Ekstraklasa. Efektowny Lech i malejąca poza domem Lechia, czyli hit kolejki w Poznaniu

Z jednej strony regularny i skuteczny Lech, z drugiej prowadząca w lidze, ale słaba na wyjazdach Lechia. W niedzielę w Poznaniu hit 24. kolejki ekstraklasy i być może jeden z najważniejszych meczów w wyścigu po mistrzostwo Polski.

Trzy mecze, trzy zwycięstwa, dziewięć bramek zdobytych, żadnej straconej - to ligowy bilans zespołu Nenada Bjelicy w 2017 roku. W środę Lech do tej imponującej serii dołożył jeszcze wygraną z Pogonią Szczecin w półfinale Pucharu Polski (3:0). "Kolejorz" notuje najlepszy start w ekstraklasie w historii i szybko awansował z piątego na trzecie miejsce w tabeli. W niedzielę o godz. 18 poznaniacy podejmą lidera - Lechię Gdańsk.

Forma na tu i teraz

- Nie będzie już czasu na żadne czekania na dobre wyniki, wiosną trzeba zacząć wygrywać od razu, od pierwszego meczu. I to jest nasz cel. Pracowaliśmy tak, byśmy nie potrzebowali iluś tam tygodni na rozkręcenie się, ale od razu zwyciężali. Taka jest specyfika wiosny, w której wszystko się będzie szybko decydowało - mówił "Wyborczej" na początku lutego pomocnik Lecha, Radosław Majewski.

I faktycznie, "Kolejorz" nie czekał na wysoką formę, ligowych rywali w imponującym stylu rozbija od początku roku. Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Piast Gliwice i Pogoń Szczecin - wszyscy dotychczasowi rywale Lecha przegrywali z nim 0:3. Poznaniacy w zaledwie trzy kolejki odrobili dwa punkty do Lechii, sześć do Jagiellonii i pięć do Legii. Mistrzów Polski zespół Bjelicy w tabeli już wyprzedził.

Lech w 2017 roku jest zespołem najrówniejszym i najskuteczniejszym. Nieefektywna ofensywa, na którą na początku sezonu narzekał Jan Urban, dziś w Poznaniu jest już tylko wspomnieniem. Chorwacki szkoleniowiec odbudował Dawida Kownackiego (pięć goli w tym roku), dobre zmiany wciąż daje Marcin Robak. Napastnikom w strzelaniu goli pomagają znajdujący się w doskonałej formie Majewski, Darko Jevtić i Maciej Makuszewski. Dużo dobrego wnoszą też wysoko grający boczni obrońcy Tomasz Kędziora i Wołodymyr Kostewycz.

Lech gra szybko, przyjemnie dla oka, zwycięża regularnie, na razie nie zostawia rywalom złudzeń. Zespół, który zimę spędził na piątym miejscu w tabeli, przypuścił zdecydowany atak i dziś jest bardzo poważnym kandydatem do mistrzostwa Polski.

- Nie jest łatwo utrzymać w zespole dwóch świetnych napastników. Tym bardziej, kiedy jeden musi siedzieć na ławce. W Lechu to się udaje i nie wpływa negatywnie na atmosferę w szatni. To majstersztyk w wykonaniu trenera Lecha. Zresztą w ogóle zaskakuje mnie to, co z tą drużyną zrobił Bjelica. Co zrobił nie tylko z jej atakiem, ale też z defensywą - powiedział w rozmowie ze Sport.pl były napastnik reprezentacji Polski Andrzej Juskowiak.

Niezachwiana obrona

406 - od tylu minut poznaniacy nie stracili gola. Chociaż w zimowym okienku transferowym z Lecha odeszło dwóch podstawowych obrońców, to jego bramkarze czyste konto zachowują od 44. minuty ostatniej kolejki zeszłego roku.

Lukę po sprzedanym do Dynama Kijów Tamasie Kadarze, skutecznie wypełnia sprowadzony z Karpat Lwów Kostewycz. W Poznaniu, przynajmniej na razie, niespodziewanie łatwo mogli też zapomnieć o odejściu Paulusa Arajuuriego. Niespodziewanie, bo wreszcie na miarę oczekiwań zaczął grać Lasse Nielsen, a pretensji nie można mieć też do Macieja Wilusza. A przecież do meczu z Bruk-Betem Termalicą, Lech zanotował aż dziewięć porażek w 11 spotkaniach, w których były piłkarz Korony Kielce znajdował się w podstawowym składzie.

- Obawy były duże. Jak widać, niepotrzebnie. Nielsen doskonale zastępuje Arajuuriego - wskazywał Juskowiak. I tłumaczył: - Ale i tak najważniejsze jest to, że w Lechu walka w defensywie zaczyna się już w ataku. Nie ma piłkarza, który odpuszcza. Bjelica zbudował fundamenty oparte na defensywie, które pomagają rozwinąć skrzydła w ofensywie.

- Ofensywna forma zespołu jest tak samo ważna jak defensywna - powiedział w piątek chorwacki szkoleniowiec. - Skoro jesteśmy stabilni z tyłu, to od razu jesteśmy lepsi z przodu. Kiedy atakujemy musimy być bardzo dobrze zorganizowani zarówno w obronie, jak i w środku pola. Każdego dnia ćwiczymy pressing i grę zaraz po stracie piłki. Majewski, Maciej Gajos, Łukasz Trałka czy Abdul Aziz Tetteh ciężko pracują na treningach i mamy tego efekty.

I dodał: - To także zasługa dobrego przygotowania fizycznego. Gdyby nie ono, to nasz pressing nie wyglądałby tak dobrze. Zawsze interesuje nas każdy kolejny mecz i tak jest też w tym przypadku. Wiemy, że murawa nie jest perfekcyjnie przygotowana i nie możemy grać tak szybko jakbyśmy chcieli, ale nie szukamy wymówek. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego boiska i prezentujemy się na nim coraz lepiej.

Kolos maleje poza domem

W niedzielę do Poznania przyjedzie prowadząca w lidze Lechia. Chociaż drużyna Piotra Nowaka wyprzedza Lecha w tabeli o pięć punktów, to faworytem meczu z "Kolejorzem" nie będzie. Wszystko przez słabą dyspozycję na wyjazdach.

O ile Lechia w każdym meczu u siebie pręży muskuły i wygląda na pewnego kandydata do mistrzostwa Polski, o tyle na wyjazdach maleje, punkty często ciuła w bólach. Jesienią zespół Nowaka wygrał raptem cztery z 10 spotkań na obcych stadionach, wiosną miał tę statystykę poprawić. Jednak już na początku roku wrócił dobrze znany schemat. W pierwszej tegorocznej kolejce gdańszczanie rozbili u siebie 3:0 Jagiellonię, by niespełna tydzień później zremisować 1:1 w Niecieczy z Bruk-Betem Termalicą.

W obecnym sezonie Lechia na wyjazdach radzi sobie gorzej niż np. 12. w lidze Śląsk Wrocław. Dysproporcje w postawie drużyny u siebie i na obcych stadionach obrazują statystyki. Na PGE Arenie zespół Nowaka zdobywa średnio 2,58 punktu na mecz (1,36 na wyjeździe), strzela 2,5 gola (0,82 na wyjeździe), traci 1,08 bramki (1,27 na wyjeździe). [Dane Ekstrastats.pl ]

Lider ekstraklasy problemów ma jednak więcej. Jednym z nich jest przejście z ataku do obrony i łatwość, z jaką rywale dochodzą do pozycji strzeleckich. W żadnym z tegorocznych meczów lechiści nie uderzali na bramkę częściej od rywali. To, że zespół Nowaka stracił w tym roku "tylko" trzy gole, to zasługa głównie Dušana Kuciaka. Sprowadzony zimą z Hull City Słowak, ratował drużynę z dużych opresji w Niecieczy i przed tygodniem w starciu z Cracovią, kiedy goście w pierwszej połowie mogli prowadzić nie jedną, a nawet dwoma-trzema bramkami. Ostatecznie Lechia wygrała tamto spotkanie 4:2, ale problemów nie uniknęła.

- Musimy wyciągnąć wnioski z meczu z Cracovią, zwłaszcza z pierwszych 30 minut, kiedy nie wyglądaliśmy najlepiej. Nowi zawodnicy potrzebowali złapać odpowiedni rytm, tym razem musimy być gotowi do walki od pierwszej minuty. Brakowało nam dynamiki, ale podobnie jak w kilku spotkaniach z jesieni pokazaliśmy nie tylko charakter, ale też wytrwałość i wolę zwycięstwa - powiedział oficjalnej stronie klubowej Nowak.

Pół wieku bez wygranej w Poznaniu

Historia ligowych spotkań między obiema drużynami również każe stawiać Lecha w roli faworyta. Z 52 meczów poznaniacy wygrali 25, przegrali 19, dziewięć razy padał remis. W ostatnich 33 latach Lechia pokonała "Kolejorza" raptem cztery razy. W Poznaniu sztuka ta po raz ostatni udała się jej w sezonie 1965/66.

- Trzeba docenić to, że Lech wygrał ostatnie trzy spotkania. Jeden i drugi zespół gra bardzo ofensywnie, w dotychczasowych meczach obie drużyny strzeliły mnóstwo goli, co sprawia, że na pewno będzie to ciekawy pojedynek. Takie starcia, to najlepsze co może nas spotkać, nikogo nie trzeba specjalnie motywować - powiedział Nowak.

- Lechia jest silna w ofensywie. Milos Krasić, Sławomir Peszko czy bracia Paixao to bardzo dobrzy zawodnicy. My jednak nie zmierzamy nic zmieniać, zagramy po swojemu. Kiedy jesteśmy w pełni przygotowani, to możemy wygrać z każdym. Bez względu na to czy jest to Lechia, Pogoń czy Bruk-Bet Termalica - stwierdził na piątkowej konferencji prasowej Bjelica.

Mecz Lech - Lechia w niedzielę o godz. 18. Relacja na żywo na Sport.pl.

Mistrzyni świata Joanna Jędrzejczyk w drużynie Sport.pl!

Copyright © Agora SA