Ekstraklasa. Czesław Michniewicz dla Sport.pl: "W Niecieczy wyciskamy maksa, bez asów, króli i dam"

Niebawem minie 10 lat od jego ostatniego wielkiego sukcesu - wywalczenia mistrzostwa Polski z Zagłębiem Lubin. Wcześniej święcił też triumfy w Pucharze Polski z Lechem. Czesław Michniewicz w rozmowie ze Sport.pl przyznaje, że znów "fajnie byłoby dźwignąć coś do góry", ale w ostatnich klubach był raczej strażakiem. W Niecieczy nic się nie pali, Michniewicz może tam spokojnie pracować. Bez "asów, króli czy dam" w talii jego Bruk-Bet Termalika trzyma się w czołówce.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza była rewelacją jesieni w ekstraklasie. Drużyna Michniewicza zimę spędziła na czwartym miejscu w tabeli. Chociaż "Słoniki" wiosnę zaczęły od porażki 0:3 z Lechem Poznań, to w dwóch kolejnych meczach remisowały 1:1 z wyżej notowanymi rywalami - Lechią Gdańsk i Legią Warszawa. W ostatniej kolejce Termalica zremisowała bezbramkowo z Ruchem.

Kacper Sosnowski: Termalica miała chyba najtrudniejszy początek rundy wiosennej ze wszystkich drużyn. Lech, Lechia, Legia... Napsuliście sporo krwi bijącym się o mistrzostwo rywalom.

- Nie spodziewaliśmy się cudów, właściwie każdy nie przegrany mecz należało traktować w charakterze umiarkowanego sukcesu. Liczyliśmy, że uda się wygrać u siebie z Lechią Gdańsk. Byliśmy tego bliscy, ale też mało brakowało byśmy mecz kończyli z porażką. Wyniki nie są imponujące, ale sam sposób gry, zwłaszcza z Lechią w drugiej połowie, czy fragmentami z Legią, były pozytywne. W Warszawie stworzyliśmy sobie sporo dogodnych sytuacji, zabrakło skuteczności.

Pamiętam jak dawno temu, wspomniał mi Pan o swoim motcie. "Jedynym miejscem gdzie możemy wygrać mecz jest boisko, jedynym gdzie możemy go przegrać są głowy zawodników". W starciu z mistrzem Polski i uczestnikiem Ligi Mistrzów głowy działały bardzo dobrze

- W takich meczach przewaga psychiczna jest po stronie mniejszego. Sama jednak do niczego nie prowadzi. Na spotkania z tymi mocnymi klubami musisz mieć konkretny plan i się go trzymać. Ten plan trochę nam pokrzyżowała stracona bramka. To efekt tego, że zabrakło wysokiego Kornela Osyry, zawodnika który dałby nam trochę wzrostu przy stałych fragmentach gry. No, ale nie przestraszyliśmy się Legii. My bardziej trenujemy głowy niż nogi. Praktycznie w każdym klubie tak było. Staramy się trafiać do tych zawodników, pokazując im różne rzeczy, inspirując ich. Ile godzin można trenować na boisku? Dwie, trzy, reszta to jest trening głowy. Nad tym pracujemy.

W Niecieczy to chyba szczególnie ważne, bo nie macie w drużynie wielkich gwiazd, a sporo mniej doświadczonych graczy. W zimę doszli kolejni młodzi, jeden z waszych rezerw, drugi ze Szczecina.

- Mamy kilka kluczowych ogniw w drużynie. Krzysztof Pilarz broni pewnie. Para stoperów Kornel Osyra i Artem Putiwcew to też solidna para. Problem polega na tym, że w tych trzech ostatnich meczach z powodu kartek czy kontuzji musieliśmy zmieniać tę dwójkę. Wojtek Kędziora czy Dawid Nowak to doświadczeni gracze, dobrzy do rozegrania...

Nieźle spisuje się też bramkostrzelny Vladislavs Gutkowskis

- To młody chłopak, ale pasuje do naszego charakteru i sposobu gry. Połyka przestrzeń, biega po całym boisku. Jak bronimy głębiej i wychodzimy z kontrami to on się dobrze w tym odnajduje. Co do gwiazd, to trudno je wskazać. Nawet jak gdzieś jesteśmy na wyjeździe, to ludzie podchodzą do nas, bo wiedzą, że to Termalica. Jakby ich jednak zapytać ilu piłkarzy byliby w stanie wymienić czy ilu rozpoznają, to na dzisiaj byłoby ich niewielu. Nieciecza jest dopiero drugi rok w Ekstraklasie i musimy pracować nad budowaniem swojej tożsamości. Taki Radović przejdzie się przez Warszawę to go wszyscy znają. Nasz piłkarz przyjechałby do Warszawy i nikt by nie wiedział, że to on.

To utrudnia też pozyskiwanie zawodników? Słyszałem historię z jednym Duńczykiem, którego testowaliście. Po pobycie w Niecieczy powiedział w rodzimej prasie, że w "szczerym polu się nie widzi".

- Byłem zaskoczony tą wypowiedzią, bo był u nas kilka dni. Nie zrobił jakiegoś pozytywnego wrażenia na testach. Artykuł się ukazał jednego dnia, on następnego grał jeszcze sparing i mam wrażenie robił wszystko, by tu zostać. Nie wiem czy ten wywiad to jest do końca prawda, może bardziej asekuracja z jego strony na wypadek gdybyśmy z niego zrezygnowali. Może chciał się jakoś wytłumaczyć w swoim kraju.

Rozumiem, że jak pojawiają się w Niecieczy zagraniczni goście to pole im nie przeszkadza

- Oddźwięk jest pozytywny, a przyjeżdżają do nas ludzie z Hiszpanii, teraz np. byli trenerzy ze Szkocji. Każdy widzi jak tu jest wszystko estetycznie i fajnie wykończone, jeśli chodzi o naszą bazę, stadion i całe zaplecze z którego możemy korzystać. Miasta tu rzeczywiście nie wybudujemy, ale wszystko co chcemy, to mamy. Przed meczem z Legią wyczytałem, że nasz budżet jest od nich mniejszy prawie 20 razy. Mamy oczywiście mniej możliwości zakontraktowania takich czy innych zawodników. Dostaję jednak wiele sygnałów od menedżerów, czy samych graczy, że chętnie by do nas przyszli pograć. Nie każdy się tu jednak odnajdzie. Ktoś kto całe lata grał w wielkich klubach dla dużej publiki może mieć tu ciężko. Przyglądając się zawodnikom, patrzymy gdzie grali i jak tam funkcjonowali. To jest ważne.

Pan też długo funkcjonował w dużych klubach, często grał o najwyższe cele. Za moment minie 10 lat od wywalczonego z Zagłębiem Lubin mistrzostwa. Nie tęskni Pan za spektakularnymi sukcesami?

- Chciałoby się. Kiedyś Orest Lenczyk powiedział, że przypominają sobie o nim, nie jak płonie stodoła, tylko jak już płonie chata. W moim przypadku jest podobnie, jak się popatrzy na kluby w których ostatnio pracowałem.

Idąc do Pogoni udało mi się jednak awansować do grupy mistrzowskiej. W następnym sezonie po 30. kolejkach mieliśmy trzecie miejsce w tabeli i raptem cztery porażki, czyli tyle co Legia. To był naprawdę spory sukces. Jakby w zimę ktoś wyłożył pieniądze na Kamila Drygasa to byśmy mieli medal. Moim zdaniem do sukcesu zabrakło wtedy właśnie jednej osoby. Nie było pieniędzy, nie było medalu.

A w Podbeskidziu sporym sukcesem było uniknięcie wielkiego pożaru czyli degradacji

- Mój problem polega na tym, że od dłuższego czasu nie miałem możliwości pracowania w klubie z takim potencjałem, by można było bić się o coś więcej. Wszędzie, gdzie ostatnio byłem, zrobiliśmy coś ponad stan. W Podbeskidziu gdzie, będąc w beznadziejnym położeniu, udało się drużynę utrzymać w Ekstraklasie. Potem szans na rozwój klubu nie było. Trudno było tam myśleć o sukcesach. Podobnie pewnie będzie w Termalice. Czy to ja będę trenerem, czy ktoś inny, to możliwości potężniejszych klubów będą większe. Sukcesem może być jednak to, że taki Bruk-Bet awansuje do ósemki, czy będzie blisko czołówki.

Oczywiście, jak mawia Tomek Hajto, każdy trener marzy by coś dźwignąć do góry, założyć jakiś medal na szyję. Takie marzenia mam i ja. Pracując w jednym klubie pracujesz też na swoją przyszłość i zatrudnienie w innej drużynie. Jak dobrze szło mi w Szczecinie, to od razu zatrudniono mnie w Niecieczy. Jak będę dobrze pracował w Termalice, to za chwilę będę miał inny klub. Nie będę szedł do gorszego tylko raczej do mocniejszego. Taka jest kolej rzeczy. Na razie o tym jednak nie myślę. Oczywiście łatwiej jest na dzień dobry dostać Lecha czy Legię. Taki Nenad Bjelica, Jacek Magiera, czy Piotr Nowak od razu weszli na wyższy pułap i walczą o medale, mają silne karty. My po rozdaniu nie mamy asów, króli czy dam. Mamy dużo słabsze figury. Dużo zależy jednak też od sposobu w jaki funkcjonuje drużyna. Dla mnie największą satysfakcją jest to jak gra. Biorąc pod uwagę potencjał jaki mamy w Niecieczy to wyciskamy tu maksa. Zobaczymy, co to da.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.