Tomasz Frankowski: To prawda, że jest dobrze. I ja już tylko dobrego się spodziewam. Trochę się obawiałem, jak wpłynie na zespół kontuzja Konstantina Vassiljeva, lidera tego zespołu. Tymczasem bez niego Jagiellonia wygrała oba mecze. To pokazuje, że drużyna jest silna, skonsolidowana, w dobrej formie. Życzyłbym sobie, żeby taka była do końca całego sezonu, a i ten koniec już wkrótce, zostało półtora miesiąca.
- Fedor Cernych swoją rolę spełniał nieźle, ale z racji tego, że Sheridan został ustawiony na "dziewiątce", to Cernych gra bardziej na skrzydle. Michał Probierz musiał zmienić ustawienie zespołu, a faktycznie Sheridan szybko się odnalazł. Trzy pierwsze mecze zagrał trochę poniżej oczekiwań, widocznie potrzebował chwili na aklimatyzację. Za to już dwa kolejne spotkania były potwierdzeniem, że chłopak może drużynie pomóc. Zwłaszcza że wziął na siebie odpowiedzialność za strzelanie rzutów karnych. Z Termalicą nie był nominowany do wykonania "jedenastki", a wziął piłkę pod pachę, powiedział, że on strzela, no i poradził sobie z presją, dał zwycięstwo Jagiellonii.
- To może zaważyć, ale nie wcale nie musi. Sezon ruszył w lipcu, mamy kwiecień, odliczając przerwę za nami osiem miesięcy gry, a Jagiellonia wciąż znajduje się na czele tabeli. Skoro przez tyle czasu utrzymała się na prowadzeniu, to dlaczego miałaby się wyłożyć na ostatniej prostej? Wiadomo, że Legia i Lech ławki mają dłuższe, ale nie zawsze grają nazwiska.
- Oczywiście, że Probierz prowadzi swoje psychologiczne gierki. Dobrze go z takich zasłon dymnych znamy, jest w nich mistrzem. To jeden z elementów jego pracy. Ma taki styl i to się sprawdza, bo w Jagiellonii działa tak, że trzeba bić mu brawo.
- Nie słyszałem tej wypowiedzi od razu, dowiedziałem się o niej dopiero jakiś czas po fakcie. Teraz można się zastanawiać czy już nie osiągnął celu, jaki sobie założył mówiąc to, co powiedział. Może wyszło na jego, bo od tego momentu Lech się przyciął i już traci do Jagiellonii sporo.
- Wiadomo, że podział punktów to wielki mankament naszej ligi. Ale co zrobić, trzeba grać. Ja mam nadzieję, że Jagiellonia mimo wszystko obroni swoją pozycję.
- Na pewno każdy zawodnik może otwarcie mówić, że chce zdobyć mistrzostwo, nie wierzę, że to spowodowałoby konflikty w zespole. Ale myślę, że trener powinien powiedzieć piłkarzom jak i o co gramy i co mówimy, bo to też element taktyki.
- Na pewno Jagiellonia jest regularnym zespołem, punktuje niezależnie od tego czy gra u siebie, czy na wyjeździe. Na ten moment ma minimalną przewagę nad Legią, ale nie łapała takich dołków jak dwukrotnie Legia, kiedy miała trzy-cztery mecze bez zwycięstwa. Jagiellonia już wykonała świetną robotę, jeśli po 30 kolejkach będzie pierwsza, to wewnętrznie w Jadze będą mogli czuć, że są mistrzami Polski i dla mnie też nimi będą. Ale złotych medali nikt im jeszcze wtedy nie da. Jeszcze trzeba czekać i grać, a nie podsumowywać.
- Wiadomo, że w grupie mistrzowskiej Jagiellonia spotka się praktycznie tylko z tuzami naszej piłki i różnie może być. Ale jednak nie bez powodu punktowo jest na razie najlepsza. Wolę uważać, że podoła zadaniu i utrzyma przewagę, niż bać się na zapas.
- Jest w tym trochę prawdy. A nawet dużo. Legia ze swoim budżetem może sobie pozwolić na piłkarzy nawet za milion euro. A Jagiellonia? Nie bardzo nawet na takich za milion złotych. Na pewno który zespół by nie był mistrzem, to jakieś wzmocnienia poczyni. Tylko że Jagiellonia adekwatnie do swojego budżetu, 10-krotnie mniejszego od budżetu Legii.
- To była bardziej kaczka dziennikarska niż prawda.
- W Jagiellonii jest zbyt wielu prężnych biznesmenów, którzy już zainwestowali. Frankowski nie jest im potrzebny.
- Tak, są prężni, ale na Białystok.