Ekstraklasa w Sport.pl. "Gdy przychodzi sztorm, tylko na nich można polegać", czyli kto zostaje mózgiem zespołu

Bywają tacy piłkarze, bez których drużyna nie może się obejść. - Są w mniejszości, ale to oni są odpowiedzialni za większość gry zespołu - mówi Stefan Białas, były trener Legii Warszawa i Cracovii. To liderzy, których się nie wybiera. Stają się nimi sami.

- To nie jest tak, że w zawodowej drużynie na lidera wybiera się sympatycznego kolegę, liderem staje się ten, na kim można polegać w trudnych chwilach. Przy kimś takim reszta drużyny nabiera spokoju i pewności. Gra swobodniej i lepiej - mówił w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą" Dariusz Wdowczyk, trener Wisły Kraków.

Potocznie lider to zwykle ktoś taki jak Kazimierz Węgrzyn, który wrzeszczy w szatni na kolegów z Cracovii czy Radosław Sobolewski z czasów Wisły Kraków. Motywatorzy, dominujące postaci. Albo ktoś z poczuciem humoru, doświadczony, który w przyciśniętej presją szatni potrafi rozładować atmosferę.

Wdowczyk mówi inaczej, wskazując na swojego kolegę z Legii Warszawa Andrzeja Buncola. - Zagrywałem do niego, a on już piłki rywalom nie oddawał. Miałem czas odetchnąć - wspominał. Buncol był legionistą z lat 80. Dekadę później "na mózgu" warszawskiego zespołu siedział Leszek Pisz, którego dawni koledzy nazywają przywódcą, choć poza boiskiem był milczkiem. W niedawnym dokumencie telewizji nc+ poświęconym Legii z początku lat 90. opowiadali, że wszystkie piłki kierowali właśnie do niego, a ten wiedział jak dalej zagrać.

Ale liderzy są też i teraz, w kończącym się sezonie ekstraklasy. Stefan Białas, były trener m.in. Cracovii, wymienia choćby Łukasza Trałkę, Mateusza Cetnarskiego, Tomasza Jodłowca czy Kaspera Hamalainena.

Trener tego pierwszego - Jan Urban - mówi, że o liderze świadczy to, co robi z akcją. Czy znajduje optymalne rozwiązanie: przyspieszenie bądź jej zwolnienie. - To wynika z tego, że lider potrafi grać na najwyższym poziomie wtedy, kiedy drużynie nie idzie. Do tego trzeba mieć stabilny układ nerwowy - tłumaczy szkoleniowiec.

- To nic innego jak odporność psychiczna. Tym pociąga się zespół za sobą, bo zawodnicy widzą, kto się nie poddaje, nie ugina się - dodaje Tomasz Łapiński, były kapitan Widzewa Łódź.

Białas: - Tacy piłkarze są w mniejszości, ale to oni są odpowiedzialni za większość gry zespołu. Nie mają stresu, nic ich nie przeraża. Byliby świetnymi kapitanami na statku, bo radzą sobie i na spokojnych wodach, i w trakcie sztormu.

Dlatego też Cracovia, choć ma duże szanse na europejskie puchary, to bardzo tęskni za Damianem Dąbrowskim - najlepiej podającym zawodnikiem ekstraklasy. Odkąd 24-letni pomocnik zaczął leczyć kontuzjowany bark, jego zespół wygrał ledwie trzy spotkania z dziewięciu. Dziurę w środku pola o podobnym znaczeniu robi w Legii utrata Jodłowca. Bez niego warszawianie też zwyciężyli w jedynie trzech meczach na dziewięć.

W Ruchu Chorzów nie wyobrażają sobie życia bez Łukasza Surmy, którego w ekstraklasie nic nie zaskoczy. - Ściąga na siebie rywali, przeciwnik nie wie dokładnie co ma robić. On dobrze czuje się w małej grze, zawsze wyjdzie z tłoku, obojętnie jak mu podam. To nasz najważniejszy zawodnik - opowiadają o nim z drużyny.

Lider to też piłkarz, którego obecność zmienia zespół. Jak choćby Hamalainen, który w niedzielę w końcu zagrał w Legii w pierwszym składzie. Eksperci byli zdumieni, że drużyna, który dotychczas pędziła po mistrzostwo rozbijając rywali fizycznie, nagle zaczęła grać z polotem, intelektem. Różnicą był właśnie Fin, który coraz pewniej reżyserował grę Legii. I koniec końców zrobił to tak, że w skrócie z najważniejszych wydarzeń meczu to on pojawia się w niemal każdej scenie.

Białas: - Ktoś może mieć świetne umiejętności, a jeśli tego nie ma, to liderem nie zostanie. Musi mieć to coś, by nim zostać. To odróżnia piłkarza bardzo dobrego od kogoś takiego jak Buncol.

Rozchwytywani Polacy. Na Euro 2016 będą walczyć o transfery do lepszych klubów

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA