prawdy. A nawet dużo. Legia ze swoim budżetem może sobie pozwolić na piłkarzy nawet za milion euro. A Jagiellonia? Nie bardzo nawet na takich za milion złotych. Na pewno który zespół by nie był mistrzem, to jakieś wzmocnienia poczyni. Tylko że Jagiellonia adekwatnie do swojego budżetu, 10-krotnie mniejszego od budżetu Legii.

Ile prawdy było w doniesieniach z sierpnia, że wraz z innymi osobami chciał Pan odkupić od Bogusława Cupiała Wisłę Kraków?

- To była bardziej kaczka dziennikarska niż prawda.

Pytam, bo jeśli ma Pan pieniądze, to może chodzi Panu po głowie zainwestowanie w Jagiellonię?

- W Jagiellonii jest zbyt wielu prężnych biznesmenów, którzy już zainwestowali. Frankowski nie jest im potrzebny.

Są prężni, a klubu nie stać na zawodników kosztujących milion złotych?

- Tak, są prężni, ale na Białystok.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.