Legia - Lech. "Kolejorz" znów zależny od Pawłowskiego. Czy w końcu to wykorzysta?

Najczęściej drybluje i strzela, ale efektów dla mistrza Polski nie ma. W maju Szymon Pawłowski poprowadził Lecha Poznań do zwycięstwa w lidze, teraz odzyskuje siły i zdrowie, by niedzielnym hicie wydźwignąć zespół z kryzysu. Początek meczu Legii z Lechem o godz. 18, relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

We wrześniu piłkarze Lecha mieli dostać w kość. Gdy reprezentacja Polski grała z Niemcami i Gibraltarem, w Poznaniu trenerzy dokręcili piłkarzom śrubę. Maciej Skorża i jego asystenci sami mówili zawodnikom, że ci będą wyglądali słabiej. Dla Lecha miał być to punkt zwrotny w sezonie, próbowano wypracować siły pozwalające drużynie grać co trzy, cztery dni - zrobić coś, na co nie było czasu latem.

Szymon Pawłowski złapał wtedy uraz - mógł grać, ale prezentował się słabo, czasem nie trafiał w prostych sytuacjach. A przecież mowa o piłkarzu, który był kluczowy na finiszu poprzedniego sezonu. Jego gole i asysty dały klubowi mistrzostwo. Tymczasem w pogłębiającym się kryzysie całego zespołu także Pawłowski wpadł w dołek. W pewnym momencie gruchnęła informacja, że może nie zagrać nawet do końca sezonu.

Kontuzja nie okazała się aż tak groźna i jeszcze z Cracovią Pawłowski zaliczył swój przełom - chociaż Lech doznał dotkliwej porażki (2-5), to skrzydłowy prezentował się przynajmniej o dwa poziomy lepiej niż jego koledzy. Zaliczył w meczu w Krakowie 17 dryblingów, asystował po okiwaniu Deleu, drugi gol w niemałym stopniu również był efektem jego indywidualnych umiejętności. Równie dobrze było w ostatnim spotkaniu ligowym z Ruchem Chorzów, kiedy to znowu z lewej strony Lecha było najwięcej zagrożenia pod bramką rywala, przynajmniej do momentu pojawienia się Darko Jevticia i Dawida Kownackiego.

Znaczenie Pawłowskiego w grze Lecha widać po statystykach. Skrzydłowy jest zdecydowanie najczęściej dryblującym zawodnikiem w Ekstraklasie (103 próby, 69 udanych), trzecim zawodnikiem ligi pod względem strzałów. Ma tylko dwa uderzenia mniej od Nemanji Nikolicia, ale snajper Legii jest o wiele bardziej skuteczny - 73 proc. strzałów Węgra jest celnych, gdy Pawłowskiego ponad dwa razy mniej (34 proc.). Nie tylko on zawodzi pod bramką rywali. Gdyby jego koledzy byli skuteczniejsi, to Pawłowski miałby pewnie więcej niż tylko jedną asystę. Zwłaszcza, że 29-letni zawodnik ma najwięcej kluczowych podań w drużynie (34). A w ostatnich dwóch meczach ligowych miał udział w każdej akcji bramkowej. W zwycięstwie poznaniaków we Florencji nie uczestniczył, bo dostał wolne.

Umiejętności skrzydłowego podkreśla też trener Jan Urban, który podsumowując mecz Fiorentina-Lech, powtarzał o różnicach w wyszkoleniu technicznym między jedną i drugą drużyną. Nazywał je oczywistością. Gdy zapytany został o to, który piłkarz poznańskiego zespołu tę oczywistość zaciera, bez wahania odpowiedział, że Pawłowski. - Jest naprawdę znakomicie wyszkolony, jego swoboda w operowaniu piłką, balans, łatwość wychodzenia z pojedynku jest na najwyższym poziomie - ocenił.

- Nie czuję, że mam na sobie jakąś wyjątkową odpowiedzialność. To jest i musi być rozłożone na wszystkich piłkarzy. Każdy się stara, ale jeśli czuję się dobrze, to wiem, że trzeba pomóc - mówi Pawłowski w rozmowie ze Sport.pl. Pomóc ma zwłaszcza zmiana trenera i dla skrzydłowego Lecha jest to znajoma sytuacja. Gdy Zagłębie z Pawłowskim składzie walczyło o utrzymanie, zwróciło się do Jana Urbana, który zrobił dokładnie to samo co teraz w Lechu. Uwypuklił znaczenie dobrej atmosfery w drużynie, zmienił treningi i zespół zaczął grać lepiej - w 13 meczach zdobył 19 punktów.

- Trener na samym początku powiedział nam, że wie, w jakiej jesteśmy sytuacji i chciałby, żeby wróciła w nas radość z grania w piłkę, z treningu. To wychodziło na ćwiczeniach, ale jak się wychodzi na mecz i dostaje się bramkę w 40. sekundzie, to ciężko o pewność siebie - opowiada Pawłowski. - Ja sobie z tym radzę, staram się robić co mogę. Byłem w takiej sytuacji w Lubinie, byliśmy na ostatnim miejscu. Presja może nie była taka wielka, ale udało się wyjść z problemów - dodaje.

Zadaniem Urbana jest odmienienie Lecha, ale nie przez utrzymanie, a wprowadzenie go do pierwszej ósemki. Jednak poznaniacy niemal na półmetku tracą do niej aż dziesięć punktów. Nadzieją jest historia z poprzedniego sezonu - przecież pod koniec 2014 roku Lech tracił do prowadzącej Legii Warszawa punktów dziewięć. A mimo to zdobyli mistrzostwo, choć o tym dziś w Poznaniu już mało kto mówi. Teraz sukcesem będzie zakończenie sezonu zasadniczego w grupie mistrzowskiej.

Czy nawet większym niż zeszłoroczny tytuł? - Mistrzostwo było dotychczas naszym największym osiągnięciem. Stworzyliśmy świetny zespół, monolit. Skład praktycznie się nie zmienił, więc na bazie tego, co mamy teraz, trzeba zacząć punktować seriami. Inaczej nie mamy co myśleć o pierwszej ósemce - kończy Pawłowski. Lepszego początku serii niż zwycięstwo nad Legią w Warszawie nie można sobie wyobrazić.

Oficjalnie: koniec beki z Lecha! Czyżby? [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Agora SA