Ekstraklasa w Sport.pl. A jeśli Lech Poznań nie ściągnie napastnika? Inspiracje w Warszawie i Krakowie

Lech Poznań wcale nie pali się, by w zimowym okienku transferowym szybko kupić nowego napastnika. Janowi Urbanowi zakup pomógłby rozwinąć ofensywną grę zespołu, ale może się zdarzyć, że będzie musiał to zrobić bez klasycznego snajpera. Czy na ten wariant też jest gotowy?

Na pierwsze zgrupowanie piłkarze Lecha Poznań wyjechali z jednym tylko napastnikiem - 19-letnim Dawidem Kownackim, który w tym sezonie zdobył na razie tylko dwie bramki. Potencjał strzelecki mistrza Polski jest obecnie mocno ograniczony, bo kontuzjowany wciąż jest Marcin Robak.

Widzi to sam klub, który ustami wiceprezesa Piotra Rutkowskiego zapewnia, że bacznie obserwuje dwóch-trzech napastników, ale "jeśli ich nie zdoła sprowadzić, nie zatrudni nikogo innego na siłę".

Jeszcze przed tą wypowiedzią wiceprezesa zapytano trenera Jana Urbana czy ma już w głowie nakreślony scenariusz, co zrobić na wypadek, gdyby poznaniakom napastnika jednak nie udało się się sprowadzić. - Wszyscy jesteśmy świadomi, że brakuje nam napastnika. W życiu jednak różne rzeczy się zdarzają i na wszystko trzeba być przygotowanym - odparł Urban.

W takiej sytuacji, dopóki do treningów nie wróci Marcin Robak, scenariusze są dwa: Lech postawi na nieopierzonego jeszcze i wciąż targanego problemami Kownackiego albo zdecyduje się na grę bez nominalnego napastnika.

Jak wygląda wariant drugi?

Przed podobnym dylematem Lech stał całkiem niedawno, gdy do roli fałszywej 9 wytypowano Kaspera Hamalainena. Fin z czasem radził sobie coraz lepiej, aż w końcu stał się pełnoprawnym liderem pierwszej linii, rzadziej już grając tam, gdzie czuje się najlepiej - tuż za napastnikiem.

Teraz kimś takim mógłby być Maciej Gajos, który przecież w tym sezonie Hamalainenowi ustępuje tylko jedną zdobytą bramką. Ma do tego całkiem podobne do Fina statystyki.*

Hamalainen vs Gajos Create column charts

I choć być może Gajos nigdy napastnikiem nie był nazwany, to właśnie on w Lechu jest najbliżej tego, by wejść w buty Hamalainena.

Więcej niż tylko brak napastnika

Nie Lech pierwszy i zapewne nie ostatni może z konieczności szukać napastnika wewnątrz własnej drużyny. Najlepiej dotychczas wychodziło to jedynie dwóm zespołom - Legii Warszawa za Henninga Berga, gdy w ataku grali Miroslav Radović z Ondrejem Dudą, a obecnie Cracovii Jacka Zielińskiego, która straszy rywali duetem Mateusz Cetnarski-Marcin Budziński.

Gdy pytamy ludzi związanych z tamtą Legią, słyszymy że zmiany w zespole były wyjątkowo szeroko zakrojone i nie ograniczały się jedynie do postawienia na dwóch fałszywych napastników. Najbardziej widocznym efektem był jednak podstawowy ruch bez piłki - gdy Radović schodził do środka, w jego miejsce od razu wbiegał Duda, ten formalnie przypisany do roli rozgrywającego.

Pozornie gra warszawskiego zespołu była prosta - ustawienie 4-4-2, ofensywni skrzydłowi, mnóstwo indywidualnych akcji, do tego dwóch defensywnych pomocników nastawionych przede wszystkim na destrukcję. Ale zdarzały się mecze, gdy przed polem karnym rywali Legii pozycjami zmieniała się cała czwórka ofensywnych zawodników - dwóch napastników i dwaj skrzydłowi - wprowadzając zamęt wśród obrońców.

Tak samo jest obecnie z Cracovią. Skupieni na upilnowaniu Budzińskiego, Cetnarskiego i Kapustki obrońcy tracą z oczu Denissa Rakelsa, który wbiega w ich pole karne ze skrzydła. Efekt? 15 zdobytych w tym sezonie bramek przez Łotysza.

Jevtić, Pawłowski. Kto następny?

Czy może być tak samo w Lechu? Najłatwiej jest znaleźć poznański odpowiednik Ondreja Dudy albo Mateusza Cetnarskiego - Darko Jevticia, a więc piłkarza wciąż powtarzającego, że najlepiej czuje się w asystowaniu bardziej skutecznym kolegom. Gdy jednak rozejrzeć się w szatni przy Bułgarskiej za skrzydłowymi takimi jak Rakels, to pojawiają się problemy. Sprawdziliśmy jak statystycznie na tle Łotysza prezentują się Szymon Pawłowski, Gergo Lovrencsics i Dawid Kownacki, który w zeszłym sezonie udanie zakończył rozgrywki jako prawoskrzydłowy.

Rakels vs skrzydłowi Lecha Create column charts

Najlepiej w ustawieniu bez napastnika, co raczej zaskoczeniem nie jest, czułby się Szymon Pawłowski, lechowy specjalista czy to od klepki na lewym skrzydle, czy indywidualnego przedarcia się dryblingiem. Na drugiej flance jest problem - Gergo Lovrencsics czy Dawid Kownacki w trzech kategoriach osiągają lepsze rezultaty niż Rakels, ale w tej najważniejszej - strzałach - Łotyszowi znacznie ustępują. W Lechu jest też co prawda Dariusz Formella, ale od dłuższego czasu jest to zawodnik dodatkowy, przydatny w rotacjach.

W rundzie jesiennej Jan Urban pytany o wybory kadrowe często podkreślał, że woli stawiać na zawodników, o których wie, że będą jego piłkarzami w następnym półroczu. Lovrencsicsowi kontrakt kończy się w czerwcu, a klub nie przedstawił mu nowej oferty. To może oznaczać, że większe nadzieje trener pokładać będzie w Kownackim.

I to właśnie pozycja 19-letniego zawodnika podczas zimowych przygotowań może być papierkiem lakmusowym pomysłu Urbana na wiosennego Lecha.

* - statystyk dostarczył InStat

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.