Ekstraklasa w Sport.pl. Marcin Baszczyński o transferach w Termalice: Rynek jest brutalny

- Dopiero budujemy markę. Rywalizując o piłkarzy chcemy pokazać klub taki, jakim naprawdę jest. Czyli porządny i stabilny pod każdym względem - powiedział Marcin Baszczyński, dyrektor sportowy Termalici Bruk-Bet Nieciecza. O godzinie 18:00 ?Słonie? na własnym boisku zagrają z Legią Warszawa. Relacja na Sport.pl i Sport.pl LIVE.

Paweł Korzeniowski: Patrik Misak zaliczył dobry start w ekstraklasie. Czy Termalica ma swojego Kamila Vacka?

Marcin Baszczyński: Chciałbym żeby Misak był Misakiem, zachował swój własny styl i dał naszej drużynie jak najwięcej. W procesie obserwacji tego gracza wszyscy byliśmy bardzo zgodni. Przekonał nas. Start w naszym zespole ma obiecujący, ale w jego przypadku cały czas trwa bardzo ważny proces aklimatyzacji w nowym miejscu.

Termalica obrała zagraniczny kierunek transferowy. To wybór czy konieczność związana z tym, że obcokrajowcy są tańsi?

- Zazwyczaj naszym priorytetem są polscy gracze. Byliśmy blisko pozyskania Grzegorza Kuświka i Sebastiana Stebelckiego. Ten pierwszy po rozmowie z Piotrem Nowakiem został w Lechii, ten drugi jest w Górniku Zabrze. Gdy nie powiodło się sprowadzenie tych dwóch graczy, to uświadomiliśmy sobie, że nie ma już na rynku graczy, którzy prezentują podobną jakość i są dla nas dostępni. Dlatego pozyskaliśmy piłkarzy zagranicznych.

Polski piłkarz to mniejsze ryzyko pomyłki?

- Tak. Rodzimy gracz prześwietlony jest z każdej strony, nie tylko piłkarsko, ale też jako człowiek. W doborze zawodników bardzo ważne jest to, jakim kandydat jest człowiekiem, jak się zachowuje poza boiskiem. Weryfikacja tego za granicą jest dużo trudniejsza. Wyjątkiem są może Czesi czy Słowacy.

Jaki budżet ma Termalica na tle pozostałych ligowców?

- Nie chce mówić o liczbach i porównywać się do innych. Mamy określone fundusze, które z pewnością nie są najwyższe w lidze.

Pytam dlatego, że Steblecki przeszedł do Górnika, który znajduje się niżej w tabeli.

- Nie wiem, co ostatecznie przekonało Stebleckiego. Może to, że my dopiero budujemy swoją markę, a Górnik - mimo pozycji w tabeli - już ją ma. Poniekąd mamy utrudnione zadanie, ale absolutnie nie narzekamy i pracujemy. Rywalizując o zawodników na rynku transferowym pokazujemy nasz klub taki, jakim naprawdę jest. Czyli porządny i stabilny pod każdym względem, chcący się rozwijać. Sami wymagamy od zawodników wielkiej ambicji, chęci wybicia się.

Artem Putiwcew, Elvis Bratanowić, Stefan Nikolić są dla kibiców niewiadomą.

- Jesteśmy zadowoleni z Putiwcewa, który pokazał, że jest pewny siebie, radzi sobie w rozegraniu. Będzie mocnym punktem. Bratanowić i Nikolić się leczą, czekają na swoją szansę. Dopiero później pokusimy się o oceny. Zobaczymy, jak wkomponują się w zespół i jak drużyna będzie potrafiła wykorzystać ich umiejętności.

Trudno było utrzymać Bartłomieja Babiarza?

- Były jakieś luźne rozmowy i zapytania, ale obyło się beż żadnej konkretnej oferty.

Dla pana było to pierwsze okienko transferowe w roli dyrektora sportowego. Trudna robota?

- Tak. Rynek jest brutalny. Ustalasz sobie listę napastników, których chcesz w swojej drużynie, a okazuje się, że pierwszego, drugiego, trzeciego... i piątego nie możesz pozyskać. Wtedy człowiek szuka głębiej, kombinuje. Cieszę się, że w tej kwestii udało się wypracować wspólny język łącznie ze sztabem szkoleniowym.

Jak wygląda proces transferowy w Termalice?

- Ja przeprowadzam wstępną selekcję, a potem już wspólnie na gremium oglądamy materiały. I rozmawiamy, analizujemy, szukamy kompromisów.

W takich sytuacjach pojawiają się spory?

- Nie powiedziałbym, że spory. Są różnice zdań w ocenie zawodników. Ja myślę, że to dobrze, że pojawiają się tematy do dyskusji.

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.