Ekstraklasa. Lech niczym taran: demoluje wszystkich. I budzi respekt. "Spokojnie, białego ręcznika nikt nie rzuci" [ROZMOWA]

- Na razie Lech niczym taran demoluje wszystkich. I budzi respekt. To w tym momencie główny kandydat do mistrzostwa. Ale nasza ekstraklasa jest nieprzewidywalna, zwariowana. Lechia, Legia i Jagiellonia białego ręcznika na pewno nie rzucą, będą walczyć do końca - uważa Maciej Murawski, ekspert stacji NC+.

Bartłomiej Kubiak: Wszystkie sześć wygranych meczów w tym roku; 17 goli strzelonych, jeden stracony - Lech bardzo pozytywnie zaskakuje swoją postawą.

Maciej Murawski: Seria drużyny Nenada Bjelicy jest imponująca. Niezwykła w naszej lidze, gdzie przecież przywykliśmy do tego, że każdy może wygrać z każdym. Lech pozytywnie zaskakuje - i chyba nie tylko mnie, ale też innych. Wszystkich. Myślę, że nawet ludzi na co dzień związanych z klubem - piłkarzy i trenerów, z trenerem Bjelicą na czele.

Lech to faworyt do mistrzostwa?

- Na razie niczym taran demoluje wszystkich. I budzi respekt. To w tym momencie główny kandydat do mistrzostwa. Ale z akcentem na "w tym momencie". Nie zapominajmy, że cały czas mówimy o ekstraklasie. Lidze, która po pierwsze jest nieprzewidywalna, zwariowana. Po drugie - dopiero wkracza w decydującą fazę. Po trzecie - są w niej też inne kluby: Lechia, Legia, Jagiellonia, które na pewno białego ręcznika nie rzucą, nie położą się, tylko będą walczyć do końca.

Forma Lecha to "efekt Bjelicy"?

- Zdecydowanie. Odcisnął pięto praktycznie na każdym zawodniku. Symptomy tego było widać już jesienią. Weźmy takiego Tamása Kádára. Uczciwie przyznam, że nigdy nie był to mój faworyt. Irytował mnie jego brak koncentracji i popełniane przez to błędy. W większości wypadków w Lechu grał przeciętnie, a na pewno nie na miarę swojego talentu. Ale do czasu. Z jesieni pamiętam taki mecz z Ruchem w Pucharze Polski, który Lech wygrał 3:0. Wygrał go bez Kádára. Potem Węgier wrócił do składu i już takich błędów jak wcześniej nie popełniał. To był zupełnie inny zawodnik. Zaczął przydawać się też w ataku - częściej ruszał do przodu, podłączał się do akcji i co ważne, wiedział, co ma w nich zrobić.

Kádára w Lechu już nie ma.

- Nie ma, ale podałem go jako przykład, bo nawet jego - piłkarza, który wyjątkowo mnie irytował - trener Bjelica potrafił zmienić. Ale całą resztę, pozostałych zawodników Lecha też można wymienić. Choćby napastników. Przed sezonem wszyscy marudzili, że Lech ich nie ma. Okazało się, że ma, i to bardzo dobrych - Kownacki, Robak. A jest przecież jeszcze Nielsen, który nie wiadomo jak będzie się prezentował po kontuzji, ale wiele wskazuje na to, że może być dobrze.

Kolejny przykład, to Maciek Wilusz. Zawodnik, który miał łatkę pechowca. Teraz gra bardzo solidnie. Przestał być tykającą bombą, bo nawet jak przydarzy mu się jakiś błąd, to nie ma on już wielkiego wpływu na wynik.

Zobacz wideo

Dalej? Jan Bednarek - wrócił z wypożyczenia do Górnika Łęczna i teraz jest jednym z bardziej perspektywicznych środkowych obrońców. Radek Majewski - to samo. Na początku rozczarowywał, w zeszłej rundzie najlepszy występ zaliczył chyba w programie "Liga+ Extra". Teraz nie tylko nadal fajnie wypowiada się przed kamerą, ale zaczął też dobrze grać: strzelać, asystować, być w końcu ważnym punktem drużyny. I można pewnie byłoby tak wymieniać dalej - każdego z osobna - bo przy trenerze Bjelicy wszyscy piłkarze Lecha zrobili progres.

Lech to w tej chwili zespół bez słabych punktów?

- Słabych punktów nie widać, ale jest jedna rzecz, która mnie zastanawia, wręcz może nawet trochę niepokoi. Mianowicie mam takie wrażenie, że Lech nie podejmuje dużego ryzyka przy pressingu przeciwnika. Często gra długim podaniem - czy do od Putnocky'ego czy od stoperów - i szuka zebrania drugiej piłki. Gdy to mu się uda, dopiero wtedy zaczyna grać szybko i kombinacyjnie. Ale wcześniej sam z siebie nie rozgrywa. Być może jest to związane z porą roku, gorszymi boiskami - nie wiem.

Jeśli jednak wynika to z braku tej umiejętności, to niedobrze. Każdy większy zagraniczny klub - nawet taki Ajax przeciwko Legii, mający w składzie wielu młodych piłkarzy - bierze się za rozgrywanie od tyłu, stara się wychodzić spod pressingu. To w Europie, w tych dużych klubach, jest normą, idzie w tym kierunku. U nas mi tego rozgrywania trochę brakuje.

Brakuje też w Lechu. Ale tak jak mówię: wciąż się zastanawiam, czy jest to premedytacja, świadomy wybór trenera mający związek z gorszymi boiskami, czy jest to problem. Jeśli to problem, wynikający z braku takiej umiejętności, to niedobrze. Zaraz może się okazać, że to właśnie słaby punkt Lecha. Nawet nie tyle w ekstraklasie, ile w europejskich pucharach, do których Lech przecież chce awansować.

Z tej rywalizującej z Lechem trójki - Lechia, Legia, Jagiellonia - w najgorszej formie jest teraz Legia?

- Nie, nie powiedziałbym tak. Z Legii zimą odeszło kilku ważnych piłkarzy. Przede wszystkim Nikolić i Prijović. Jednak wydaje się, że doświadczenie, cały czas wysoka jakość tej drużyny, powinny rekompensować te straty. Już mecz z Zagłębiem w Lubinie [Legia wygrała 3:1], a nawet nie tyle mecz, ile pierwsza połowa pokazała, że Legia wcale nie jest tak słaba, jak niektórzy ją malują. OK, przytrafiły jej się w tym roku wpadki z Ruchem [1:3] i Bruk-Bet Termalicą [1:1], ale pamiętajmy, że to były spotkania rozgrywane po meczach w Lidze Europy. Polskie kluby nie są gotowe, by w czwartki i w niedziele grać na takim samym poziomie. Tym bardziej po tak długiej przerwie zimowej. Lech - mimo szerokiej kadry - też miałby z tym problemy.

A Legia? Legia myślę, że zaraz się rozpędzi. Lechia i Jagiellonia też nie odpuszczą. I dobrze, tylko z korzyścią dla całej ligi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA