Radoslav Latal: Nie! (śmiech). Wygrywanie jest dobre. Mieliśmy mecze, w których wszystko wychodziło tak, jak na treningach. Ale po porażce z Koroną Kielce (0:1) tydzień chodziliśmy napięci, nie mogliśmy się doczekać kolejnego spotkania, by pokazać, że wszystko jest dobrze. Chcieliśmy wszystko naprawić. Po zwycięstwie z Termaliką (5:3) nie ma pełnej satysfakcji, bo wszyscy piłkarze wiedzą, że zagraliśmy słabo. Jeśli dalej będziemy popełniać takie błędy w obronie, nie mamy szans na zwycięstwa. A one budują atmosferę.
- Już przed sezonem ostrzegałem, że przyjdzie kryzys. Każdy ma gorszy okres w sezonie. My na swój czekamy, zobaczymy, ile potrwa. Gdy przegraliśmy z Koroną, wszyscy mówili, że przyszła zapaść. Jednak o niej nie stanowi jeden mecz. Gorzej, gdybyśmy ugrali dwa punkty w pięciu kolejkach. To jest kryzys.
Mamy trochę szczęścia. W Niecieczy graliśmy bardzo słabo, ale wygraliśmy. Dlatego najlepiej przygotowywać się z meczu na mecz.
- Słyszałem, że gdy w poprzednim sezonie GKS Bełchatów wpadł w kłopoty, robił wszystko, by z niego wyjść, łącznie ze zmianą autokaru. Z kolei ostatni w tabeli Górnik Zabrze jesienią wyjechał na zgrupowanie, budował atmosferę. Każdy ma sposoby na to, by znów zdobywać punkty. Wiem jak ciężko jest, gdy nie idzie. Przeżyłem to rok temu w Koszycach, gdy awansowaliśmy do europejskich pucharów, ale latem nie zdążyliśmy się odpowiednio przygotować i zaczęliśmy sezon od ośmiu porażek z rzędu.
- Nie, dla mnie nie ma nic łatwego. Tak samo trudno było w ekstraklasie, w drugiej lidze słowackiej i pierwszej czeskiej. Gdy przyjechałem do Gliwic, było ciężko, miałem innych zawodników niż teraz i z nimi musiałem pracować. Dlatego latem musieliśmy stworzyć drużynę, poleciłem sprowadzenie Martina Nespora, Kamila Vacka, Patrika Mraza. Ich znałem. I przez ciężką pracę zbudowaliśmy dobry zespół.
- Wszystko! Każdy mecz jest trudny, czy to przeciw Legii, czy Górnikowi Zabrze. Czy na wyjeździe, czy u siebie... Każdy może wygrać z każdym. W Czechach jest inaczej. Sparta Praga ma trudniejsze mecze, ale zdarzają się jej też łatwe. Ekstraklasa jest bardzo dynamiczna, agresywna, zawodnicy są bardzo dobrze przygotowani fizycznie. U nas jest więcej taktyki, każdy chce grać piłką. Troszkę jest tych różnic.
- Problemem nie. Najbardziej dziwiło mnie to, co w Polsce dzieje się po rundzie zasadniczej, gdy ligę dzieli się na dwie ośmiozespołowe grupy. To najtrudniejsze dla trenerów. Możemy mieć sporo punktów, ale i tak nam je podzielą. Wystarczy, że jakiś zespół zagra świetnie te dodatkowych siedem meczów i wywalczy miejsce w europejskich pucharach. Jest to inne.
- Tak. Mamy nad trzecim zespołem dziesięć punktów przewagi, a tak naprawdę - pięć. I jeszcze zagramy z nim trzecie spotkanie. Co innego, gdyby Piast nie był liderem. Wasz system jest dobry dla klubów, które po rundzie zasadniczej są niżej.
- Grałem w Niemczech osiem lat, tam poznałem wartość ciężkiego treningu. Wiem, ile on znaczy dla zawodników. Od swoich piłkarzy słyszałem, że u poprzednich szkoleniowców było inaczej. Nie biegali tyle, inaczej trenowali. W Bundeslidze we wtorek i w środę miałem często po dwa treningi, może to była przesada, ale dzięki temu wiem, jak osiągnąć efekty w Piaście. Zawsze powtarzam piłkarzom - tak zagrają w sobotę, jak trenowali w tygodniu. Jako trener muszę zrobić wszystko, by wszystkie ćwiczenia wykonywali z takim zaangażowaniem jak na meczu.
- Zdecydowanie tak. Jako piłkarz miałem dziesięciu trenerów, każdy był inny i od każdego czegoś się nauczyłem. I tego, jak przygotować zawodnika do meczu, ale też jak tego nie robić. Były mecze, gdy wychodziłem na boisko i wiedziałem, że nie jestem gotowy. Bolały mnie nogi, byłem zmęczony. Tego nie chcę. Dlatego moi zawodnicy muszą dostać ode mnie to, co najlepsze, by utrzymali wysoki poziom przez cały sezon.
- To prawda. Chcę, by wszyscy od siebie dużo wymagali - ode mnie, od moich asystentów, od piłkarzy i także od ludzi nad nami w klubie. Jeśli nie będziemy pracować na 100 procent, to nie będzie wyników.
- Zawodnicy muszą wiedzieć, że mogą do mnie podejść i porozmawiać. Są sytuacje, gdy chcą o coś poprosić. Na przykład przekładając godzinę wyjazdu na mecz, jak przed spotkaniem z Termaliką. Nie mam z tym problemu, ale nie może to dotyczyć wszystkiego. Na boisku muszą wykonywać wszystko, czego chcę.
- Wszystko zależy od zimy. Wiemy już, że niektórzy zawodnicy odejdą, chcielibyśmy sprowadzić dwóch. Teraz musimy się jednak skupić na pozostałych pięciu meczach. Zobaczymy, ile zdobędziemy punktów, dopiero wtedy pójdę porozmawiać z prezesem o transferach.