Ekstraklasa w Sport.pl: Cała liga szuka Lewandowskiego

- W niższych ligach jest bardzo dużo ciekawych piłkarzy - mówi trener Jagiellonii Michał Probierz. - Moda na zagranicznych piłkarzy trochę minęła. Teraz każdy w Polsce szuka Lewandowskiego. Ludzie dostrzegli, że w kraju są perełki, tylko trzeba po nie pojechać - mówi trener Pogoni Czesław Michniewicz. Tej zimy do ekstraklasy przychodzą piłkarze z niższych klas. Legia sprowadza czołowego strzelca drugiej ligi, Wisła - trzeciej, a Jagiellonia jednego z najlepszych zawodników pierwszej.

Aby piłkarz czwartoligowego KS Częstochowa Jakub Błaszczykowski mógł wyruszyć w podróż, która zabrała go do finału Ligi Mistrzów w 2013 r., ktoś najpierw musiał dać mu szansę w Wiśle Kraków. Zanim Robert Lewandowski awansował do piątki najlepszych piłkarzy na świecie, musiał z Pruszkowa zabrać go Lech Poznań. Więcej polskich zawodników mogłoby przejść podobną drogę, ale zatrzymują się w Częstochowach i Pruszkowach. Teraz jednak coś się zmienia.

Tej zimy kluby zatrudniają nie tylko obcokrajowców, ale też wyróżniających się młodych piłkarzy z niższych klas.

Legia jest bliska ściągnięcia 20-letniego Jarosława Niezgody, napastnika drugoligowej Wisły Puławy. Do Jagiellonii przyszedł jeden z najlepszych piłkarzy I ligi, Dawid Szymonowicz ze Stomilu Olsztyn. Wisła podpisała kontrakt z 20-letnim Krzysztofem Drzazgą, który w trzecioligowym KS Polkowice jesienią strzelił 21 goli w 18 meczach. O kolejnych biją się inne kluby. I nie wydaje się to chwilowym kaprysem. Latem takich zawodników przejmowała Pogoń, Podbeskidzie, Zagłębie, Piast, Łęczna i Jagiellonia.

Ludzie dostrzegli, że w Polsce są perełki

- W niższych klasach jest bardzo dużo ciekawych piłkarzy. Znalezienie ich naprawdę nie jest trudne. Sztuką nazwałbym dopiero wyciągnięcie dobrego zawodnika z trzeciej ligi - mówi Michał Probierz, trener Jagiellonii i zaprasza na treningi kolejnych graczy z niższych lig. - Koniec końców dzieje się tak ze względu na finanse. W większości klubów nie bierze się już przeciętnych obcokrajowców, tylko kogoś, kogo można wypromować i sprzedać - tłumaczy Probierz.

Jagiellonia nieźle na tym wychodzi. Latem 2012 r. kupiła Macieja Gajosa z drugoligowego Rakowa Częstochowa, a trzy lata później oddała go Lechowi za 500 tys. euro. Ostatniego lata białostoczanie wyciągnęli króla strzelców II ligi, Łukasza Sekulskiego ze Stali Stalowa Wola oraz czołowego gracza I ligi, Jacka Góralskiego z Wisły Płock. I próbują powtórzyć manewr z Gajosem.

- Moda na zagranicznych piłkarzy trochę minęła. Teraz każdy szuka Lewandowskiego - mówi Czesław Michniewicz, trener Pogoni. - Robert został przeoczony. W ten sposób ludzie dostrzegli, że w Polsce są perełki, tylko trzeba po nie pojechać. W klubach jest też trochę więcej pieniędzy na skauting - przyznaje.

Kto puści piłkarza do ekstraklasy?

Przez lata mówiło się, że utalentowani piłkarze przepadają w niższych klasach, bo nikomu w ekstraklasie nie chce się po nich jechać. Ale chodziło też o to, że wiele klubów nie chciało uzdolnionych zawodników puścić. - Często odbijamy się od ściany. Największy problem polega na dogadaniu się z klubami. Prezesi z niższych lig łatwo nie odpuszczają - przyznaje Probierz. Piłkarze w Polsce zbyt długo kopią w mniej wymagającym środowisku, przez co tracą szansę na karierę.

Tak dzieje się nie tylko przez widzimisię prezesów, ale też przez przepisy. W Polsce za zawodnika do 23. roku życia, którego z nikim nie wiąże kontrakt, trzeba wciąż płacić. W 2011 r. PZPN przegłosował uchwałę, która miała chronić małe kluby. W rzeczywistości źle wyważone kwoty ekwiwalentu za wyszkolenie sprawiają, że system hamuje rozwój talentów. Przesadnie troszczy się o małe kluby, często odbiera piłkarzowi szansę na rozwój. Pomysł sprawdza się tylko w przypadku zawodników, którzy są uważani za kandydatów na wybitnych.

Latem spotkało to Ariela Wawszczyka z drugoligowych Błękitnych Stargard Szczeciński, z którym przestała go wiązać umowa. Pojechał na obóz z Cracovią i czekał aż dogadają się kluby. Ekwiwalent za niego wyniósłby blisko... 0,5 miliona złotych. Kluby się nie dogadały, Wawszczyk rozgrywa kolejny sezon w II lidze.

- Kluby z niższych lig powinny otrzymywać ekwiwalent za wyszkolenie, ale narzucone kwoty nie odpowiadają realiom - mówi Maciej Zieliński z agencji menedżerskiej ProSport Manager. - Jeśli klub ekstraklasy chce ściągnąć piłkarza z trzeciej ligi, któremu skończył się kontrakt, to za każdy rok jego szkolenia od 18. do 23. roku życia musi zapłacić 80 tys. zł. Tymczasem często bywa tak, że zawodnik zarabiał 500 zł, a warunki do treningu i rozwoju miał bardzo słabe. Przepis bardziej chroni kluby, niż młodych piłkarzy. A powinno być to wypośrodkowane - dodaje.

Michniewicz: - Przypominam sobie wielu piłkarzy, których kariera została przyhamowana, bo kluby targowały się o ekwiwalent. Zawodnik nie grał parę miesięcy, zmieniał się trener, który chciał na niego stawiać. I szansa przepadała.

160 obcokrajowców w lidze

Wygląda na to, że w tym sezonie w ekstraklasie będzie najmniej obcokrajowców od lat. W 21. kolejkach - przed oknem transferowym - w lidze zagrało 106 zawodników z zagranicy. W latach 2005-2010 w ekstraklasie grało między 88 a 111 piłkarzy z zagranicy (średnio 101 na sezon), a potem liczba drastycznie wzrosła. Od 2010 r. do 2015 było ich od 141 do 160 (średnio 152). Najwięcej w ostatnim sezonie - 160.

Spadki zapewne nieco wzmocni przepis PZPN, który ogranicza liczbę obcokrajowców spoza Unii Europejskiej (tych w obecnym sezonie może być w każdym klubie trzech, w następnym dwóch), ale realnym problemem nie są piłkarze z zagranicy, tylko przepływ polskich. Bez poprawek w zasadach o ekwiwalentach, klubom trudniej będzie znaleźć kolejnego Lewandowskiego.

Follow @PrzemZych

Andrzej Wrona relacjonuje turniej kwalifikacyjny do igrzysk na Snapchacie Sport.pl

Ibrahimović, Rybus, Terry. Im kończą się kontrakty [LISTA]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.