Kibole jadą z Żydami, Lech milczy

Kibole Lecha krzyczeli na stadionie: ?Waszym domem Auschwitz jest, cała Polska o tym wie, że czerwona armia ta cała pójdzie do pieca!?. Czołowy poznański kibol, a zarazem miejski urzędnik, tłumaczy to tradycją.

Lech grał w niedzielę z Widzewem Łódź. Podczas meczu kibolska trybuna poznańskiego klubu śpiewała i skandowała: "Waszym domem Auschwitz jest, cała Polska o tym wie, że czerwona armia ta cała pójdzie do pieca!", "Jazda z Żydami, Kolejorz - jesteśmy z wami!", a także: "Do gazu RTS!". RTS to skrót od Robotnicze Towarzystwo Sportowe - tak kiedyś nazywał się Widzew.

Stefan Antkowiak, prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej: - Nic nie słyszałem. Akustyka na stadionie jest słaba. Coś tam kibice krzyczeli, ale naprawdę nie wiem co, dopiero z gazet się dowiedziałem.

Antkowiak nie zamierza reagować na antysemickie okrzyki kiboli: - Bo rozgrywki prowadzi spółka Ekstraklasa.

Waldemar Gojtkowski z Ekstraklasy twierdzi, że sprawą zajmie się w środę Komisja Ligi. Może ukarać Lecha finansowo. - Ale najpierw będziemy chcieli zapoznać się z wyjaśnieniami klubu - mówi Gojtkowski.

Kibole Lecha to recydywiści. Dwa lata temu, podczas meczu z Widzewem, skandowali: "Wygramy, wygramy, Żydów pokonamy". Komisja Ligi była wtedy łaskawa. Lech musiał zapłacić 5 tys. zł.

Wojewoda nie reaguje, bo nie było zagrożenia

Na początku sierpnia podczas meczu Lecha z Żalgirisem Wilno powiesili na stadionie transparent: "Litewski chamie, klęknij przed polskim panem". Wybuchł skandal międzynarodowy, kilkunastu kibolom postawiono zarzuty publicznego znieważania osób narodowości litewskiej, wojewoda wielkopolski Piotr Florek zamknął na jeden mecz kibolską trybunę, UEFA zamknęła ją na jeden mecz europejskich pucharów i ukarała klub 5 tys. euro grzywny.

Na przyśpiewki o Auschwitz wojewoda reagować nie zamierza. - Zachowanie kibiców wznoszących wulgarne i rasistowskie hasła było skandaliczne - mówi Tomasz Stube, rzecznik Florka. Ale zaraz dodaje: - Powinno się to spotkać z reakcją władz klubu. Stadionowy regulamin umożliwia Lechowi wyciągnięcie konsekwencji wobec autorów takich okrzyków.

Przekonuje też, że wojewoda mógłby zareagować, gdyby zachowanie kiboli zagrażało bezpieczeństwu na stadionie, a tak nie było. - Zamykanie trybuny czy całego stadionu byłoby przesadną represją, stosowaniem odpowiedzialności zbiorowej - uważa Stube.

Zapytaliśmy Lecha Poznań, jak odniesie się do antysemickich okrzyków kiboli i czy wyciągnie wobec nich konsekwencje. Odpowiedzi nie dostaliśmy.

Wojewoda, choć publicznie deklaruje oburzenie, nie zamierza zawiadamiać prokuratury o przestępstwie nawoływania do nienawiści na tle różnic rasowych i narodowościowych. - Bo prokuratura może zająć się sprawą z urzędu, nie potrzebuje naszego zawiadomienia - przekonuje Stube.

Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka poznańskiej prokuratury, nie umiała w poniedziałek powiedzieć, czy wszczęte zostanie śledztwo. Sprawę bada jednak policja. - Zabezpieczamy nagrania z meczu, ustalamy, co się wydarzyło. Decyzja o wszczęciu śledztwa zależeć będzie jednak od prokuratury - mówi rzecznik policji Andrzej Borowiak.

Urzędnik: To tradycja

- Chciałbym, by chamstwa na stadionie było jak najmniej. Ale nie bardzo wiem, jak mielibyśmy zareagować. Możemy co najwyżej wyrazić oburzenie. I wyrażamy - stwierdził w poniedziałek prezydent Poznania Ryszard Grobelny.

Kiboli bierze w obronę Jarosław Pucek, szef poznańskiego Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych, podwładny Grobelnego. Pucek należy też do stowarzyszenia Wiara Lecha i jest zagorzałym kibicem. Głos zabrał na Facebooku. Wątpił, by przyśpiewki były antysemickie.

- Nie mają związku z antysemityzmem? - zdziwił się dziennikarz "Gazety".

- Nie mają. Jakkolwiek by to brzmiało, nie mają - odparł Pucek. Bo - jego zdaniem - to element tradycji, że kibice z Łodzi nazywani są Żydami. - Jedziecie na taniej sensacji połączonej z ignorancją w temacie. Język stadionowy wymyka się salonowym analizom - skwitował.

Paula Sawicka, prezeska stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita: - To były okrzyki antysemickie nawołujące do nienawiści. Tłumaczenie teraz, co krzyczący mieli na myśli, nie ma sensu. To jak przekonywanie, że swastyki na murach są symbolami szczęścia. Dziwię się tylko, że takie opinie przedstawia miejski urzędnik.

Więcej o:
Copyright © Agora SA