Ekstraklasa w Sport.pl. Karol Linetty - wciąż więcej pytań niż odpowiedzi

Po tygodniu pełnym plotek transferowych Karol Linetty z Lecha Poznań zagrał z Fiorentiną w Lidze Europy jako ofensywny pomocnik, choć od dawna na boisku porusza się znacznie głębiej. Był to występ obiecujący, ale problem w tym, że 20-latek z bycia obiecującym wyrosnąć już powinien.

- Sieben - powtarzał trener Urs Fischer po meczu Lech-Basel w lipcu tego roku. Gdy tylko zapytany był o ocenę poczynań rywali, musiał paść numer Karola Linettego, 20-letniego pomocnika, obserwowanego od dłuższego czasu przez najsilniejsze kluby Europy. I, rzecz jasna, była to ocena pozytywna. Bo jeśli coś pozytywnego działo się dla Lecha w tym przegranym 1-3 spotkaniu, to musiało się odbyć przy udziale Linettego.

Pytanie o młodego pomocnika do trenera rywali poznaniaków wróciło w czwartek późnym wieczorem, a usłyszał je Paulo Sousa, trener Fiorentiny. W tym tygodniu tamtejsze włoskie media podawały, że Linettym zainteresowany jest właśnie rywal Lecha w Lidze Europy, do spółki z Udinese. I niemal połową kontynentu, bo gdyby zliczyć, to o 20-latku z Damasławka myśli większość klubów Premier League i niemała część niemieckich i włoskich. Ostatnio angielska prasa pisała o rychłej ofercie z Leicester City.

Odpowiedź była wymijająca. Sousa stwierdził tylko, że klub szuka nowych piłkarzy, a Linetty zagrał dobrze - tak samo jak cały Lech.

Na razie lepiej poczekać

Gołym okiem widać, dlaczego młody pomocnik przykuwa wzrok. Porusza się zupełnie inaczej niż większość polskich piłkarzy, sprawia wrażenie takiego, który biegając odpoczywa, a nie się męczy. Rzuca się rywalom pod nogi, ma szybkie, gwałtowne ruchy. Potrafi błyskawicznie minąć przeciwnika, zastawić się, zwieść go zaskakującym balansem ciała. Czasem ręce, jak mówi wyświechtane powiedzenie, same składają się do oklasków.

To znakomita baza do tego, by młodego piłkarza trener mógł uformować na własną modłę. Potencjał fizyczny Linettego jest niezaprzeczalny, dlatego chce go połowa Europy. Ale ci sami skauci, który podkreślają wężykiem jego nazwisko, zaraz obok piszą "poczekać". Chcą sprawdzić, jaki piłkarz z tego młodzieńca zaczyna wyrastać.

Wyjątkiem był Club Brugge, który pod koniec okienka transferowego chciał Linettego kupić. Polak poleciał do Belgii, obejrzał jeden mecz, miał też już przejść testy medyczne, ale kluby się nie dogadały.

Jak Linetty się rozwijał

Długo nie było wiadomo, jak to z tym Linettym będzie. Skoro jednak jego talentem ekscytuje się selekcjoner Adam Nawałka, to naturalne, że jego historię zna cała piłkarska Polska. A jego przyszłość to temat główny, jakby kluczowy dla reprezentacji. Czyli taki, jak wiosną w Lechu Poznań, gdy prowadził zespół do mistrzostwa Polski. Wtedy w kluczowym meczu z Legią w Warszawie strzelił drugiego gola, odbierając rywalowi piłkę na połowie, samemu też kończąc kontrę strzałem. To musiało zadziałać na wyobraźnię selekcjonera. Wtedy okazało się, że oprócz świetnych możliwości fizycznych, Linetty ma już bogaty arsenał walorów piłkarskich.

Wrócił do punktu wyjścia

Wówczas jedynym znakiem zapytania były kontuzje. We wspomnianym meczu z Basel pomocnik wystąpił tuż po wyleczeniu urazu mięśnia. Choć przeciwko Szwajcarom zagrał wyśmienicie, później utracił siły. Posypały się żółte kartki jako dowód tego, że Linetty nie nadąża za tempem gry. A gdy 20-latka zaczęła zawodzić dynamika, systematycznie tracił argumenty piłkarskie. Poza spotkaniem z Irlandią, chyba tylko mecz przeciwko Videotonowi mógł zaliczyć do naprawdę udanych.

W krótkim czasie Linetty, tak samo jak Lech, wrócił do punktu wyjścia. Do bycia zawodnikiem z wielkim talentem, ale za to z mnóstwem znaków zapytania co do umiejętności piłkarskich.

Nie wyjedzie jak Lewandowski

Mecz z Fiorentiną, choć niezły w wykonaniu całego zespołu, w tym Linettego, tych pytajników nie rozwiał. 20-latek zagrał jako ofensywny pomocnik, tuż za plecami Kaspera Hamlainena. I widać było, że do końca tej pozycji nie czuje. Rzadko zagrywał do przodu, choć również dlatego, że nie za bardzo miał do kogo. Po godzinie gry niemal co trzeci kontakt pomocnika z piłką kończył się stratą, czy to przez złe przyjęcie piłki, odbiór przez rywala czy niecelne podanie. Przy piłce był 35 razy, dziesięciokrotnie po chwili miał ją rywal.

Ale ostatnie pół godziny w wykonaniu Linettego było już obiecujące. Dołożył kolejne 27 kontaktów z piłką, a tylko dwa razy ją stracił. Również dlatego, że przesunięty został na swoją naturalną pozycję - numer osiem. Tam okazało się, że pomocnik potrafi grać szybki futbol. Ale wciąż są wątpliwości. Wciąż o wiele więcej pochwał Linetty słyszy za grę do tyłu, nie do przodu.

Optymistyczna wersja dla 20-letniego pomocnika zakłada, że poznańskie otoczenie do rozwoju zawodnikowi już nie służy. Potrzeba mu lepszych kolegów z przodu, by wiedzieć kiedy zagrać dobre prostopadłe podanie, kiedy uruchomić skrzydłowego czy bocznego obrońcę. Pesymistyczna, że na dobre pozostanie zawodnikiem specjalizującym się w rozbijaniu ataków rywala.

Pomocnik z Poznania wyjedzie najpewniej już w zimie, a więc w Lechu zagra jeszcze najwyżej kilkanaście spotkań. Nie będzie to takie pożegnanie z polskim futbolem ligowym, jakie miał Robert Lewandowski. Napastnik odchodził jako zawodnik przerastający ligę, bramki zdobywał z niesamowitą łatwością. Linetty w obecnej formie tak ugruntowanej w ekstraklasie pozycji nie ma. Dla niego wyjazd za granicę będzie krokiem w o wiele większe nieznane. Bo jak może być inaczej, jeśli wciąż nie wiadomo jakim piłkarzem Linetty będzie?

Zobacz wideo

[MEMY] po porażce Legii w Lidze Europy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.