Ekstraklasa. Frontalny atak Legii

Tyle, ile tej zimy, w ekstraklasie nie działo się od dawna. Kasper Hämäläinen zostawił Lecha i związał się z Legią, dołączyć do niego ma Ariel Borysiuk z Lechii. Inne kluby też sprowadzają piłkarzy.

Legia próbuje odbudować utracony rok temu potencjał. Wtedy kilka nieszczęśliwych zdarzeń rozsadziło drużynę - chiński drugoligowiec zaproponował Miroslavowi Radoviciowi 2 mln euro pensji za rok gry i tyle samo Legii za transfer, kontuzji doznali Ondrej Duda i kapitan Ivica Vrdoljak. Ułożenie zespołu na nowo nie udało się trenerowi Henningowi Bergowi, w końcówce roku zmagał się z tym Stanisław Czerczesow.

Teraz Legia próbuje odzyskać nie tylko, co wtedy straciła - jako próbę zastąpienia Radovicia należy rozumieć wyrwanie Lechowi najlepszego piłkarza - ale też pójść dalej. Najpierw wypożyczyła reprezentanta Polski Artura Jędrzejczyka, teraz testy medyczne przechodził Borysiuk.

Władze Legii rozpoczęły frontalny atak, bo w 2016 r. klub świętuje stulecie. Odzyskanie mistrzostwa jest koniecznością. Po trudnym roku, w którym kibice co prawda częściej przychodzili na stadion, ale też drużyna nie dała im za wiele radości, właściciele postanowili zaryzykować. Prezes Bogusław Leśnodorski liczy na to, że fanom spodoba się przejście do ataku, a oni sami zapełnią stadion, czym częściowo spłacą transfery.

Legia planuje ściągnięcie kolejnych zawodników, którzy mają się okazać lepsi od obecnie zatrudnionych. Część tych wymian jest uzależniona od siebie, przyjście jednego piłkarza może oznaczać sprzedaż innego.

Transfer Borysiuka najpewniej będzie powiązany z odejściem grającego na jego pozycji Stojana Vranješa (obu reprezentuje Mariusz Piekarski), a przybycie skrzydłowego Cracovii Denissa Rakelsa (ma klauzulę odstępnego 500 tys. euro) umożliwi odejście Iwana Triczkowskiego (obu prowadzi menedżer Jarosław Kołakowski). Nie można wykluczyć powrotu Radovicia i wyrwania kolejnych piłkarzy Lecha - Marcina Kamińskiego lub Barry'ego Douglasa, którym kończą się kontrakty. Pewne jest, że na Łazienkowską przyjdą kolejni piłkarze, także z zagranicy (w Legii mówią, że chcieliby trzech, ale realnie przyjdzie jeden lub dwóch). Gdyby Legii udało się wszystko, co zaplanowała, klub może z kolei opuścić napastnik Aleksandar Prijović.

Wszystko wskazuje zatem na to, że Czerczesow wiosną będzie zarządzał mocnym i wyrównanym zespołem. Z dwoma reprezentantami Polski w obronie (Pazdan, Jędrzejczyk) i w pomocy (Jodłowiec, Borysiuk) oraz reprezentantami Finlandii (Hämäläinen), Słowacji (Duda), a także kadrowiczem Węgier (Nikolić) w ofensywie.

Poza Warszawą też dzieje się sporo. Braci Paixao sprowadziła Lechia - napastnika Marco już teraz (rozwiązał umowę ze Spartą Praga), skrzydłowy Flávio przybędzie do Gdańska latem. Śląsk na podpisanie przez Flávia umowy z Lechią zareagował wyrzuceniem go do trzecioligowych rezerw.

Zajmująca czwarte miejsce Pogoń sprowadziła Ádáma Gyurcsó z Videotonu (na początku eliminacji Euro 2016 grał w reprezentacji Węgier). Lech (mistrz, ale teraz szóste miejsce) nie odpowiedział dotąd Legii na zabranie Hämäläinena, sprowadził jednak skrzydłowego lub lewego obrońcę Sisiego, z którym w Osasunie Pampeluna pracował Jan Urban. 29-letni Hiszpan grał głównie w II lidze hiszpańskiej.

Na wzmocnienia wciąż czeka lider ekstraklasy. Piast próbuje powtórzyć manewr, który zapewnił mu powodzenie jesienią - wypożyczyć piłkarzy, którzy chcieliby się odbudować i załapać na Euro 2016. Powrót do reprezentacji Czech udał się Kamilowi Vackowi, a formą błyszczy Martin Nešpor (wypożyczeni ze Sparty Praga), dlatego Piast próbuje łowić wśród innych czeskich zawodników kiedyś niedostępnych dla mało popularnego klubu z Polski. Liderowanie w ekstraklasie i znany trener Radoslav Látal (wicemistrz Europy z 1996 r.) sprawili, że w Gliwicach nabrano odwagi. Zimą Piast chciał wypożyczyć Libora Kozáka (ponoć nie zgodziła się Aston Villa), rozmawia z Tomášem Pekhartem z Ingolstadt i innymi znanymi zawodnikami. Ma jeszcze miesiąc, by odpowiedzieć na szarżę Legii.

Robert Lewandowski Sportowcem Roku, Anna ozdobą gali [ZOBACZ]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.