Ekstraklasa w Sport.pl. Lech Poznań - cichy zwycięzca ostatniej kolejki

W cieniu zamieszania o awans do pierwszej ósemki zwycięstwo Lecha Poznań nad Górnikiem Łęczna przyniosło mistrzowi Polski dobrą pozycję przed rozpoczęciem rundy finałowej. Wciąż nie jest faworytem do skończenia sezonu na podium, ale w tym sezonie poznaniakom taka pozycja służy.

Lech skończył sezon zasadniczy na szóstym miejscu. Jest na trzypunktowym minusie do trzeciej Pogoni Szczecin, ale po podziale na grupy ta strata maleje do ledwie jednego punktu. Wszystko przez to, że poznaniacy wygrali na wyjeździe z Górnikiem Łęczna, a wszystkie wyżej notowane w tabeli zespoły najwyżej zremisowały. Gdy cała Polska zaczęła liczyć punkty w klasyfikacji Fair Play Ruchu Chorzów i Podbeskidzia Bielsko-Biała (to decyduje o obecnym układzie tabeli) i wyczekiwać ostatecznej decyzji Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl w sprawie Lechii Gdańsk (to zadecyduje już na amen), w Poznaniu po cichu wrócił optymizm. Już zwycięstwo w pierwszym meczu rundy finałowej - z Legią Warszawa - może przywrócić "Kolejorza" na podium tabeli.

Zwykle opowiadając historię Lecha w tym sezonie powiedzielibyśmy, że to było nierealne na początku października, gdy poznaniacy szorowali dno ligi. Ale nawet tydzień temu wydawało się, że liga dla zespołu Jana Urbana jest już zakończona.

Rację miał więc kapitan Łukasz Trałka, który po zeszłotygodniowej porażce ze Śląskiem Wrocław (0:1) przestrzegał, że w Lechu tak wiele zmienia się po dobrym bądź złym rezultacie, że jeszcze będzie się mówić o komfortowej sytuacji poznaniaków. Wystarczyło wygrać z outsiderem - Górnikiem Łęczna - by gra w europejskich pucharach przez odpowiednie miejsce w lidze przestała być nierealna.

Czy jest jednak możliwa? Niewykluczone, choć Lechowi daleko do stabilnej formy. Nawet takiej, jak z końcówki rundy jesiennej, gdy grał brzydko, ale za to efektywnie. Lech potrafił jesienią cierpieć - rotował składem, był oszczędny w środkach. Wiosną miało to wyglądać bardziej okazale, ale od początku roku Lech buksuje, wygrał najwyżej dwa spotkania z rzędu. - Chciałbym, żebyśmy grali lepiej, bardziej widowiskowo, ale teraz nie wymagam od drużyny widowiskowości. Dlatego, że nie ma stabilizacji w składzie - mówił Urban przed meczem z Łęczną.

W samym spotkaniu były dwie jaskółki dobrej końcówki sezonu - powrót Karola Linettego do pierwszego składu i pierwszy od inauguracji wiosny gol Nickiego Bille Nielsena. Duńczyk pozbawiony wsparcia zawiódł w dwóch poprzednich spotkaniach. Teraz mógł zdobyć hat-tricka jeszcze przed przerwą. Po meczu lechici podkreślali, że pierwsze 45 minut było jednym z lepszych w wykonaniu Lecha w tym sezonie. To jednak było starcie z drużyną, która nie potrafiła wygrać w pięciu poprzednich meczach. Cztery z nich przegrała.

Najważniejszy dla poznaniaków wciąż pozostaje finał Pucharu Polski z Legią Warszawa, ale po ostatniej kolejce otworzyła się lechitom inna droga do uratowania sezonu. W rundzie finałowej "Kolejorzowi" będzie jednak o wiele trudniej niż w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Ale i na to Urban ma odpowiedź: - Jesienią też nie graliśmy olśniewającej piłki, ale mieliśmy wyniki. Wygrywaliśmy.

Zobacz wideo

Memy po ostatniej kolejce ekstraklasy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.