Jacek Zieliński: - Nic.
- Myślałem sobie: spokojnie, czekamy, muszę być cierpliwy.
- Nie, byłem tego pewien.
- Bo wierzyłem w swój warsztat i swój potencjał.
- Tak, najlepiej wie o tym twoja mama, która znosiła moje humory. Ale wykorzystałem też ten czas, np. poprawiłem zdrowie, podreperowałem kolano.
- Że jeszcze tam wrócę, tam jest moje miejsce.
- Były też z ekstraklasy, ale od razu po odejściu z Ruchu. Wtedy jednak nie chciałem brać się za kolejny klub. A potem cisza. Owszem, były oferty z pierwszej ligi, ale nie podejmowałem tematu.
- Nie, nie lubię gdybać.
- Może media nie są bardzo za mną, ale ja się tym nie przejmuje.
- Być może mam zbyt małe parcie na szkło.
- Nie, lubię rozmawiać z dziennikarzami, ale kompetentnymi.
- Taki, który zadaje głupie pytania. Zdarzają się tacy. Na konferencjach po meczach ligowych nie lubię pytań z gatunku "dlaczego pan uważa, że ten kolor zielony jest czerwony?". Skoro ja jestem przygotowany do konferencji to dziennikarz też powinien być. A niektórzy próbują wyważyć otwarte drzwi.
- Czasami się zdarzało mi zagrzać, to prawda, ale teraz już tak nie jest. Byłem wtedy młodszy, bardziej nerwowy. Dziś podchodzę spokojniej do wielu spraw, co nie znaczy, że nie jestem już wojowniczy.
- Chłopaki zaczęli grać w piłkę.
- Ale to jest proste, po prostu zaczęli lepiej grać w piłkę.
- Czym?
- Miałem na nich pomysł i on się sprawdził, ale nie zamierzam mówić co to było. Dotarliśmy do siebie szybko, złapaliśmy wspólny język. Dodatkowo postawiłem na kilku chłopaków, którzy wcześniej mniej grali, albo grali nie na swoich pozycjach, a u mnie zapalili. Nie przyszedłbym do Cracovii widząc, że jest tam pożar, a ja nie mam pomysłu jak go ugasić.
- Myślałem o tym, gdy wcześniej obserwowałem mecze Cracovii w telewizji. Widziałem jaki tam jest potencjał. A gdy już przejąłem ten zespół, to chciałem wykorzystać wszystkich kreatywnych piłkarzy w składzie, znaleźć im miejsce na boisku. Pomysł się sprawdził.
- Patrzyłem na różne ligi i różne mecze, więc widziałem, że drużyny grające bez napastników potrafią zdobywać dużo bramek. Ale na nikim konkretnym się nie wzorowałem.
- Zawsze mówiłem, że moje drużyny nie grały defensywnie, ale dobrze w defensywie. Wystarczy popatrzeć na grę prowadzonego przeze mnie Lecha. W 13 meczach straciliśmy cztery gole, a nie murowaliśmy bramki. Przecież Robert Lewandowski został królem strzelców. Tak samo było w Grodzisku, długimi okresami w Polonii Warszawa. Jeżeli ktoś mnie miał za trenera defensywnego to Cracovia taką łatkę chyba ostatecznie odczepiła.
- Nie, Lech był równie ofensywną drużyną, ale tam proporcje między atakiem a obroną były lepiej wyważone. Teraz łatwiej nas trafić i nad tym musimy popracować.
- Nie, moim największym sukcesem jest zdobycie mistrzostwa Polski z Lechem Poznań.
- Tak, wszyscy tego oczekiwali, ale i czekali na to 20 lat.
- W Cracovii przebąkiwano, że możemy znaleźć się w pierwszej ósemce i w niej jesteśmy.
- To jest dopiero połowa, nie oceniajmy roboty zrobionej w 50 proc.
- Pierwsza ósemka, zdecydowanie tak. Natomiast jak się tam znajdziemy zobaczymy co dalej.
- Nie, wyznaczamy sobie realne cele. Skąd mam zresztą wiedzieć, jakim zespołem będę dysponował po pierwszym stycznia? A jak zabraknie np. Rakelsa czy Kapustki? Nie chcę wybiegać w przyszłość i deklarować na co nas stać.
- Mówienie o mistrzostwie byłoby głupotą. Przypominam, że w poprzednim sezonie broniliśmy się przed spadkiem.
- Kilka drużyn o nich myśli. Legia, Piast, Pogoń, Lech też zaczyna gonić czołówkę. My też. Ale tylko myślimy.
- Ciężko. Lewy już wtedy był ukształtowanym piłkarzem, wszedł na bardzo wysoki poziom i go utrzymywał. A Bartek się rozwija, z każdym miesiącem jest coraz lepszym zawodnikiem. Dojrzewa. Jak widać nie tylko na piłkarskim polu.
- Ostatnio bardzo dużo, nawet dzisiaj.
- Nie tylko, rozmawialiśmy też o życzeniach na przyszłość. Ale zostawię to dla siebie.
- Mam wielu znajomych, mam przyjaciół, ale nie muszę o nich mówić i ich wymieniać. Dobrze się czuje w środowisku, ale nie mam parcia i nie muszę błyszczeć w telewizjach i na bankietach. Czasami wolę się spotkać ze starymi znajomymi z Tarnobrzega.
- Nie wyszło mi, ale czy to porażka? Sam podjąłem decyzję o odejściu z Ruchu. Gdyby patrzeć na wyniki, to faktycznie nie ma się czym chwalić. Ale to się zdarza w zawodzie trenera. Na początku bardzo to przeżywałem, jednak czas, który później miałem dla siebie pozwolił na wyciągnięcie wniosków.
- Znacznie spokojniejszego podejścia do wielu rzeczy. Wydawało mi się, że w Chorzowie będziemy mogli wiele osiągnąć, ale z różnych przyczyn nie dało się tego zrobić. Ruch to też specyficzny klub, tam trzeba umieć się odnaleźć. Piłkarsko nam nie wyszło i myślę, że zawodnicy tak samo jak ja wiedzą dlaczego. Najważniejsze to wyciągnąć lekcję z niepowodzeń.
- Tomek, spokojnie, pomalutku. Ważne żebyśmy znowu spotkali się zdrowi i w dobrych humorach.
Wybierz Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE] Mobilna wersja plebiscytu na Ikonę Sportu 2015 czytelników Sport.pl [GŁOSOWANIE]