Ekstraklasa. Najbardziej zwariowane okno

Legia, Lech i Jagiellonia już wydały najwięcej od pięciu lat i przy tym nawet nie oddały najlepszych graczy! Zimą okazało się, że 3 mln euro to za mało za czołowego piłkarza dla Legii, Lecha, a nawet Cracovii.

Legia w tym sezonie zapłaciła za transfery najwięcej od rozgrywek 2010/11. Wtedy otwierała nowy stadion i szarpnęła się na wydatek blisko 3,5 mln euro. Teraz przeprowadza nowe otwarcie i jest to już przynajmniej 2,5 mln euro, w tym 1 mln euro zimą. W poprzednich latach wydawała szacunkowo o 1 mln euro mniej. Są to jednak kwoty nieoficjalne. Nie wiemy, ile Legia zapłaciła różnych prowizji dla menedżerów lub choćby za bonus dla Kaspra Hämäläinena i Adama Hlouška za ich podpis pod kontraktem. Całkiem więc prawdopodobne, że w obecnym sezonie Legia bije rekord transferowy w historii klubu. A ma zamiar sprowadzić jeszcze skrzydłowego.

Również Lech wydał sporo, chociaż w połowie stycznia oświadczył, że nie zamierza prowadzić awanturniczej polityki transferowej pod presją mediów i kibiców. Zakup napastnika Nickiego Billego Nielsena za blisko 400 tys. euro (z prowizjami może wynieść 600 tys. euro) zbliżył całosezonowe wydatki do 2 mln euro. Podobną kwotę poznaniacy poświęcili też w ubiegłym sezonie. Jest ona zarazem największa od sezonu 2010/11. Poznaniacy wydali wtedy niecałe 3 mln euro, ale potem tego żałowali, bo wpadli w spiralę długów. Teraz wygląda na to, że Lech stanął na nogi.

Na transfery stać było też Jagiellonię (zimą - 450 tys., w sezonie - 1 mln). Przez trzy lata białostocki klub niewiele wydawał na zakupy. Teraz szarpnął się m.in. na stopera Gutiego z brazylijskiej Serie A dzięki letniej sprzedaży najlepszych piłkarzy za 2,7 mln.

W ekstraklasie można handlować do 29 lutego. Natomiast wczoraj zatrzasnęło się okno transferowe w głównych europejskich ligach. Dzięki temu najlepsi piłkarze ekstraklasy zostali w Polsce.

Trzech cenionych piłkarzy: Michał Żyro, Dušan Kuciak (obaj z Legii) i Deniss Rakels (Cracovia), wylądowało na drugim poziomie rozgrywek w Anglii (Championship), a Barry Douglas (Lech) - w tureckim Konyasporze. Żyrze, Kuciakowi i Douglasowi w czerwcu kończyły się kontrakty, więc kluby, nie widząc możliwości dogadania się, oddały ich za kilkaset tysięcy euro. Z kolei Rakels miał w kontrakcie zapisaną niską klauzulę odstępnego (500 tys. euro). I tyle Cracovia dostanie za strzelca 15 goli. Kwota zostanie podwojona, jeśli jego Reading w tym lub kolejnym sezonie wedrze się do Premier League.

Po stronie ligowych strat można też zapisać przyszłościowego rezerwowego bramkarza Ruchu 17-latka Kamila Grabarę, którego chorzowianie za 1 mln euro sprzedali Liverpoolowi, a on sam zdążył już pojawić się na treningach zespołu Jürgena Kloppa. Generalnie jednak polskie kluby były tej zimy dość asertywne i oparły się pokusie sprzedaży czołowych zawodników, bo dla Legii czy Lecha 2-3 mln euro za czołowego piłkarza to już za mało.

Dla ligi najlepszą informacją jest pozostanie w niej najlepszego snajpera Nemanji Nikolicia. Przedstawiciele niemieckiego Hamburgera SV pytali, czy 3 mln euro plus bonusy wystarczą za strzelca 21 goli dla Legii. Możliwość transferu za 4 mln sondowały też azjatyckie kluby. Nikolić zostaje i powalczy o pobicie rekordu Henryka Reymana z 1927 r. (37 bramek), choć teoretycznie sprzedaż do Chin wciąż jest możliwa, bo okno transferowe jest tam otwarte do końca lutego.

Wiosną w ekstraklasie będziemy też oglądać Bartosza Kapustkę. Cracovia nie przyjęła oferty Galatasaray Stambuł na 3 mln euro plus 1 mln euro bonusów, jeśli rozegra określoną liczbę meczów w lidze. Krakowianie oczekiwali za 19-latka 5 mln, choć jeszcze jesienią, po pierwszym golu dla kadry, było to 2,5 mln.

Kapustka jest przekonany, że latem po Euro 2016 zgłoszą się po niego bardziej markowe kluby, a sam otrzyma wyższe zarobki niż 700 tys. euro netto, ile dawali Turcy. Nie jest jednak powiedziane, że Kapustka pojedzie na turniej. Strzelec dwóch goli w jesiennych meczach kadry Adama Nawałki musi wiosną potwierdzić formę, w poprzedniej rundzie miewał z tym problemy.

Podobnie jak Ondrej Duda przez cały rok. Słowak również liczy, że pojedzie na Euro 2016 ze swoją reprezentacją i pokaże się zagranicznym skautom. Na kolejne pół roku zostaje w Legii, bo zabrakło dobrych ofert. Wprawdzie w ostatnich dniach jeden z klubów angielskiej Premier League sondował, ile kosztowałoby półroczne wypożyczenie piłkarza (z opcją wykupu latem), ale na tym poprzestał.

Zimą w ekstraklasie udało się też utrzymać Kaspra Hämäläinena. 30-letni reprezentant Finlandii nie przedłużył kontraktu z Lechem i ku zaskoczeniu szefostwa i kibiców poznańskiego klubu skusił się na 3,5-letnią umowę z Legią. Niedawno prezes Lecha Karol Klimczak w Radiu Merkury powiedział, że oferował Finowi pensję 360 tys. euro rocznie, a Legia przekonała go zarobkami na poziomie 475 tys. euro. Karol Linetty również zostaje w Polsce. Lech ustalił za reprezentanta Polski wysoką cenę - 4 mln euro - i tej zimy nikt się nie skusił.

Pozostawienie Nikolicia, Kapustki, Dudy i Hämäläinena to największe sukcesy klubów, ale nie jedyne. Przeprowadziły wiele interesujących transferów. W ostatnich latach coraz częściej oferowani są im zawodnicy o znanych nazwiskach - reprezentanci słabszych krajów albo tacy piłkarze z kręgu zainteresowań selekcjonerów, którym ostatnio gorzej wiodło się na Zachodzie. W latach 1989-2010 w swoich reprezentacjach zagrało 48 obcokrajowców z ekstraklasy. Po 2011 r., gdy wybudowano najnowocześniejsze stadiony w Europie, kadrowiczów z zagranicy znacznie przybyło - jest ich w lidze aż 84. I liczba ta będzie wciąż rosnąć, bo ekstraklasa nie jest już tylko miejscem na ciche zakończenie kariery, ale może być też szansą na powrót do kadry. To udało się jesienią 28--letniemu Czechowi Kamilowi Vackowi, pomimo gry w Piaście Gliwice. Identyczny cel ma o rok młodszy Adam Hloušek, który w ostatnich latach w barwach Norymbergi i Stuttgartu zagrał 81 meczów w Bundeslidze, a teraz trafił do Legii.

Zobacz wideo

Lewandowski w formie. Ronaldo katem Espanyolu, a Kuciak robi kółeczka na pożegnanie [MEMY WEEKENDU]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.