Ekstraklasa w Sport.pl. Kazimierz Węgrzyn: Lech Poznań nie godził się z porażką, ale nie miał jakości

- Lech Poznań fizycznie wyglądał bardzo dobrze. Do tego był zdeterminowany. Iskrzyło, były przepychanki, ale Legia Warszawa momentami dominowała - mówi Kazimierz Węgrzyn, ekspert nc+ po meczu Lech - Legia (0:2) w rozmowie z Sport.pl.

Jacek Staszak: Legia kontrolowała ten mecz. Ale czy dominowała?

Kazimierz Węgrzyn: Momentami. W drugiej połowie jej gra czasem naprawdę mogła się podobać. Grała bardzo wysokim pressingiem, czasem Lech nie mógł wyjść z własnej połowy. Ale do pierwszej bramki mecz był wyrównany, Legia miała lepsze sytuacje, Lech poza okazją Gajosa nie miał wielu szans, ale dorównywał gościom. Po bramkach legioniści mogli spokojnie kontrolować mecz.

Widać było po Lechu problemy zdrowotne w tygodniu?

- Przede wszystkim brak jakości. Nie było Karola Linettego, Gergo Lovrencsicsa, Marcina Kamińskiego. Lech z tymi trzeba piłkarzami mógłby nawiązać walkę z Legią. Kamil Jóźwiak to nie jest jeszcze piłkarz na ten poziom. On może się uczyć na takich meczach, ale dla Lecha to też jest nauka - że on na razie za dużo nie daje. Brakowało bardziej doświadczonych piłkarzy.

Jak widzi pan szanse Lecha na europejskie puchary?

- Lech fizycznie wyglądał bardzo dobrze. Do tego był zdeterminowany. Iskrzyło, były przepychanki. Gospodarze nie godzili się z tą porażką, ale nie mieli umiejętności. Wiadomo, że były kontuzje i kartki, ale ciężko będzie o puchary z taką ławką rezerwowych. Legia miała kogo wprowadzić, Jan Urban nie za bardzo.

Może gdyby Lech grał bardziej defensywnie, to by coś ugrał?

- Lech nie dopuszczał do momentu straty bramki do wielu stuprocentowych sytuacji, ale popełnił potem błąd, że się za bardzo odkrył. Na to zwracał uwagę Urban w poprzednim meczu tych dwóch drużyn, pilnował, żeby Nemanja Nikolić nie dostawał podań. Tutaj było inaczej i Węgier wykorzystał swoją sytuację. Ale jeśli chodzi o defensywę, agresję w środku pola, to Lech był całkiem niezły.

Maciej Wilusz w krytycznych momentach popełniał błędy. To jeden z winnych tej porażki Lecha?

- Obrońca ma ten problem, że jego błędy są widoczne. Ale usprawiedliwiam go. Nie gra co tydzień, od razu wszedł na bardzo trudny sprawdzian. Być bez rytmu meczowego na Legię? Nie zazdroszczę. Ale rzeczywiście popełnił dwa poważne błędy jeszcze przed stratą pierwszej bramki, a potem podjął złą decyzję przy golu. Wybił słabo, a mógł jeszcze wracać i gonić Nikolicia. To pewnie byłoby lepsze rozwiązanie.

W Legii w środku obrony był reprezentacyjny duet Lewczuk-Pazdan.

- Świetnie grali. Nicki Bille Nielsen sobie za bardzo przy nich nie pograł. Widać było, że jest dobrze przygotowany, ale kompletnie sobie nie radził.

Pojedynki w środku pola też w większości na korzyść Legii?

- Zawiódł mnie Darko Jevtić. Oczekuję od niego czegoś więcej, ale widzę, że nie da rady. Nie wejdzie już raczej na wyższy poziom. Może brylować z przeciętnymi przeciwnikami, natomiast z tymi z wyższej półki, gdzie jest agresja i walka, nie pokazuje umiejętności, które ma.

Spodziewał się pan takiego "przywitania" Kaspra Hamalainena?

- Mam nadzieję, że to był ostatni raz. Kibice pokazali żal, rozumiem. Ale nie spodziewałem się takiego zachowania po Łukaszu Trałce [kapitan Lecha wbiegł w Hamalainena - JS]. Uważam go za solidnego, uczciwego człowieka, ale nie zachował się właściwie. Upiekło mu się, bo powinien dostać drugą kartkę. Spodziewałem się po nim większej klasy.

Fin to świetny piłkarz i przyzwoity człowiek i należy mu się szacunek. Oby następnym razem spotkało go coś lepszego, bo konkretnie zapisał się w historii klubu. Nikt i nic go nie wykreśli. Kibice powinni go zrozumieć, bo pewnie gdyby postawili się w jego sytuacji, to 99 proc. ludzi zrobiłoby tak samo jak on. W grupie łatwo krzyczeć.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.